Kierowcy przyzwyczajeni do tankowania na tańszych stacjach przy hipermarkecie czy innych samoobsługowych placówkach mogą przeżyć niemałe rozczarowanie. Od kilku dni różnica pomiędzy poszczególnymi stacjami wynosi zaledwie od 2 do 7 groszy na litrze paliwa, co do tej pory nie występowało na tym rynku.

Jeszcze kilka tygodni wcześniej różnice wahały się w granicy nawet 30 groszy na litrze, to natomiast przynosiło realne oszczędności dla klientów stacji "przyhipermarketowych". Ta sytuacja wywołała niemałe oburzenie wiernych klientów tańszego, nie zawsze gorszego paliwa.

Efekt Traffic

Duże różnice wynikały z polityki sprzedażowej, która miała na celu sprowadzenie do konkretnego centrum handlowego klientów. Tankując paliwo przy minimalnej marży - a czasami nawet bez niej - kierowcy chętniej robili zakupy w konkretnym sklepie, gdzie marże na poszczególne towary sięgały nawet 40 proc. To zasada znana z ekonomii nazywa się "efektem traffic".

Jak płacić nawet o 25 proc. mniej za paliwo:

Zatem skąd teraz wzięły się tak minimalne różnice?

- Po pierwsze niektóre stacje koncernów nie zareagowały jeszcze na zmiany cen po podniesieniu akcyzy i mogły przez to utrzymać ceny zbliżone do tych z ubiegłego roku - mówi Jakub Bogucki z portalu e-petrol.pl

- Tak mała różnica pomiędzy stacjami samoobsługowymi przy hipermarkecie, a klasycznymi koncernowymi wynika przede wszystkim z wcześniejszego zatowarowania paliwa. Na przykład Orlen mógł magazynować dużo większą ilość paliwa niż my i teraz sprzedawać w cenie porównywalnej do naszych stacji - dodaje Paweł Sitarski, Retail Business Manager z Neste Oil.

- Kiedy zapasy się skończą różnice powinny wrócić do tych, które obserwowaliśmy wcześniej - puentuje Bogucki.

A oznacza to, że za kilka dni ceny paliw w tradycyjnych stacjach koncernów mocno wybiją się w górę, a te przy hipermarketach zatrzymają się na obecnym poziomie, ku uciesze wspomnianych, wiernych kierowców.