Zgłoszenie o czworonogu, który bez żadnego nadzoru chodził po jezdni przy ul. Steczka, wpłynęło do straży miejskiej 18 września. Funkcjonariusze z Ekopatrolu, przyzwyczajeni do interwencji dotyczących mniejszych zwierząt, jak koty, psy czy lisy, tym razem musieli zająć się większym uciekinierem — ogierem.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoPoznaj kontekst z AI
Ogier zagrożeniem dla działkowiczów
Gdy mundurowi przybyli na miejsce, zastali konia, który swobodnie przechadzał się po ulicy. Na pobliskim pastwisku pasła się jeszcze klacz. Choć ruch w tym rejonie nie jest bardzo intensywny, sytuacja była niebezpieczna. "Przejeżdżają tam działkowicze na rowerach, a zwierzęta na drodze stanowiły poważne zagrożenie" — relacjonuje w komunikacie Andrzej Hinz ze straży miejskiej w Gdańsku.
Czytaj także: Koń bez jeźdźca nagle wybiegł na drogę S19. To nagranie mrozi krew w żyłach
Uciekinier recydywista wcześniej gonił kobietę
Po odprowadzeniu ogiera na pastwisko strażnicy zauważyli, że ogrodzenie działki było w opłakanym stanie. Mundurowi prowizorycznie naprawili je przy użyciu znalezionych na miejscu drewnianych desek i palików oraz taśmy ostrzegawczej. Jednak rozmowy z mieszkańcami ujawniły, że problem jest znacznie poważniejszy.
"Konie regularnie uciekają z pastwiska i biegają po całej dzielnicy" — skarżyli się okoliczni mieszkańcy. Jeden z nich opowiedział również o sytuacji, w której koń gonił starszą kobietę po jezdni.
Właściciel ogiera jest nieuchwytny. Sprawa w sądzie
Strażnicy próbowali skontaktować się z właścicielem zwierząt — zarówno telefonicznie, jak i osobiście, odwiedzając jego miejsce zamieszkania. Niestety, bezskutecznie. Na miejscu pozostawiono zawiadomienie z prośbą o kontakt, jednak właściciel nie odpowiedział.
Ze względu na brak reakcji i powtarzające się incydenty Ekopatrol zdecydował się skierować sprawę do sądu. Właścicielowi grozi odpowiedzialność za naruszenie art. 77 Kodeksu wykroczeń, który dotyczy niezachowania środków ostrożności przy trzymaniu zwierząt. W najłagodniejszym przypadku może otrzymać naganę, jednak kara grzywny może wynieść nawet 1000 zł. Jeśli sąd uzna, że zwierzęta stwarzały zagrożenie dla zdrowia lub życia ludzi, konsekwencje mogą być jeszcze poważniejsze.