To, że jednak może być inaczej, pokazuje właśnie Alpina. Na autostradzie podczas podróży ze stałą prędkością 160 km/h wciśnięcie pedału gazu powoduje natychmiastową zmianę przełożenia na niższe i wystrzelenie auta do przodu z taką siłą, z jaką potrafią zrobić to nowoczesne turbodiesle - właśnie na tym polega największa różnica. Oczywiście przyspieszaniu towarzyszą zupełnie inne wrażenia akustyczne - dźwięk silnika wydaje się być muzyką skomponowaną specjalnie dla tego samochodu, a jego barwa jest niemalże porażająca. Właśnie tego przede wszystkim brakuje i zawsze będzie brakować dieslom. Co sprawia, że B5 jest tak dynamicznym autem? Odpowiedź znajduje się za charakterystyczną nerką wlotu powietrza. 8-cylindrowy, widlasty silnik o pojemności 4,4 l wyposażono w kompresor, który zapewnia odpowiednią zwyżkę mocy już przy takich obrotach, przy których sprężarka M5 dopiero zaczyna się zastanawiać, co robić. W efekcie moc maksymalna jest podobna (choć przy mniejszych obrotach), ale 700 Nm maksymalnego momentu obrotowego Alpiny nie może się równać z 520 Nm w M5. Po prostu B5ulepiono z innej gliny i choć jest rasowym "sportowcem", bardziej nadaje się do codziennej eksploatacji. Aby wykrzesać moc z M5, trzeba mocno naciskać gaz, w Alpinie wystarczy jedynie delikatnie go muskać. Producent określa prędkość maksymalną B5 na 300 km/h, a "setkę" osiąga się w 4,7 s. Także 6-stopniowa skrzynia automatyczna dużo lepiej radzi sobie z przenoszeniem na koła tak olbrzymiej mocy - jest znacznie delikatniejsza. BMW Alpina B5 trafi do sprzedaży w Niemczech w lipcu i będzie kosztowało 89 900 euro. Droższa o 3 tys. euro wersja Touring pojawi się w listopadzie).
Wyścigówka dla smakoszy
Gdzie więc tkwi różnica między oboma autami? Choć M5 nie można z tego powodu robić wyrzutów (to w końcu rasowe auto sportowe), to jednak w ruchu miejskim dochodzą do głosu jego małe wady, np. brak mocy przy niskich obrotach.