Ostatni to zamarzające odpowietrzenie skrzyni korbowej (tzw. odmy), które może spowodować poważne uszkodzenie silnika. Niemiecka centrala Volkswagena już od dawna zna problem, ponieważ doszło do wielu przypadków całkowitego zniszczenia silnika - ale nie słychać nic o akcji serwisowej. W lutym 2002 "Auto Bild" opisywał przypadki nagłej "śmierci" małych silników. Podczas mroźnych dni aluminiowe motory 1.0 i 1.4 niemal seryjnie odmawiały współpracy. Wyjaśnienie: jeśli samochód jest użytkowany tylko na krótkich trasach, silnik nie ma czasu osiągnąć temperatury roboczej i porządnie się nagrzać. W układzie olejowym dochodzi do kondensacji wody, która spływa do miski olejowej. Gdy temperatura zewnętrzna spada do -8 0C lub niżej, powstała w misce olejowej zawiesina zamarza i zatyka otwór zasysania oleju w układzie smarowania. I tak podczas porannego rozruchu na zimno do układu rozrządu może dotrzeć za mało oleju, co powoduje uszkodzenia łożysk. Czasami zatkane przeloty mogą same się oczyścić, czasami tylko zaciera się silnik, ale może dojść również do pożaru. Akcji serwisowej nadal brakWedług VW sprawa dotyczy tylko samochodów, które "są użytkowane na ekstremalnie krótkich trasach" i "w ekstremalnie niskich temperaturach". Ponadto z pisma od Kulczyk Tradex (apla po prawej) dowiadujemy się, że w latach 2001 i 2002 przypadków zamarznięcia odpowietrzenia silnika było zaledwie kilkanaście, a wszystkim właścicielom samochodów udzielono pomocy. Czy aby na pewno? Marek Kocel z Zabrza w 2002 roku zgłosił się z tym problemem w swoim Golfie 1.4 16V do polskiego importera samochodów VW. Firma odmówiła jednak udziału w kosztach montażu podgrzewacza odmy, tłumacząc, że auto jest eksploatowane na krótkich odcinkach. W styczniu 2000 roku podobny wypadek spotkał Łucję Torbus z Bytomia, tyle że w jej dwuletnim wówczas Polo 1.0 doszło do kosztownego uszkodzenia silnika. Koszt naprawy (3400 zł) pani Łucja musiała pokryć z własnej kieszeni. Wysoki rangą pracownik VW AG (nazwisko znane redakcji) przyznał, że w Niemczech zanotowano około 5 tys. "szkód mrozowych" aluminiowych silników w samych tylko autach Volkswagena! Tego, że ogromnie brzemienny w konsekwencje błąd konstrukcyjny musi być znany producentowi od lat, dowodzą także wewnętrzne notatki serwisowe, które dostarczono do redakcji "Auto Bilda". W efekcie VW wprowadził od rocznika 2000 zmiany w produkcji seryjnej. Niestety, najpierw jednak tylko w autach na rynki skandynawskie, dopiero potem w pozostałych. Ale zamiast wezwać do serwisów wszystkie potencjalnie zagrożone pojazdy (w samych Niemczech 40 tys. Seatów Aros, 78 tys. VW Lupo, poza tym sporo Volkswagenów Polo i Golfów) i dokonać w nich niezbędnych poprawek koncern gigant właściwie nie zareagował. W Niemczech tylko najbardziej nieustępliwym klientom, którzy wytrwale walczyli o swoje prawa, a także tym, którzy już "zaliczyli" uszkodzenie silnika, zamontowano podgrzewany przewód odpowietrzania skrzyni korbowej. Pozostałych "przeczekano", aż upłynął termin gwarancji. Ci żyli w nieświadomości aż do pierwszych większych mrozów...A co w Polsce?Za naszą zachodnią granicą po zaciekłej batalii rozjuszonych klientów firma z Wolfsburga rozszerzyła zakres rękojmi: w samochodach do trzech lat (z przebiegiem do 100 tys. km) VW przejmuje 100 proc. kosztów napraw, w autach do pięciu lat (z przebiegiem do 100 tys. km) VW przejmuje 50 proc. kosztów napraw. Czy podobną opieką zostaną otoczeni polscy klienci Volkswagena?Posiadacze samochodów z "grupy ryzyka", którzy jeszcze nie mieli awarii, nadal bezskutecznie czekają na jakąś akcję serwisową (jeśli oczywiście zdawali sobie sprawę z takiej ewentualności). Zimą starają się znajdować jak najcieplejsze miejsca parkingowe...
Zima z VW
Specjaliści ds. jakości, jak i pracownicy działu obsługi klienta w Volkswagenie mają coraz więcej problemów.