Jest nieprzyjemnie. Dla nas – wybrańców losu – to nie ma znaczenia. Gdzie jesteśmy? W Hiszpanii, na torze Ascari położonym 3500 km na południowy zachód od Warszawy. Jest 9 rano, świeci słońce, a termometry wskazują 25 stopni. W myślach zadaję sobie pytanie: czy jesteśmy w raju? Prawie... Ascari Race Resort to prywatny tor wyścigowy, którego właścicielem jest Klaas Zwaart. Nie odbywają się tu żadne eliminacje Formuły 1, korzystać z toru mogą jedynie wybrańcy. To klubowicze (czyt. osoby z grubym potrfelem – karta członkowska kosztuje minimum 150 tys. euro) oraz uczestnicy akademii jazdy wyścigowej. Skąd w Ascari grupa z Polski? Byliśmy tam dzięki firmie Lotos Paliwa, która w nagrodę zabrała laureatów loterii „Tankuj Dynamic! Startuj po nagrody!”. Miałem to szczęście, że przypadł mi udział relacjonowania tej imprezy.Razem z nami był również Maurycy Kochański (mistrz Polski Formuły 2000), który wraz z instruktorami prowadził szkolenie z jazdy wyścigowej. Kurs rozpoczęliśmy od wizyty w szatniNa wszystkich uczestników czekały profesjonalne kombinezony, buty i kaski. Następnie przyszedł czas na teorię. Maurycy przedstawił zasady bezpiecznego poruszania się po torze, przekazał także podstawy wyścigowej jazdy. Podzieleni na dwie grupy wsiedliśmy do samochodów. Na pierwszy ogień poszły Lotusy Elize. Tymi pojazdami wraz z instruktorami przejeżdżaliśmy po torze 10-minutowe sesje. Siedzący na prawym fotelu instruktor (najczęściej kierowca wyścigowy z wieloletnim doświadczeniem) przekazywał kursantowi wiedzę dotyczącą sposobu pokonywania zakrętów, prędkości jazdy i miejsc, w którym należy rozpocząć hamownie. Gdy pierwsza grupa zgłębiała tajniki wyścigowej jazdy, pozostali uczestnicy mieli okazję spróbować swoich umiejętności na Speed Bugies. Na specjalnie przygotowanym, szutrowym torze tylnonapędowe pojazdy wyposażone w silnik ze sportowego motocykla o mocy 120 KM zapewniały mnóstwo rozrywki. Rywalizację dodatkowo wzmocnił pomiar czasu.Po jazdach Lotusami i Speed Bugies uczestnicy kursu ponownie zasiedli za kierownicami aut wyścigowych. Pojazdem szkoleniowym była wyścigowa wersja BMW 325. Tym razem w aucie nie było instruktora, gdyż zasiadł on za kierownicą Lotusa, za którym mieliśmy jechać po torze. Instruktor obserwujący w lusterku wstecznym kursanta w zależności od jego umiejętności nadawał tempo jazdy. W takim układzie obydwa auta przejechały kilka okrążeń. Druga grupa w tym czasie mogła pojeździć dwuosobowym bolidem Radical SR3. Ten wyścigowy pojazd wążący zaledwie 500 kg napędzany był 204-konnym, motocyklowym silnikiem z Suzuki Hayabusy. Siedzący za sterami doświadczony kierowca wyścigowy dawał popis możliwości swoich i auta. Potężne przeciążenia związane z przyspieszeniem, hamowaniem i szybką jazdą po zakrętach powodowały, że niektórzy uczestnicy jazd mieli problemy żołądkowe.By ostudzić emocje, organizatorzy zabrali nas na zwiedzanie obiektu. Odwiedziliśmy boksy, w których mechanicy przeprowadzali przegląd auta Formuły 1 (egzemplarze z lat 90. na torze Ascari biorą udział w serii wyścigów Euroboss). Mieliśmy okazję podziwiać także auta klubowiczów, które stały w pobliskim garażu. Wśród nich były m.in. bolidy F1 Jeana Alesiego i Gerharda Bergera, Formuły Renard, Ascari LMP 900, Ferrari i zabytkowe wyścigowe, motocykle.Na koniec dnia organizator zapewnił jeszcze jedną rozrywkę. Tym razem uczestnicy kursu mieli okazję sprawdzić swoje umiejętności na gokartach. I w tym przypadku nie brakowało emocji. Uzbrojeni w zdobytą tego dnia wiedzę przystąpiliśmy do prawdziwego wyścigu. Były półfinały i finały, a trasa wiodła po wytyczonej części toru. Emocji dostarczały zwłaszcza szykany, gdzie często dochodziło do kolizji. Jeden z zawodników był zafascynowany jazdą do tego stopnia, że przejachał kilka okrążeń z... nogą na hamulcu. Efektem było zapalenie się klocków hamulcowych.Dzień pełen emocji i wrażeń zakończyliśmy rozdaniem dyplomów, lampką szampana i pamiątkowym zdjęciem.