Nie od dziś wiadomo, że przyłapanie kierowcy na wykroczeniu to dla samego zainteresowanego frustrujące wydarzenie. Złość zazwyczaj zostaje spotęgowana, gdy okazuje się, że informacja dotycząca złamania jakiegoś przepisu dociera pocztą, i to dzień po zignorowaniu kodeksu drogowego. Trudno się dziwić, że większość kierowców, łagodnie rzecz ujmując, nie przepada za fotoradarami. Okazuje się jednak, że 2000 kierowców z Baltimore w stanie Maryland w USA ma ku temu dodatkowe powody. Jak podaje WBAL-TV11 oficer policji, który zginął tragicznie w wypadku samochodowym "podpisał" każdy z nich, choć od jego śmierci minęły już miesiące. To niewątpliwy problem, bowiem każdy mandat dokumentujący przejazd na czerwonym świetle powinien zostać sprawdzony przed wysłaniem go do winowajcy. Miejscy urzędnicy twierdzą, że mieszkańcy otrzymali niewłaściwie wystawione mandaty, ale że przed wysłaniem zostały jednak zweryfikowane. Można się jednak spodziewać, że gdy dojdzie do rozstrzygnięć to twierdzenie nie będzie miało żadnego znaczenia, a sąd w Baltimore przez najbliższe miesiące będzie bardzo zajęty. Tak swoją drogą, dlaczego o wszelkie nieprawidłowości posądzani są głównie Polacy, skoro, jak pokazuje rzeczywistość, "cuda" zdarzają się na całym świecie?