Volkswagen generacji B8 jest jednym z pierwszych Passatów, które naprawdę mogą zrobić wrażenie! Zestaw mocnych linii i opływowych kształtów co prawda tworzy niezwykle ułożoną całość, jednak bryle bez wątpienia nie brakuje też nowoczesności i świeżości. W przypadku testowego Alltracka auto dodatkowo zostało zestawione z nadwoziem kombi, czarnym lakierem, chromowanymi akcentami, zwiększonym prześwitem i wyśmienitymi reflektorami. A to sprawia, że przykuwa spojrzenia i ludzie oglądają się za nim na ulicach miast.
W kabinie pasażerskiej panuje specyficzny, niemiecki klimat. Wszystko jest uporządkowane, a ergonomia obsługi utrzymuje się na najwyższym poziomie. Mimo iż Niemcy mają raczej opinię skostniałych stylistycznie, w Passacie postawili na powiew świeżości. Dla przykładu auto nie posiada standardowych zegarów, a duży i kolorowy ekran. Dzięki temu kierowca może zastąpić odczyty z komputera pokładowego np. mapą z nawigacji. Elektroniczne zegary mają właściwie tylko jedną wadę. Są zdecydowanie przeładowane podziałkami i wskaźnikami. Przez to okazują się mało czytelne.
Ogromnym plusem kabiny Passata Alltracka są fotele. Siedziska obite brązową skórą wyglądają jak dzieła sztuki industrialnej. Jednocześnie podróżowanie na nich to czysta przyjemność. Fotele dopasowują się do kształtu sylwetki - dosłownie obejmują ciało kierowcy i pasażera - oraz pozwalają na zajęcie idealnej pozycji w aucie. W efekcie nawet podczas długiej jazdy nie są w stanie spowodować bólu kręgosłupa.
2 litry, skrzynia DSG i 240 koni
Po naciśnięciu przycisku startującego Passat ożywa. Włączają się elektroniczne zegary i ogromny ekran komputera pokładowego, wysuwa projektor zaraz przed przednią szybą oraz rasowo zaczyna powarkiwać silnik. Pod maską testowego Alltracka pracował 2-litrowy diesel. To typowa jednostka dla współczesnych Volkswagenów, mimo wszystko ma nietypową moc. Oferowała nie 150, nie 190, a 240 koni mechanicznych. Jako że miałem do czynienia z Passatem uterenowionym, napęd był transferowany na cztery koła. Uzupełnieniem układu stała się 7-biegowa przekładnia DSG.
Diesel jest naprawdę wyśmienity! Pracuje bardzo gładko, a jednocześnie ma nieprzebrane pokłady siły i jest mistrzem sprintu. 500 Nm momentu obrotowego sprawia, że ważące 1700 kilogramów auto osiąga pierwszą setkę w zaledwie 6,4 sekundy. Na światłach nawet w dużym mieście ciężko znaleźć Passatowi równego przeciwnika. Układ napędowy ma też i wady. Po pierwsze skrzynia DSG nie potrafi gładko ruszyć z miejsca - zawsze musi delikatnie szarpnąć. Po drugie przy prędkości autostradowej w kabinie robi się dosyć głośno, a to oznacza, że przydałoby się dodatkowe, ósme przełożenie w skrzyni.
Po trzecie mało zachęcająco wypada spalanie. Volkswagen deklaruje, że Alltrack potrzebuje średnio 5,5 litra oleju napędowego na pokonanie stu kilometrów. Wynik spokojnie można jednak włożyć między bajki. Tak niskiego zapotrzebowania na paliwo z całą pewnością nie uda się osiągnąć prawdopodobnie nawet emerytom. Układ napędowy aż prowokuje do głębszego wciskania pedału gazu, a to musi się odbić na wynikach spalania. Sytuacji za specjalnie nie ratuje nawet system Start-Stop. Podczas testu Passat potrzebował średnio około 7 litrów na pokonanie stu kilometrów.
Drobna uwaga. Przed rozpoczęciem jazdy warto wyłączyć asystenta pasa ruchu. System pilnuje, aby samochód w sposób niekontrolowany nie zmieniał kierunku jazdy. Intencje elektronicznego wspomagacza są jak najlepsze. Niestety to nimi wybrukowane jest piekło. Lane Assistant najlepiej wie jakim torem powinien poruszać się pojazd. Wiedzy tej nie zachowuje jednak dla siebie, a walczy z prowadzącym o kierownicę. Podczas jazdy czuć jak koło dosłownie wyrywa się z ręki i chyba nie muszę dodawać, że wrażenie to jest co najmniej niepokojące.
Podwyższone kombi z genami coupe
Wyłączenie wtrącającego się asystenta jest o tyle oczywiste, że Passat Alltracka naprawdę dobrze trzyma się drogi. Zawieszenie Volkswagena jest sztywne i sprężyste, a układ kierowniczy pewny. Przy dużych prędkościach wspomaganie praktycznie przestaje działać, a to sprawia, że kierowca ma pełną kontrolę nad torem jazdy. Kombiak uwielbia ciasne zakręty, świetnie czuje się na autostradzie, a jednocześnie oferuje wysoki komfort jazdy w przypadku nawierzchni o niskiej jakości. Wysoki komfort resorowania jest o tyle dziwny, że auto testowe było wyposażone w 19-calowe obręcze aluminiowe oraz niskoprofilowe opony.
Kierowca powinien też uważać na system odczytujący znaki drogowe. Na jego wskazaniach można jak najbardziej polegać, jednak przez 90 procent czasu. System nie widzi znaku mówiącego m.in. o końcu obowiązywania ograniczeń prędkości. Poza tym bez wyraźnej przyczyny potrafi podnieść wartość wyświetlanego ograniczenia. Aby kierowca nie dał się wywieźć w kosztowne pole i nie otrzymał mandatu, chociażby kątem oka musi kontrolować sytuację na drodze i powinien sprawdzać, jakie znaki są przy niej ustawione.
System multimedialny działa w zasadzie bez żadnych zastrzeżeń. Radio nie gubi zasięgu, zestaw głośnomówiący za pomocą kilku kliknięć łączy się z telefonem, a nawigacja orientuje się w terenie i dobrze radzi sobie z wyznaczaniem prawidłowej trasy. Kierowca musi się jednak przyzwyczaić do tego, że po rozruchu auta system potrzebuje chwili czasu na załadowanie wszystkich ustawień. Przez kilka pierwszych sekund wydaje się być zatem bardzo powolny. Poza tym zdarza się, że nawigacja po przerwie podczas jazdy zmienia trasę. To w zasadzie żadna przeszkoda, ale początkowo kierowca może się czuć zdezorientowany.
Na koniec zostawiłem najmniej przyjemny temat - mianowicie cenę Alltracka. Passaty od zawsze są drogie, jednak model uterenowiony przechodzi sam siebie! Podstawowa wersja Volkswagena z tym silnikiem kosztuje 182 tysiące złotych. Po doposażeniu pojazdu we wszystkie możliwe gadżety elektroniczne, wartość transakcji rośnie do 240 tysięcy złotych. Passat ze zwiększonym prześwitem wygląda drogo, ale absolutnie nie na ćwierć miliona złotych. Dla jednych fakt ten będzie zaletą, dla innych wadą.
Volkswagenowi Passatowi Alltrackowi z całą pewnością nie da się odmówić ogromnej wartości. To auto, w którym można pokonywać setki kilometrów bez żadnych objawów zmęczenia, które sprawdzi się i na rodzinnych wyjazdach, i w czasie służbowych podróży oraz którym można nawet ścigać się spod świateł. Niestety ma jedną ogromną wadę. A nazywa się ona ćwierć miliona złotych. Jeżeli ktoś jednak będzie w stanie przełknąć wygórowaną cenę, zakupu potwora wyposażonego w 240-konnego diesla raczej nigdy nie pożałuje.