- Na torach jednej z kłodzkich linii kolejowych pojawił się samochód
- Gdy w stronę samochodu zbliżał się pociąg, w aucie już nikogo nie było
- Kierowcy grozi 8 lat więzienia za sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym
- Dużo czytania, a mało czasu? Sprawdź skrót artykułu
Była już noc, gdy 45-letni kierowca wracał swoim samochodem do domu, będąc po kilku, a może kilkunastu kolejkach. Jaka dokładnie była sekwencja wydarzeń, nie wiadomo, ale pewne jest, że nagle samochód zjechał z drogi i znalazł się na torach, gdzie beznadziejnie utknął. Kierowcy nie udało się zjechać, wysiadł więc z samochodu i poszedł piechotą. Problem w tym, że choć nocą ruch a torach nie jest zbyt duży, to jednak coś jeździ. Szczęście, że maszynista pociągu towarowego w porę dostrzegł przeszkodę i wyhamował skład.
Kierowca Audi nie zdążył nawet w spokoju wytrzeźwieć
Gdy na miejsce przyjechała policja z ekipą do ściągnięcia pojazdu z torów, stwierdzono tylko, że kierowcy nie ma w pobliżu, ale jest samochód, po którym da się dotrzeć przynajmniej do właściciela. Szybko ruszyli pod adres, gdzie owszem, zastali właściciela. Był dość mocno pijany.
Poznaj kontekst z AI
Kierowanie po pijanemu to drobiazg przy innych zarzutach
Badanie wykazało 2 promile alkoholu we krwi, co z grubsza oznacza, że kierowcy grozi odpowiedzialność za kierowanie w stanie nietrzeźwości – więzienie i konfiskata samochodu. Ale to jeszcze nic, bo porzucenie auta na czynnym torowisku prokurator uznał za sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. 45-latek przyznał się do wszystkiego, grozi mu do ośmiu lat więzienia.