Będzie można kupować je jak obrazy na aukcji: wygrywa ten, kto zaoferuje najwyższą cenę. Syndyk Józef Dębiński, który prowadzi upadłość Amber Gold i będzie prowadził aukcję, ma nadzieję, że sąd przy ul. Piekarniczej w Gdańsku nie zawali się pod naporem emocji 200 osób. Tyle ma przyjść pierwszego dnia na aukcję. W następnych dniach, czyli 27 i 28 listopada, będzie podobnie.

Zainteresowanie jest ogromne: przez ostanie dni przez parkingi w Gdańsku, Starogardzie Gdańskim i Kartuzach przewinęło się kilka tysięcy osób. Jednak wadium, czyli kwotę, która uprawnia do udziału w licytacji wpłaciło tylko 156 osób. - Chętnych na pewno byłoby więcej, gdyby nie wysokość kaucji, czyli 10 tys. zł. - komentuje Witold Missała, ze Stowarzyszenia Syndyków i Likwidatorów. I dodaje, że zwykle wadium wynosi 5-15 proc. wartości licytowanego przedmiotu.

Jednak Józef Dębiński, syndyk masy upadłościowej po Amber Gold jest usatysfakcjonowany liczbą osób, które zgłosiły się do udział w aukcji. - To i tak więcej niż jest wystawionych samochodów - mówi.

Jego zdaniem najbardziej zagorzała walka rozegra się pomiędzy chętnymi na dwa najdroższe auta: luksusowe BMW z 2011 roku, którym jeździł prezes Marcin P., oraz Mercedesa Citaro z 2000 roku, wycenionego na 137 tys. zł. Ale nie brakuje też chętnych na Volkswageny. Niemal połowa osób, które wpłaciły wadium, zamierza właśnie o nie walczyć. Ceny wyjściowe są zwykle o 15-20 proc. niższe niż rynkowe: Golf z 2011 roku wystawiony jest za 56,6 tys. zł natomiast tegoroczna Jetta za 67 tys. zł. Ceny skromniej wyposażonych modeli zaczynają się od 47-48 tys. zł.

Wśród licytujących przeważają osoby prywatne, ale wiele jest też firm i osób, które mają zarejestrowaną działalność gospodarczą. Niektóre z nich wpłaciły nawet po kilka wadium: rekordzista zdeponował 12 tys. zł., co oznacza, że ma prawo walczyć o 12 samochodów.

W sumie wszystkie auta wyceniono na nieco ponad 7,1 mln zł. Czy taką kwotę uda się uzyskać ze sprzedaży licytacyjnej? Środowisko syndyków jest w tej sprawie podzielone - Będzie dobrze, jak za pierwszym podejściem uda się sprzedać 30 - 50 proc. samochodów - uważa Witold Missła. - Na rynku jest bardzo duży wybór "używek", a dealerzy nowych aut już prześcigają się w promocjach tego rocznika. Może się okazać, że syndyk będzie musiał zorganizować drugą, a nawet trzecią licytację. Za każdym razem ceny wywoławcze będą niższe.

Jego zdaniem część osób, które wpłaciły wadium przyjdzie na aukcje, ale wielu zamierza czekać na obniżki. Na trzeciej licytacji ceny spadają zwykle jeszcze o 30-40 proc.

Wszystkie pieniądze, które uda się syndykowi wycisnąć z licytacji mają być wpłacone na rachunek masy upadłościowej. Po spieniężeniu wszystkiego pieniądze mają być podzielone między wierzycieli. - Dziś jeszcze nie można powiedzieć ilu ich jest, bo roszczenia można składać do 25 grudnia - mówi Dębiński.

Na początku grudnia rozstrzygnięty też będzie przetarg na sprzęt elektroniczny spółki. Koperty z ofertami można składać do 7 grudnia, w siedzibie syndyka Amber Gold. Wystawione są m.in. iPhony, iPad, telefony Samsung, Sony Ericcson, Nokia a także modemy i kamera Panasonic. Ceny wyjściowe: nowiutki iPhone 4S - 750 złotych, nieużywany iPad - 800 zł. Na aukcje wystawiane są nie tylko używane sprzęty, lecz także zupełnie nowe. Będą sprzedawany w pakietach po 26, 83 i 148 sztuk. Ich łączna wartość wyjściowa nie przekracza 215 tys. zł i - jak uważają eksperci od rynku elektronicznego - ich wartość z miesiąca na miesiąc będzie spadać.

Według wstępnego sprawozdania złożonego 17 września przez zarządcę przymusowego szacunkowa wartość majątku spółki wynosiła ponad 105 mln zł. W skład majątku wchodziło m.in. 11 nieruchomości, 140 aut, cztery autobusy, sprzęt IT, meble oraz kruszce i pieniądze zabezpieczone przez prokuraturę. Według sprawozdań syndyka, złożonych w sądzie, szacunkowa wartość majątku spółki wynosi ok. 112 mln zł. Pod koniec września gdański sąd poinformował, że łączna liczba wierzycieli Amber Gold wynosi co najmniej 15 tys., a wartość wymagalnych zobowiązań to ok. 700 mln zł. Jeżeli więc zapowiedziane aukcje zakończą się sukcesem, to i tak wierzyciele odzyskają po kilka, może kilkanaście procent tego co wpłacili klienci.

Autor: Jadwiga Marcińska