Michał Szymaczek, Onet: Niektórzy mówili, że do golenia używał Pan piły łańcuchowej, spał Pan do góry nogami, jak nietoperz i nazywali Pana oswojonym kierowcą wyścigowym. Czy któreś z tych niezwykłych stwierdzeń jest prawdziwe?

Ben Collins: Przyznam, że nie słyszałem wcześniej tego z piłą łańcuchową, ale bardzo mi się podoba. Ale nie, to wszystko nieprawda, choć to bardzo zabawne. W programie zawsze puszczali te teksty kiedy ja akurat jeździłem po torze, więc na szczęście nie miałem okazji tego słuchać. Zamiast tego w czasie jazdy włączałem głośno dobrą muzykę.

Przez niemal osiem długich lat udawało się Panu utrzymywać w tajemnicy swoją tożsamość. Jak to możliwe? Ktoś przecież musiał o tym wiedzieć - przyjaciele, koledzy z pracy, przede wszystkim rodzina. Jak wyglądało Pana życie prywatne?

To było nawet zabawne, taka gra w kotka i myszkę z mediami. Na początku tożsamość Stiga znały jedynie dwie osoby - mój szef i jedna osoba z produkcji.

Czyli prowadzący program (Jeremy Clarkson, Richard Hammond i James May) nie byli wtajemniczeni?

Nie, choć z czasem to odkryli. Zdradzenie takiej informacji Jeremiemu Clarksonowi już na samym początku byłoby zbyt ryzykowne, bo jest bardzo gadatliwy (śmiech). Poprzedni Stig wytrwał zaledwie osiem miesięcy. Moim celem było pobicie tego wyniku.

Utrzymanie tajemnicy nie było łatwe i musiałem podjąć szczególne środki ostrożności. Musiałem do pracy jeździć w balaklawie (ognioodporna wyścigowa kominiarka), byłem bardzo skryty przy mojej rodzinie i przyjaciołach, szczególnie tych bardziej gadatliwych. W końcu jednak wszystko zaczęło powoli wychodzić na jaw.

Gdzieś na początku mojej pracy w Top Gear daliśmy wywiad dla duńskiej telewizji. Nie miałem wcześniej doświadczenia w tej kwestii i nie wiedziałem czy to dobry pomysł. Później okazało się, że było to błąd. Pewna urodziwa Dunka zachęciła mnie - Stiga - do rozmowy przed kamerą. Byłem oczywiście w kasku.

To było jeszcze przed erą popularności Youtube'a, ale już dwa lata później wywiad krążył po sieci. Wtedy jeden z moich znajomych trafił na to nagranie i rozpoznał w nim mój głos. Tak więc krok po kroku tajemnica wychodziła na jaw. Już około 2008 roku wiedziało o mnie tak wiele osób, dlatego pomyślałem, że przyszedł czas na ujawnienie się.

Tak więc to wszystko doprowadziło Pana do napisania autobiografii?

Tak, dokładnie tak.

Niemal osiem lat to prawie 20 procent całego Pana życia. To bardzo długo. Czy bycie Stigiem zmieniło coś w Pana życiu?

Tak, śpię teraz do góry nogami i robię inne dziwne rzeczy (śmiech).

Myślę, że noszenie takiego tajemniczego uniformu wpływa na zachowanie i dodaje "mocy". Szczególnie mężczyźni są podatni na tego typu historie i zaczynają zachowywać się inaczej, niż zwykle. Najfajniejszą rzeczą dotyczącą Stiga było to, że był tajemniczy, "niezniszczalny" i najszybszy na świecie. Będąc w tym stroju czułem moc i myślę, że byłem dzięki temu szybszy. Jestem kierowcą wyścigowym i moją ambicją jest jak najszybsza jazda. Mam nadzieję, że ta "moc" Stiga we mnie pozostała.

Stig - wywiad z legendą:

Czy był Pan zazdrosny o popularność Stiga? W pewnym sensie ta postać "kradła" Pańską popularność. Wszyscy przecież znają Stiga, a Ben Collins był znany niewielu osobom.

Dla mnie sytuacja ta była idealna, bo na co dzień jestem raczej nieśmiały, szczególnie przed kamerą. Cieszyło mnie to, że mogę po prostu wykonywać pracę, którą kocham. Kiedy zaczynałem pracę w Top Gear, pracowało tam niewiele osób, a oglądalność w Wielkiej Brytanii była na poziomie dwóch milionów widzów. Obecnie jest to osiem milionów na Wyspach i aż 500 milionów na świecie. Ja sam, jako człowiek wcielający się w Stiga, nigdy nie byłem znany. Było mi z tym dobrze, ponieważ mogłem spokojnie wykonywać swoją pracę.

Jak zatem radzi sobie Pan z popularnością, której doświadcza Pan w tym momencie?

Tak naprawdę mam wielką frajdę. Cieszę się z napisania tej książki i z tego, że wyszło polskie tłumaczenie. To wiele dla mnie znaczy. Słyszałem też, że polska wersja jest bardzo dobrze przetłumaczona.

Cieszę się, że w końcu mogę przestać być tak tajemniczym, bo ciągłe okłamywanie bliskich osób, które pytały co robię, było coraz bardziej męczące. Poza tym mogę teraz podzielić się z czytelnikami tym, co przeżyłem przez ostatnich kilka lat, a co utrzymywane było w sekrecie.

Ben Collins - Stig i Michał Szymaczek (Onet)
Ben Collins - Stig i Michał Szymaczek (Onet)

Jak opisałby Pan swoje relacje z prowadzącymi program Top Gear z czasu przed i po napisaniu autobiografii? Czy wciąż się spotykacie? Macie ze sobą jakiś kontakt?

Mam w wielu dobrych znajomych z ekipy Top Gear, którzy wciąż są moimi przyjaciółmi. Nadal mamy wiele szalonych pomysłów i w tej kwestii nic się nie zmieniło. Najtrudniejszy był jednak fakt pracy dla BBC. Kiedy postać Stiga rosła w siłę i przynosiła sporo pieniędzy, jedyną opcją było siedzieć cicho. Kiedy więc powiedziałem, że odchodzę, nie skończyło się to za dobrze. Podali mnie do sądu, ale zostałem oczyszczony z zarzutów, bo przecież mam prawo do opisywania swoich wspomnień. Cieszę się więc, że wygrałem w sądzie. Po tym wszystkim oczywiście relacje z kierownictwem stacji popsuły się, ale ucieszyłem się, kiedy dwa tygodnie temu zadzwonił do mój dawny szef z Top Gear. Był na mnie wściekły, ale zrobiliśmy wspólnie z Top Gear fantastyczny film dla żołnierzy, który służyli w Afganistanie i stracili tam ręce czy nogi. Nakręciliśmy ich przygotowania do startu w Rajdzie Dakar dla niepełnosprawnych.

Jak zareagował Pan na słowa Jeremiego Clarksona, który nazwał Pana "chciwym idiotą"?

Wydaje mi się, że mógł to powiedzieć patrząc w lustro... Może kiedy się golił... (śmiech)

Stig jest znany z testowania niezliczonej ilości supersamochodów. Czy może Pan podać pięć najlepszych i pięć najgorszych aut, jakimi Pan jeździł?

Jednym z najlepszych jest Łada Riva. Lubię ją, bo jest tylnonapędowa, niedroga i można nią jeździć w poślizgach. Ale najlepszy samochód moim zdaniem to Ferrari 458. Kocham to auto, jest absolutnie fantastyczne. To najlepiej trzymający się drogi  samochód na świecie. Poza tym Bugatti Veyron, bo jest nierozsądnie szybkie. Co dalej... Porsche Carrera GT jest bardzo przyjemne. No i Dodge Challenger z 1970 roku.

A teraz najgorsze... TVR jest z pewnością na szczycie tej listy. To kawał marnego samochodu. Co dalej? Hmm... Trudno mi znaleźć inne naprawdę marne auto.

Która z gwiazd, prowadzących w Top Gear samochody za rozsądną cenę, zaskoczyła Pana najbardziej i zapadła Panu w pamięć?

Tom Cruise mnie zaskoczył najbardziej. Spodziewałem się po nim zupełnie innego zachowania, bo przecież jest niesamowicie sławny. Tymczasem był fantastyczny. Niezwykle skromny i  bardzo życzliwy dla każdego członka ekipy. Natomiast w samochodzie był ogromnie skoncentrowany i spostrzegawczy, co było dla mnie dodatkową atrakcją. Często bowiem pojawiające się gwiazdy nie są zainteresowane szybką jazdą, a wtedy nic nie mogę zrobić. Nie zmuszę ich do tego. A Tom Cruise zachowywał się bardzo profesjonalnie i trenował, żeby być coraz szybszym. Udało mu się uzyskać rekordowy czas okrążenia, a metę przekroczył na dwóch kołach, co niemal przyprawiło kilka osób o zawał serca.

Jak zachowywały się gwiazdy, kiedy były zmuszone do wysłuchiwania rad gościa ubranego w hełm i kombinezon wyścigowy? Bywały kapryśne i nieprzyjemne czy może zupełnie odwrotnie?

Myślę, że ci celebryci byli "dobrze wychowani". Osobiście uwielbiałem tę część mojej pracy. Pozwalało mi to bezkarnie obserwować ludzką naturę w jej najbardziej pierwotnej wersji. Wiele osób naprawdę obawiało się jazd i ich emocje były bardzo intensywne.

Zauważyłem na przykład, że kobiety zazwyczaj były lepsze, ponieważ potrafiły słuchać moich rad. Mężczyznom natomiast przeważnie wydawało się, że potrafią dobrze jeździć. Panie reagowały na moje słowa natychmiast, z facetami było gorzej. To była niezła zabawa.

Jakim samochodem jeździ Pan na co dzień?

Obecnie mam Audi S5 z benzynowym turbo. Świetnie trzyma się drogi i jeździ jak po szynach. Jest absolutnie fantastyczny. Wcześniej miałem wersję trzydrzwiową, teraz jeżdżę modelem pięciodrzwiowym, który wygląda bardziej elegancko. To wspaniały samochód.

Stig - wywiad z legendą:

Drugim autem jest Volkswagen Multivan, którym wożę swoją rodzinę - żonę i trójkę dzieci. Ma napęd na cztery koła, więc kiedy sypie śnieg, chce mi się śmiać z tych, którzy ślizgają się w miejscu, a ja moim vanem prę naprzód.

A więc niemieckie samochody górą?

Tak, niemieckie auta są naprawdę dobre.

Jaki jest Pana samochód marzeń? Taki, który chciałby Pan mieć w swoim garażu?

Kiedy byłem małym chłopcem, marzyłem o rajdowym Roverze ST1. Mój tata miał jego drogową wersję i zaraził mnie swoją miłością do tego auta. Chciałbym też mieć jakieś Ferrari. Są niezwykle szybkie. Pracuję nad tym...

Który samochód - z historycznych lub współczesnych - uważa Pan za "samochód wszech czasów"?

Nie mam jeszcze takiego, ale jestem żywo zainteresowany Renault 5 Turbo 2. Czekam na jazdę testową jednym z takich aut. Mam więc podejrzenie, że to może być mój kandydat na samochód wszech czasów.

Czy jest kierowca wyścigowy, którego Pan podziwia i próbuje go w pewnym sensie naśladować?

Myślę, że najważniejsze to żyć w zgodzie ze sobą. Rozwijać swoje umiejętności i pracować nad swoimi słabymi stronami. Budowanie swojej siły to kluczowy element prowadzący do sukcesów w motosporcie.

Ale jeśli chodzi o mojego bohatera, to jest nim Ayrton Senna. Uważam go za najlepszego kierowcę jaki kiedykolwiek żył. Wykazywał się ogromną charyzmą, zarówno na torze, jak i poza nim. Szanuję go.

Poza sportami motorowymi cenię Muhammada Ali, bo zawsze potrafił osiągnąć to, co wydawało się niemożliwe, mając przed sobą potężnych przeciwników.

Ben Collins - Stig Foto: Onet
Ben Collins - Stig

Jakim kierowcą jest Pan na co dzień? Raczej uważnym, czy może traktującym drogi jak tor wyścigowy?

Z pewnością nie są torem wyścigowym i nie traktuję ich w ten sposób. W dzisiejszych czasach drogi są bolesnym tematem, ponieważ z bezpieczeństwem jest coraz gorzej,  a samochody są coraz szybsze. Jest zdecydowanie za dużo kamer i przesadna kontrola ze strony władz, a nie ma odpowiedniego szkolenia kierowców. A to nie pomaga. Większą przyjemność sprawiało mi podróżowanie dziesięć lat temu. Jest wiele do zrobienia w tym temacie, bo jazda samochodem ma być przyjemna. A dziś nie jest.

Czy miał Pan kiedyś wypadek samochodowy lub też udało się Panu uniknąć zderzenia dzięki nieprzeciętnym umiejętnościom?

Tak, właściwie w zeszłym tygodniu miałem taką sytuację. Wracałem do domu lokalną drogą, kiedy z naprzeciwka ktoś zaczął wyprzedzać, jadąc prosto na mnie. Nie miałem gdzie uciec, ale musiałem znaleźć jakieś wyjście. Użyłem swoich wyścigowych umiejętności, przerzuciłem auto przez żywopłot, unikając przy tym zderzenia z drzewem, po czym wróciłem na drogę. To jedna z tych sytuacji, kiedy trzeba reagować naprawdę szybko. Podobnie jak na śliskiej, oblodzonej nawierzchni.

I znów wracam do tematu szkolenia kierowców, szczególnie tych młodych, żeby wiedzieli jak zachować się w ekstremalnych sytuacjach.

Czy miał Pan okazję jeździć po polskich drogach i widzieć polskich kierowców "w akcji"?

Właściwie to tylko byłem wożony. Zauważyłem, że wszyscy narzekają na stan dróg, tymczasem ja uważam, że są całkiem niezłe. W Wielkiej Brytanii mieliśmy ostrą zimę i teraz wszędzie straszą ogromne dziury.

Jacy kierowcy są Pana zdaniem najgorsi?

W Wielkiej Brytanii mamy stereotyp kierowcy białego vana. U was zdaje sie jest podobnie. Zazwyczaj najgorsi są kierowcy firmowy, którzy jeżdżą zbyt długo bez odpoczynku i stają się agresywni, a przez to ich jazda jest niebezpieczna, wymuszająca nieraz gwałtowne reakcje u innych kierowców.

Jest Pan typem kierowcy wyścigowego, który walczy do samego końca i nie odpuszcza. Mieliśmy tego świetny przykład podczas ostatniego wyścigu Le Mans, kiedy w ostatnich pięciu minutach zyskał Pan dwie pozycje, choć szefowie mówili, żeby spokojnie dojechać do mety. Czy stara się Pan słuchać swoich szefów czy tylko udaje i robi swoje?

Oczywiście, słucham swoich szefów, bo inaczej by mnie zwolnili (śmiech). Podczas Le Mans miałem sporo szczęścia, bo rano mogłem mocno naciskać, co zaowocowało naprawdę dobrymi czasami okrążeń. W Le Mans przede wszystkim trzeba dojechać do mety. Tor był mokry, ja miałem opony na suchą nawierzchnię, więc szybka jazda była ryzykowna, jednak udało się. Nasz wynik był tym ważniejszy, że zespół miał zaledwie sześć dni na odbudowanie samochodu, po tym jak został wcześniej kompletnie zniszczony.

Stig - wywiad z legendą:

Nie wygra wyścigu ten, kto nie ma jaj. Tak napisał Pan w swojej książce i pokazywał to Pan wielokrotnie w swojej karierze. Wygląda jednak na to, że sporty motorowe są niesprawiedliwe. Nie wystarczy bowiem, że kierowca ma talent, jak w Pana przypadku, ale musi mieć coś więcej, jak choćby bogatych sponsorów. Co Pan o tym sądzi?

Tak, dokładnie, to jest najgorsza strona sportów motorowych. Nie wiem jednak jakie jest rozwiązanie. Formuła 1 na przykład jest szalenie kosztowna. Dawniej jeździli tam wyłącznie najlepsi z najlepszych. Teraz tak nie jest. Ale to nie tylko Formuła 1. Le Mans też nie jest tanim sportem, podobnie jak NASCAR. Trudno więc się rozwijać, kiedy brakuje funduszy. A przecież widzowie chcą oglądać tych kierowców, którzy są najlepsi, a nie tych z najgrubszym portfelem...

Czego nauczył się Pan podczas służby w wojsku? Czy doświadczenia tam zdobyte wpłynęły na Pana lub może przydały się w pracy?

Czas spędzony w wojsku pozwolił mi ukształtować charakter i było to jedno z najlepszych doświadczeń w moim życiu. Musiałem polegać na samym sobie, było tylko moje ciało i ja, walczący z kolejnymi wyzwaniami. Spotkałem tam wiele wspaniałych osób, świetnych instruktorów, którzy zachęcali nas do przekraczania barier i swoich możliwości. Te doświadczenia pozwoliły mi zbudować moją pewność siebie i poznać się od każdej strony. To zostaje na całe życie.

Jaka była główna przyczyna wstąpienia do armii? Czy chodziło o realizację marzeń z dzieciństwa, kiedy chciał Pan zostać pilotem myśliwca?

Chodziło raczej o to, co powiedział Pan wcześniej - sponsorów. Ich brak zatrzymał moją karierę sportową, dlatego wstąpiłem do wojska. Chciałem zrobić coś, co miałoby sens i znaczenie. W armii mogłem służyć swojemu krajowi i być częścią tego całego systemu. W tym samym czasie jednak pojawiła się możliwość ścigania, co jest całym moim życiem. Miałem to szczęście, że mogłem robić obie rzeczy na raz.

Czy żałuje Pan czegokolwiek, co zdarzyło się do tej pory?

Nie, niczego nie żałuję. Wiele osób pyta mnie o to w kontekście odejścia z Top Gear. Ale to i tak przecież zbliżało się ku końcowi. A lepiej jest odejść samemu, niż zostać wyrzuconym. To był właściwy moment.

Jakie ma Pan plany na przyszłość? Przygoda ze Stigiem jest zakończona. Wraca Pan do wyścigów? Kolejna książka? Może kariera filmowa?

Kto wie, być może! Po sukcesie w wyścigu Le Mans będę kontynuował przygodę wyścigową z zespołem RML. To jest moja główna pasja - rywalizacja. Również granie w filmach. Mam nadzieję, że uda się znów jeździć w kolejnym odcinku Jamesa Bonda, gdzie ma być więcej szybkich samochodów. Granie w scenach pościgów jest tym, co kocham robić. To wspaniałe doświadczenie. Współpracuję z dużą grupą kaskaderów. Najlepszych na świecie. Ci goście są niesamowicie utalentowani. Pracujemy równolegle ze specjalistami od sztuk walki, od pirotechniki, z mistrzami wyścigów motocyklowych. Wspaniale jest pracować z ludźmi o tak dużym doświadczeniu i pasji.

Poza tym piszę kolejną książkę, która pojawi się za rok. Będzie dotyczyła techniki jazdy samochodem. Chcę przekazać swoje doświadczenie związane z zaawansowanymi trikami i techniką jazdy. Będzie to próba nauczenia ludzi tego, czego ja nauczyłem się dotychczas.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję również za to i za wspaniały prezent. Naprawdę mi się podoba!

Na koniec Ben Collins we właściwy sobie, żartobliwy sposób, pozdrowił Użytkowników Onet: "Dla fanów Onetu - ten kask leży teraz bezczynnie, więc czekamy na polskiego Stiga! Zgłaszajcie się i powodzenia!"

Rozmowa i tłumaczenie: Michał Szymaczek, Onet