- Elżbieta Grala ze Zduńskiej Woli sprzedała samochód dwa lata temu. Dawno by o tej transakcji zapomniała, gdyby nie mandaty, które otrzymuje
- Mandaty dotyczą wykroczeń, których pani Elżbieta nie popełnia. Pojawiają się pomimo prawidłowego zgłoszenia sprzedaży samochodu w systemie CEPIK. Przychodzą nie tylko z Polski
- Sytuacja, w której znalazła się pani Elżbieta, może przytrafić się każdemu, bo problem jest systemowy
- Zachęcamy do oddawania głosów w specjalnej ankiecie umieszczonej pod artykułem
Pani Elżbieta w maju 2022 r. sprzedała swój 21-letni samochód w komisie. Następnego dnia, korzystając z profilu zaufanego, zgłosiła sprzedaż w systemie CEPIK. Wszystkie formalności przez panią Elżbietę zostały wykonane prawidłowo. Niestety, to nie pozwoliło uniknąć sytuacji, w której się teraz znalazła. Zresztą to problem systemowy i w takiej sytuacji może być właściwie każdy, kto sprzedaje samochód.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoSprzedała samochód, dostaje mandaty z Niemiec
Sytuację pani Elżbiety poruszają dziennikarze "Interwencji". Pierwszy mandat dotarł do niej po dwóch miesiącach – 200 zł za nieopłacone miejsce parkingowe. Później było tylko gorzej. Kolejne mandaty nie przestawały nadchodzić. Pomimo zaświadczenia z wydziału komunikacji potwierdzającego sprzedaż, Elżbieta Grala wciąż jest widoczna w systemie jako właścicielka pojazdu.
Wina leży po stronie komisu oraz kolejnego nabywcy, którzy nie dopełnili obowiązku przerejestrowania auta. Na tę przyczynę wskazuje Tomasz Kęsicki, dyrektor Departamentu Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców w rozmowie z dziennikarzami Polsatu. Na problem systemowy zwraca uwagę Bartosz Graś z Kancelarii Prawnej Graś i Wspólnicy. Zauważa on, że dla kupujących nieopłacalne jest przerejestrowanie pojazdu, bo mandat za nieprzerejestrowanie auta wynosi 250 zł. To mniej niż kwoty mandatów, które później trafiają na konto osoby, na którą pojazd wciąż jest zarejestrowany.
- Zobacz też, jakie są Mandaty w Rosji. Jakie kary płacą kierowcy w Rosji. Ciekawy jest wątek moskiewski - Auto Świat
Mandat przez błąd systemu
Starania pani Elżbiety o wyjaśnienie sprawy i odciążenie się od niesłusznych mandatów okazały się bezowocne. Zarówno wydział komunikacji, jak i policja nie przedstawiły skutecznego rozwiązania. Urzędy nie mogą udostępnić danych obecnego właściciela pojazdu. I mimo że wiedzą, że formalny nowy właściciel istnieje, to system mandatowy bazuje na danych o rejestracjach, a nie nabywcach. A jak to się stało, że pani Elżbieta dostaje też mandaty z Niemiec?
EUCARIS, europejski system wymiany informacji o pojazdach, jest zintegrowany z polskim CEPIK. To właśnie z tego systemu korzystają niemieckie służby, co tłumaczy, jak dane pani Elżbiety mogły zostać wykorzystane w Niemczech.
Policja korzysta z mierników, ale nie do kontroli prędkości
Abstrahując od przypadku pani Elżbiety, warto przypomnieć, że na drogach ekspresowych w Polsce policja wykorzystuje mierniki laserowe nie tylko do kontroli prędkości. Od połowy 2021 r. kierowcy poruszający się po polskich autostradach i drogach ekspresowych muszą stosować się do nowych wytycznych dotyczących zachowania bezpiecznego odstępu od poprzedzającego pojazdu. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, minimalna odległość między samochodami powinna stanowić co najmniej połowę wartości prędkości, z jaką się poruszają. Przykładowo, jadąc z szybkością 100 km/h, należy utrzymywać dystans minimum 50 metrów od samochodu jadącego przed Tobą.
Nieprzestrzeganie tej zasady może skutkować poważnymi konsekwencjami finansowymi. Mandat za zbyt mały odstęp między pojazdami może wynieść od 300 do 500 zł. Dodatkowo, kierowca naruszający te przepisy otrzyma również sześć punktów karnych, co może przybliżyć go do utraty prawa jazdy.