Jak powiedział w poniedziałek dyrektor Zakładu Linii Kolejowych w Koszalinie (Zachodniopomorskie) Sławomir Puchowski, "1 mln zł to wstępne szacunki, faktyczna wartość szkód może być większa".

Wyjaśnił, że na razie orientacyjnie policzono straty w infrastrukturze kolejowej. "Nie wiadomo jeszcze, jaka jest wartość straty w wagonach, które należą do spółki Przewozy Regionalne. Przypuszczalnie trzy wagony będą nadawały się do kasacji" - dodał.

Do wypadku doszło w piątek rano kilkanaście minut po godz. 5 na drodze krajowej nr 6 Gdańsk - Szczecin.

Z dotychczasowych ustaleń policji wynika, że kierowca jadącego prawdopodobnie ze zbyt dużą prędkością TIR-a z naczepą załadowaną kilkudziesięcioma tonami sztucznego nawozu zbyt późno zauważył zamknięty przejazd i nie chcąc staranować czekających na otwarcie szlabanu samochodów osobowych zjechał na lewy pas, wjechał na tory i uderzył w pociąg pospieszny "Słowiniec" relacji Słupsk - Poznań.

W wypadku rannych zostało 7 osób. Dwie z nich, w tym kierowca TIR- a, trafiły do szpitala.

W wyniku wypadku na kilkanaście godzin został wstrzymany ruch kolejowy na przejeździe, bowiem wykoleiły się cztery wagony, zerwana została trakcja elektryczna na odcinku 400 m, całkowitemu zniszczeniu uległy 4 słupy energetyczne, wygięciu uległy szyny. Ruch na przejeździe udało się przywrócić dopiero o godz. 23.35 w piątek.

W Sycewicach prowadzone są prace naprawcze, które mogą potrwać co najmniej do wieczora w środę.

Wypadek w Sycewicach był największym w ciągu ostatnich 30 lat tego typu zdarzeniem na Pomorzu Środkowym. Postępowanie w tej sprawie wszczęła Komisja Badania Wypadków Kolejowych.

Sprawę bada też policja i prokuratura. Jak poinformował w poniedziałek rzecznik słupskiej komendy policji Jacek Bujarski, zdarzenie wstępnie zakwalifikowano jako katastrofę w ruchu lądowym. "Nikomu nie postawiono jeszcze zarzutów, na temat przyczyn wypadku muszą się najpierw wypowiedzieć biegli" - powiedział Bujarski.

Za sprowadzenie katastrofy w ruchu lądowym grozi do 10 lat więzienia.