Ma wszystko, co może zadowolić pasjonata szybkiej sportowej jazdy samochodem. W najdłuższej, blisko 5,5-kilometrowej konfiguracji, wytyczono aż 26 zakrętów. Część jest dokładnym odwzorowaniem wiraży ze znanych z torów Formuły 1, w tym Silverstone, Nürburgring, Spa, Brands Hatch. Projektant Klaas Zwart chciał, żeby andaluzyjski tor Ascari ściągał jak najwięcej kierowców.

Dlatego ma tych konfiguracji sześć, od najłatwiejszej do najtrudniejszej, zestaw aut od 112-konnego Lotusa Elise do 600-konnych bolidów F1 i Driving Academy dysponującą liczną kadrą instruktorów. Dostępny przez cały rok Ascari jest dobrym wyborem - jak mówi Maurycy Kochański, kierowca wyścigowy i komentator Formuły 1 w Polsacie - dla każdego, kto szuka adrenaliny w jeździe samochodem na prawdziwym torze i kogo na tę adrenalinę stać. Firma Kochański Events zabiera na takie wyprawy kierowców, którzy zgłaszają się indywidualnie, i tych, którym firmy fundują je w ramach programów motywacyjnych czy integracyjnych dla kadry zarządzającej. Koszt wyprawy do Ascari Race Resort w Kochański Events to - przy 20 uczestnikach - średnio 10 tys. złotych od kierowcy, a w programie jest co najmniej jeden dzień jazd po torze, zwykle szkoleniowych. Im mniejsza grupa, tym koszt większy, a w dużym stopniu zależy on od kategorii samochodu i liczby okrążeń na torze.

Liczba kierowców amatorów, którzy chcą doskonalić swoje umiejętności, rośnie w Polsce z roku na rok. Organizują się w grupy i wynajmują tory na godziny albo korzystają z ofert specjalistów, byłych lub wciąż czynnych kierowców uprawiających motosport zawodowo. Mają świetne rozeznanie i kontakty w branży, znają tory wyścigowe i trasy rajdowe, prowadzą szkoły jazdy, potrafią zorganizować zajmujące wyprawy dla kierowców o różnym poziomie umiejętności.

Akademie bezpiecznej jazdy prowadzą m.in. Tomasz Kuchar, Tomasz Czopik i Maciej Oleksowicz. Adam Tuszyński, diler Mitsubishi, szkoli nabywców Lancera Evo w jeździe tym wybitnie sportowym modelem. Krzysztof Hołowczyc stworzył w Warszawie SuperCar Club, którego jest twarzą i współwłaścicielem, a który organizuje kilkudniowe wyprawy typu Gran Turismo. Ich częścią są wypady na tory wyścigowe. Tak było podczas zeszłorocznej podróży na Lazurowe Wybrzeże. Dzień przeznaczono na jazdy na słynnym torze Paul Ricard High Tech Test Track pod Marsylią. Jeśli - jak mówi Fernando Alonso, kierowca F1 - tor Ascari należy do najbardziej wymagających na świecie, to francuski do najbezpieczniejszych. Jak opowiada prezes klubu Kamil Dłutko, sześciu klubowiczów próbowało sił w wypożyczonych od zespołu wyścigowego Oreca autach Ferrari 430 Scuderia, Porsche 911 GT3 RS, Audi R8 V10 i Maserati GT MC Stradale. Czterogodzinna sesja kosztowała każdego z nich ponad 2 tys. euro.

Wyprawy dla VIP-ów wyłącznie na tory wyścigowe i do działających przy nich szkół jazdy proponuje Maurycy Kochański. Należy pod tym względem do najaktywniejszych organizatorów w Polsce. Współpracuje nie tylko z Ascari, ale też z zespołem AGS Formule 1, prowadzącym kursy jazdy bolidami F1 na Paul Ricard i Var Cir­cuit, oraz z The Racing School, która szkoli kierowców na brytyjskich torach Three Sisters, Donington Park czy Rockingham Motor Speedway. W najdłużej dzia­łającej w Europie szkole wyścigowej można pojeździć Ferrari F360, Porsche 911 Turbo, Lamborghini Gallardo, Aston Martinem Vantage V8, Audi R8, Arielem Atomem, bolidami formuł Ford, F3 i F1. Kierowców, którzy chcą się sprawdzić na torach zimowych, Kochański zachęca do jazd po zamarzniętym jeziorze w Finlandii w Juha Kankkunen Driving Academy.

Jazdy i dostęp do sportowych superaut ma w ofercie niemal każdy tor w Europie. Najciekawsze pochodzą z Wielkiej Brytanii, w której zresztą jest też najwięcej torów - aż 32. Oferty są adresowane nie tylko do zaawansowanych kierowców, ale też tych, którzy nie mają doświadczenia wyścigowego. Podczas Track Days mogą więc wypróbować na torze własny samochód albo skorzystać z aut wypożyczonych tam na zasadzie "Pay and Play", czyli "płać i baw się", albo "Arrive-and-Drive", a więc "przybywaj i trenuj". Choćby na Caldwell Park czy Croft Circuit.

Polscy kierowcy najbliżej mają na tor Kielce. Swoje umiejętności sprawdza na nim regularnie Tomasz Grzybowski, profesor Collegium Medicum UMK w Bydgoszczy, uczestnik klubu Hołowczyca. SuperCar Club organizuje na kieleckim torze jazdy doszkalające. Klu­bowicze nazywają je czasem "pojeżdżawkami", zwykle używają Lan­cerów Evo IX i X oraz Subaru Imprez STi.

- Uczymy się wybierania optymalnego toru jazdy, hamowania i przyśpieszania we właściwym momencie, wcho­dzenia w zakręt i wychodzenia z niego. Takie treningi eliminują przyzwyczajenia nabyte podczas codziennej jazdy, dodają pewności w prowadzeniu auta, uczą wyprzedzania zdarzeń na drodze. Szybkie pokonanie trasy nie zależy od brawury, ale od techniki jazdy - opowiada Tomasz Grzybowski, który prywatnie jeździ Lancerem Evo X. Podczas ostatniej wyprawy do Kielc klubowicze Hołowczyca skupili się na szukaniu limitów w wolnych i szybkich zakrętach, balansowaniu środkiem ciężkości auta, poznawaniu granic jego przyczepności, a nawet umiejętnym ich przekraczaniu. Sportowa jazda fascynuje Grzybowskiego. - Dzisiaj jednak mniej inwestuję  w sprzęt, a więcej w swoje umiejętności, rozwój jako kierowcy - mówi.

Zainteresowanie wyprawami torowymi rośnie i SuperCar Club będzie ich organizował więcej. Na różnych torach.

- Klubowicze chcą jeździć coraz pewniej. Są ta­cy, którzy szukają przyjemności w prowadzeniu auta w granicach jego możliwości, w panowaniu nad nim przy prędkościach, przy których większość kie­rowców sobie nie radzi - mówi Kamil Dłutko. Zapewnia, że tory dobierane są stosownie do aktualnych umiejętności zainteresowanych. Na wymagający Nürburgring nie wziąłby wyścigowych nowicjuszy, na Tor Poznań, owszem.

- Nowicjusze nie powinni wybierać się na zbyt skomplikowane tory, których przejechanie jest trudne technicznie - dodaje Maurycy Kochański.

Na wyprawy zabiera kierowców o podobnych kwalifikacjach i pod takim kątem tworzy dla nich programy, dobiera auta. Próby na torze zaczyna od słabszych i łatwiejszych,  kończy na mocniejszych, trudniejszych do prowadzenia. Autem na początek może być Lotus Elise, dla kierowców, którzy lubią motosport, lepsze będzie mocniejsze auto Formuły Renault 1600 lub Formuły BMW. Obie formuły to dla wielu kierowców pierwszy - po kartingu - krok do kariery wyścigowej. Tak było m.in. w przypadku kierowców Formuły 1 Sebastiana Vettela, Nico Rosberga, Nico Hülkenberga, Roberta Kubicy.

Karting to pasja Marcina Kłody, dyrektora zarządzającego Mobica US, kalifornijskiej filii brytyjskiego dostawcy oprogramowania do urządzeń mobilnych. Kłoda jeździ gokartami KZ2, które mają silniki o pojemności 125 cc i 6-stopniową sekwencyjną, przyśpieszają do setki w 3 sekundy i rozpędzają się do 180 km/h. W Polsce KZ2 jest niemal nieznany, odbywają się głównie zawody słabszych gokartów (kategorie Easykart 50 i 60). Tymczasem szef Mobica US startuje w wyścigach KZ2, zwanych kiedyś Formułą C, a sukcesy odniósł m.in. na torach Autodrom Sosnova w Czechach i Seedworld pod Wiedniem. Na mniejszych gokartach kilka razy wywalczył  medale pucharowych zawodów w Polsce. Marzy zaś o udziale w prestiżowym wyścigu w Las Vegas. Choć karting to zwykle przystanek w drodze do formuł samochodowych, Kłoda kariery w takich wyścigach nie planuje. Może jednak zmieni zdanie, jeśli znajdzie sponsorów.

Tymczasem może amatorsko jeździć na torach wyścigowych, doskonaląc umiejętności i zbierając doświadczenia. Choćby na testowym torze Lotusa w Hethel w Wielkiej Brytanii (pod Norwich). W ramach działającej tam Lotus Driving Acade­my można poznać modele tej marki, łącznie z GT4. Szefem instruktorów jest Martin Donnelly, były kierowca Formuły 1. Koszt kursu podstawowego to 499, a trzystopniowego zakończonego testem na licencję Lotusa - 1899 funtów. Za kurs z indywidualną opieką instruktora coacha trzeba zapłacić 1399 funtów. Za jednego z najlepszych na Wyspach coachów dla kierowców uchodzi Aaron Scott. Ma licencję kategorii A - najwyższą w brytyjskim Association of Racing Drivers School - i prowadzi Race School na torze Truxton, jednym z najszybszych w Anglii. Na Bedford Autodrome, należącym (obok Brands Hatch i trzech kolejnych) do firmy MotorSport Vision, szkołę jazdy wyścigowej prowadzi inna znana postać w motosporcie - Jonathan Palmer. Był kierowcą F1 i organizatorem F2, jego syn Jolyon jeździ w GP2.

Wśród polskich entuzjastów sportowej jaz­dy głośno jest o Got­land Ring na bałtyckiej wyspie Gotlandia. Amatorzy ma­ją tu spory wybór atrakcji, od akademii jazdy po wyścigi o różne grand prix, na przy­kład wyścig organizowany tylko dla biznesmenów. Sezon rozpoczyna się 28 marca. Podczas tego Public Driving Day tor będzie dostępny dla każ­dego, kto chce się sprawdzić, także pod opieką Aleca Arho Havréna, do którego należy rekord jed­nego okrążenia. Godzinna lekcja z nim kosztuje 4,5 tys. koron. Havrén już przyjmuje zgłoszenia.

Bogdan Możdżyński