Wybór trasy do przetestowania Skody Superb był więc prosty. W ojczyźnie SkodyNaszą podróż rozpoczęliśmy pod koniec października w Warszawie. Już na starcie można było docenić mocne strony auta. Ponieważ podróż przewidywała wiele przystanków, na pokładzie nie mogło zabraknąć kilku mniej lub bardziej potrzebnych drobiazgów (kasety magnetofonowe, okulary, plany miast, atlas), a bagażnik musiał pomieścić dwie potężne walizki. 462 litry pojemności okazały się wartością w zupełności wystarczającą. Pierwszy odcinek podróży prowadził do czeskiej Pragi. Na zniszczonych polskich drogach auto spisywało się doskonale. Mimo szerokich opon (205/55 R 16) nawet koleiny nie były w stanie wyprowadzić Superba z równowagi. Dzięki dużemu rozstawowi osi zawieszenie świetnie radzi sobie także z tłumieniem nieregularnych nierówności i podróż do granicy przebiegła bardzo szybko. Ponieważ wyjazd z Warszawy odbył się późnym popołudniem, jeszcze w Polsce mogliśmy się przekonać o zaletach biksenonowych reflektorów - nawet najbardziej kręte drogi górzystych okolic Kudowy nie są niebezpieczne, jeśli kierowca może włączyć światła drogowe. Nocleg w Kudowie, rankiem szybkie formalności na granicy (ubezpieczenia, winiety na autostrady w Czechach i Austrii - ok. 75 zł) i wjechaliśmy do Czech. Na krótkim odcinku autostrady do Pragi po raz pierwszy odczuliśmy brak tempomatu (dostępny opcjonalnie), który przy tego typu podróżach byłby bardzo pomocny. Praga powitała nas niezbyt piękną pogodą i...żółtą blokadą na tylnym kole (opis poniżej). Ponieważ stolicaczeskich sąsiadów już wiele razy była celem naszych podróży, po krótkim spacerze i tradycyjnym tutejszym obiedzie (oczywiście knedliki) wyruszyliśmy w stronę Wiednia. Na Wiedeń!Kilka kilometrów za przejściem granicznym z Austrią rozpoczyna się droga ekspresowa, a później autostrada. Ponieważ w obu krajach obowiązują restrykcyjne ograniczenia prędkości, mimo niezbyt dużej odległości pokonanie tego odcinka zajęło nam sporo czasu. Wtedy doceniliśmy doskonale wyprofilowane fotele Superba.Wąskie uliczki starego Wiednia były jedynie zapowiedzą tego, co czekało nas parę dni później we Włoszech. Bardzo pomocny okazał się też czujnik parkowania. Przy jednostajnej jeździe po drogach Austrii ważący niecałe 1,5 tony Superb palił jedynie 6,3 l oleju napędowego na 100 km. W Niemczech na autostradach bez ograniczeń prędkości zużycie wzrosło o około 0,3 litra. Oczywiście nie omieszkaliśmy sprawdzić także licznikowej prędkości maksymalnej - Skoda rozpędziła się do 220 km/h (fabryka przewiduje 205 km/). Po krótkim zwiedzaniu uroczego Salzburga i noclegu w austriackiej stolicy narciarzy Innsbrucku przełęczą Brenner pojechaliśmy w stronę Werony. Sjesta, czyli... mamy czasWe Włoszech zupełnie inaczej podchodzi się do życia. Nikt specjalnie nie przejmuje się ograniczeniem na autostradzie do 130 km/h - wszyscy poruszają się około 20- 30 km/h szybciej. Co innego miasta - tu rzeczywiście granica "50" z reguły jest przestrzegana. Mediolan przywitał nas gigantycznymi korkami i... absolutnym brakiem miejsc parkingowych. Niemało kłopotu sprawiły nam "atakujące" z każdej strony jednoślady. Precyzyjny układ kierowniczy Superba dwa razy pozwolił nam uniknąć bliższego spotkania z rozpędzonym skuterem. Krótkie postoje powodowały od razu zaciekawienie przechodniów limuzyną z Czech. Amatorom mocnych wrażeń polecamy autostradę między Mediolanem i Genuą. Długi odcinek prostej zakończony jest serią zakrętów - rzadko który jest łagodniejszy niż 90 stopni. Tu można było docenić zawieszenie Skody - nigdy wcześniej nie wjeżdżaliśmy z taką prędkością w tak ostre zakręty. Nadwozie przechyla się, ale nawet przez moment nie mieliśmy wrażenia, że pojazd może wpaść w poślizg. Standardowe ESP czuwało, aby do tego nie doszło. Po krótkim pobycie w Genui (te same problemy co w Mediolanie) pojechaliśmy dalej w stronę Monte Carlo. Miasto hazardu i drogich limuzyn Po drodze odwiedziliśmy także dawną stolicę piosenki włoskiej - San Remo. O tej porze roku miasto jest trochę opustoszałe, ale pogoda naprawdę godna pozazdroszczenia - w październiku termometr zewnętrzny w aucie pokazywał 18 stopni i... po raz pierwszy od początku testu użyliśmy klimatyzacji. Przedostatnim miastem, które odwiedziliśmy, było Monte Carlo w księstwie Monako. Już po okolicznych drogach można zauważyć, że nie jest to miejsce dla przeciętnego Kowalskiego czy nawet Schmidta. Dużo częściej niż w innych częściach Starego Kontynentu spotkamy tu Ferrari, Mercedesy SL czy Rolls-Royce'y. Na tym tle nasz Superb prezentował się godnie. Drugiego Superba w Monte Carlo nie udało nam się jednak spotkać. Na koniec zostawiliśmy sobie Niceę. Miasto jest świetną bazą wypadową dla turystów, którzy chcą bliżej poznać Lazurowe Wybrzeże. Mieszkańcy Monako bardzo często robią tu zakupy. Trasa wyprawy do Monte Carlo i z powrotem liczyła ponad 4500 km i prowadziła przez 7 krajów (powrót przez Szwajcarię i Niemcy). Podczas podróży Superb przekonał nas dynamicznym i oszczędnym silnikiem oraz bardzo komfortowym wnętrzem. W ciągu całego testu nie wydarzyła się żadna usterka ani awaria.
Superbem do Monte Carlo
Gdzie szukać słońca, gdy w naszym kraju robi się szaro, a dzień kończy się już krótko po 16? Oczywiście pozostaje nam niezawodne południe Europy. Tu nawet późną jesienią można liczyć na piękną pogodę i temperatury, które bardziej przypominają nasze lato.
Auto Świat
Superbem do Monte Carlo