Zajął się tym pan Rysio - złota rączka z zaprzyjaźnionego warsztatu. Odciął dach, wstawił wzmocnienia. Jest też brezentowy dach, który w razie deszczu można szybko rozpiąć. Przeróbka kosztowała kilka tysięcy złotych, ale już wkrótce okazało się, że była to doskonała inwestycja.Pewnego dnia, parkując swój kabriolet, pan Rino zauważył odrapanego Trabanta. "To pewnie jakiegoś biednego staruszka" - pomyślał i zostawił za szybą kartkę z zaproszeniem do klubu Cartoon Trabant zrzeszającego miłośników tych pojazdów. Na odpowiedź czekał 3 tygodnie. Jakież było jego zdziwienie, gdy na spotkanie klubowe zamiast spodziewanego staruszka przyszła drobna, kruczowłosa dziewczyna, 22-letnia studentka fizyki i informatyki - Kasia Szober. Zamiłowanie do Trabantów, jak i sam pojazd, odziedziczyła po ojcu. Oboje właścicieli Trabantów szybko połączyła nie tylko wspólna pasja motoryzacyjna, ale też wielkie uczucie. Po 8 miesiącach znajomości podjęli decyzję, że się pobiorą. Czy pojadą do ślubu Trabantem? Pewnie tak. Na razie jeżdżą wspólnie na wszelkie zloty właścicieli Trabantów - takie jak ten, z którego prezentujemy zdjęcia. Zlot odbył się w Bełchatowie, przybyło nań z całego kraju 135 uczestników w 75 maszynach. Były Trabanty wystylizowane na amerykańskie Jeepy (ekipa z Gdańska), były auta wyposażone w supersprzęt audio o mocy kilkuset watów, były Trabanty po tuningu: z aluminiowymi felgami, dodatkowymi lampami, spoilerami itp. Oczywiście nie zabrakło tradycyjnych na tego typu imprezach zawodów w pokonywaniu slalomu na czas oraz tzw. palenia gumy. Ta konkurencja polega na buksowaniu kół w miejscu (przy zaciągniętym ręcznym hamulcu) aż do momentu, kiedy nagrzana guma pęknie z hukiem. Wygrywa kierowca, który ten spektakularny efekt uzyska w jak najkrótszym czasie.
Galeria zdjęć
Trabantem do... serca
Trabantem do... serca
Trabantem do... serca