z nich jeździ nim codziennie lub prawie codziennie - to wyniki badań przeprowadzonych przez Centrum Badania Opinii Społecznej. Co ciekawe, 70 proc. użytkowników aut czuje się w nich bezpiecznie (poziom bezpieczeństwa jest tym wyższy, im niższy wiek kierowcy i lepsze auto, jakim jeździ). Tymczasem statystyki są zatrważające. Co roku w Polsce dochodzi do ponad 50 tys. wypadków, na drogach ginie ponad 5 tys. osób - tylu mieszkańców liczy małe miasto w Polsce! Liczba rannych przekracza 60 tys.! W tym okresie na terenie państw Unii Europejskiej śmierć w wyniku wypadku ponosi 40 tys. osób, na całym świecie liczba ta sięga 880 tys., co oznacza, że średnio co 30 sekund ginie człowiek.Z raportu CBOS-u wyłaniają się jeszcze inne przerażające fakty. Otóż 72 proc. Polaków ma w swoim życiu doświadczenia związane w jakiś sposób z wypadkami drogowymi, 54 proc. badanych przeżyło wypadek kogoś bliskiego, 49 proc. było świadkami wypadku (w tym 18 proc. takiego, w którym zginął człowiek), a 17 proc. przeżyło śmierć bliskiej osoby spowodowaną wypadkiem.Wydawać się może, że świadomość społeczna zagrożeń jest duża. Dlaczego więc mimo postępującej poprawy bezpieczeństwa ruchu drogowego w Polsce prawdopodobieństwo śmierci w wypadku samochodowym jest kilka razy wyższe niż w innych krajach Unii? Obecnie ginie u nas blisko 15 osób na 100 tys. mieszkańców, a np. w Szwecji mniej niż 6.Winnych brakPrzywykliśmy już do szukania przyczyn takiej sytuacji w stanie technicznym samochodów, kiepskiej jakości dróg, kulejącej służbie zdrowia itp. Tymczasem najczęstszy powód wypadków to po prostu ludzka głupota. W ubiegłym roku najwięcej takich zdarzeń - ponad 82 proc. - spowodowali kierujący pojazdami, z których ponad połowa nie dostosowała prędkości do warunków ruchu, wymuszała pierwszeństwo przejazdu, nieprawidłowo wyprzedzała lub przejeżdżała przez przejścia dla pieszych. Paradoksalnie do wypadków najczęściej dochodziło w dzień, przy dobrych warunkach atmosferycznych i na prostych odcinkach dróg. Najwięcej zdarzeń miało miejsce w godzinach 15-20.Codziennie każdy z nas jest świadkiem brawurowych popisów "mistrzów kierownicy". Próba zwrócenia uwagi kończy się najczęściej stekiem wyzwisk, wymownym stuknięciem w czoło lub pokazaniem wyprostowanego środkowego palca. Niestety zdecydowana większość społeczeństwa przyznaje się do łamania przepisów ruchu drogowego, zwłaszcza do przekraczania prędkości. Brak też wyraźnej społecznej dezaprobaty dla sprawców wykroczeń.Piłeś? JedzieszNiepokojącym zjawiskiem jest rosnąca liczba osób prowadzących auto po spożyciu alkoholu. W roku 2003 na polskich drogach policja zatrzymała ich ponad 167 tys. (o 10 tys. więcej niż w roku 2002), do końca września ubiegłego roku liczba ta przekroczyła 130 tys., co stanowi kolejny wzrost o 3,5 tys. w porównaniu z analogicznym okresem 2003 r. Nietrzeźwi uczestnicy ruchu powodują średnio ponad 10 proc. wszystkich wypadków. Jak widać, zmiana kategorii z wykroczenia na przestępstwo i możliwość kary więzienia nie stanowią skutecznego straszaka dla wielu osób. Strach pomyśleć, ilu pijanym delikwentom udaje się uniknąć policyjnej kontroli. Być może dożywotnie pozbawianie prawa jazdy i konfiskata samochodu dałyby lepsze efekty.Koszty rosnąGiną ludzie, zniszczeniu ulegają samochody. Według CBOS-u ofiarami i zarazem sprawcami wypadków są w większości przypadków osoby młode w wieku 25-34 lata. Bank Światowy ocenia, że w samej Unii Europejskiej wypadki samochodowe powodują koszty przekraczające 160 mld euro, tj. blisko 2 proc. PKB Wspólnoty. W Polsce pokrycie społecznych i ekonomicznych kosztów wypadków pochłania rocznie 2,11 proc. PKB, czyli ponad 13 mld złotych. Nadzieję na poprawę sytuacji niosą liczne akcje prewencyjne organizowane przez policję oraz Krajową Radę Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Jednak to nie wystarczy. Ważna jest zaangażowanie w sprawę mediów i osób publicznych oraz wczesne kształcenie już od najmłodszych lat, które wyrobi odpowiednie nawyki w społeczeństwie. Wszelkie takie inicjatywy będziemy popierać.
Żniwo śmierci
Prawie 98 proc. Polaków używa samochodu, a 38 proc.