Tona tego paliwa na giełdach kosztowała 260 USD, a za baryłkę ropy trzeba było wyłożyć w granicach 26-28 USD. Dzień po zamachu ropa skoczyła na ponad 30 USD za baryłkę, co było ceną najwyższą od kwietnia tego roku. Giełdowa cena Eurosuper Pb 95 podrożała do 300 USD za tonę, czyli do poziomu z końca maja, a w Orlenie szykowano się do podwyżki cen hurtowych. Nieco ponad tydzień potem cena ropy spadła do 20 USD, benzyna na giełdach kosztowała 200 USD, a więc najtaniej od ponad roku, a my płaciliśmy pod dystrybutorami 3,30 zł. Taka sytuacja utrzymywała się przez następny tydzień. Kraje OPEC zadeklarowały, że nie ograniczą wydobycia, giełdy przez dwa tygodnie sprzedawały benzynę 95-oktanową maksymalnie za 320 USD, a najtaniej nawet poniżej 200 USD, zaś na naszych stacjach twardo sprzedawano benzynę po 3,25 zł zł za litr.Nie było żadnych przesłanek do takich cen, z wyjąkiem jednej. Na Zachodzie benzyna również nie taniała. Orlen kieruje się zaś zasadą parytetu importowego, czyli sprzedaje swoje paliwa po takiej cenie, by była ona mniej więcej równa cenie paliw zakupionych i sprowadzonych z zagranicznych rafinerii. Problem w tym, że zaraz po 11 września podwyżki miały miejsce u nas, a nie na świecie. Według danych zbieranych przez Naftę Polską z przełomu września cena paliwa z importu była o 5-10 groszy niższa za litr niż na wszystkich stacjach Orlenu, Rafinerii Gdańskiej oraz koncernów zachodnich. Obniżki, zaledwie o 5 groszy, nastąpiły dopiero po ostrej krytyce byłego prezesa Polskiej Izby Paliw Płynnych Andrzeja Szczęśniaka oraz prezentacji wyliczeń w prasie ekonomicznej. Prawda jest taka, że mimo obecności na rynku kilkunastu podmiotów sprzedających paliwa w detalu mamy dwóch hurtowników. Ceny na rynku właściwie dyktuje Orlen, bowiem ma opanowane niemal jego 80 proc. Czyni to zaś po aptekarsku, po kilka groszy za litr. Na stacjach taką pojedynczą obniżką na ogół nikt ze sprzedawców się nie przejmuje i ceny zostają po staremu. Aktualności zaczęły nabierać słowa "pierwszego po Bogu" w benyznowym interesie saudyjskiego ministra do spraw ropy Ali al-Naimiego, który już w zeszłym roku stwierdził, że producenci ropy tracą lub zarabiają na każdej obniżce i podwyżce ceny baryłki tego surowca. Koncerny i państwa ze swym fiskalizmem nigdy nie przekładają od razu tych zmian na swoje cenniki, a czasem nie czynią tego wcale. I znowu nie zrobili nic. Także u nas. Z matematycznego rachunku wynika, że litr benzyny Pb 95 powinien kosztować poniżej 3 zł. Nie mamy jednak konkurencji, która wymusiłaby reakcje rynkowe.
Taktyka chciejstwa
Kiedy 11 września doszło do zamachu na WTC w Nowym Jorku, rozpoczęła się gra o ceny ropy i paliw. 10 września na naszych stacjach trzeba było płacić za benzynę bezołowiową Pb 95 średnio 3,25 zł.