To i tak o 25% więcej niż dopuszczalne maksymalne prędkości w większości państw członkowskich UE, tłumaczy poseł Parlamentu Europejskiego.

Davies swoją propozycję podpiera względami zmniejszenia emisji dwutlenku węgla do atmosfery oraz poprawą bezpieczeństwa energetycznego Unii Europejskiej. "Samochody konstruowane są w taki sposób aby osiągać maksymalne prędkości. Producenci zapominają jednak o konsekwencjach tych działań" - twierdzi brytyjski poseł. "Pojemność silników mogłaby być więc mniejsza, a auta przez to byłyby cichsze, lżejsze, nie marnowałyby tyle paliwa co obecnie, nie mówiąc już o redukcji emisji CO2" - dodaje Chris Davies.

Stąd pomysł na wprowadzenie elektronicznych ograniczników prędkości montowanych do nowych samochodów. Nowe urządzenia pozwalałyby rozpędzać się do maksymalnie 162 km/h (101 mph).

Zdaniem polityka, Unii Europejskiej będzie trudno sprostać nałożonym na siebie wymaganiom, które dotyczą ograniczenia emisji toksycznych związków przez pojazdy do poziomu 130 g/km do 2012 roku. W zamian Davies proponuje ustalenie nowych, bardziej realnych jego zdaniem terminów: zmniejszenia emisji CO2 do 2015 roku do 120 g/km i do 95 g/km do 2020 roku.

O ile pomysł stłumienia maksymalnych prędkości w samochodach wydaje się być na dzień dzisiejszy mocno przesadzony, choć wcale nie niemożliwy do spełnienia, o tyle w przypadku dyrektyw mających na celu stopniowe zmniejszenia poziomu emisji CO2, brytyjski europarlamentarzysta może mieć rację. Już teraz narzucone przez Brukselę na producentów samochodowych wymogi mocno godzą w ich interesy. Kolejne bardziej rygorystyczne zmiany mogą kosztować wytwórców nawet kilka miliardów euro. Potwierdza to również sam szef BMW, Norbert Reithofer, który w jednym z wywiadów przyznał, że ograniczanie emisji CO2 o każdy kolejny gram wiąże się z coraz większymi nakładami finansowymi. Nie dziwi więc fakt, iż producenci naciskają na władze UE aby ta zdecydowała się rozciągnąć w czasie proces wprowadzenia ograniczeń.

Wprawdzie producenci samochodów sami zobowiązali się, że do 2008 r. ograniczą emisję dwutlenku węgla do minimum 140 g/km, jednak wartość ta ma być średnią dla całej branży. Trudno bowiem wymagać od tych firm, które mają w swojej ofercie duże i sportowe modele, by osiągnęły podobne wyniki jak te, specjalizujące się w małych miejskich i oszczędnych pojazdach.

Proponowany przez Chrisa Daviesa projekt jeszcze w tym miesiącu ma zostać przedstawiony unijnemu parlamentowi. Istotnych decyzji można spodziewać się jednak dopiero jesienią. Wówczas Bruksela przedstawi konkretne stanowisko w sprawie podjęcia nowych działań zmierzających do ograniczenia emisji dwutlenku węgla w samochodach.