• Nowe opłaty za autostrady nie będą wymagane wobec kierowców podróżujących samochodami elektrycznymi oraz motocyklami
  • Koszt winiety ma być uzależniony m.in. od rodzaju napędu i normy emisji spalin (więcej zapłacą użytkownicy diesli)
  • Nawet 130 euro ma kosztować roczna winieta w przypadku kilkunastoletniego Golfa 1.9 TDI. Za 5-letnie benzynowe Polo 1.2 mielibyśmy zaś zapłacić niecałe 22 euro

Darmowe autostrady w Niemczech niebawem mogą przejść do historii. Niemieckie ministerstwo transportu poinformowało o pracach nad wprowadzeniem opłat (w postaci winiet), które mają obowiązywać od października 2020 roku. Minister Andreas Scheuer skorzystał przy tym z mediów takich jak Twitter, by pochwalić się wiadomością o podpisaniu stosownej umowy dotyczącej organizacji systemu opłat za autostrady.

Nietrudno się domyśleć, że pomysł (prace nad projektem trwają już niemal od dekady) nie spodobał się sąsiadom. Austria i Holandia wniosły bowiem już w 2017 roku pozew do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (także Belgia i Dania groziły dołączeniem do pozwu). Skarżący zarzucają bowiem Niemcom dyskryminację zagranicznych kierowców. Wszystko z powodu jednego rozwiązania: opłaty mają dotknąć wyłącznie obcokrajowców. I będą to niemałe wydatki.

Z raportu przygotowanego na zlecenie holenderskiego rządu wynika, że kierowcy z Królestwa Niderlandów byliby zmuszeni wydawać nawet 100 mln euro rocznie na podróże transgraniczne. Co roku granicę z Niemcami przekracza około 22 mln pojazdów z holenderskimi tablicami rejestracyjnymi. Równie imponującym ruchem mogą pochwalić się południowi sąsiedzi Niemiec: rocznie granicę przekracza ok. 1,8 mln dojeżdżających do pracy Austriaków.

Nic więc dziwnego, że Austria i Holandia nie akceptują niemieckiego pomysłu. Oznacza to także, że teraz kwestia wprowadzenia systemu opłat zależy od Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Co więcej, nawet w samych Niemczech nie brakuje wątpiących w powodzenie przedsięwzięcia forsowanego przez ministra transportu. Soren Bartol, jeden z czołowych polityków współrządzącej partii SPD dość wymownie skwitował sytuację: „Obawiam się, że federalny minister transportu wydaje dużo pieniędzy na przygotowanie opłaty za przejazd samochodem, której wprowadzenie uniemożliwi później sąd”.

Tymczasem minister Andreas Scheuer obiecuje, że niemieccy kierowcy będą mogli odliczyć koszt zakupu winiet od obowiązującego podatku drogowego (wysokość podatku obliczana jest z uwzględnieniem normy emisji spalin, pojemności silnika czy daty pierwszej rejestracji). Bez względu zatem na to, ile i czym jeżdżą mieszkańcy Niemiec, to i tak nowa opłata nie powinna stanowić dla nich obciążenia. Okazuje się jednak, że nie tylko dla nich. Według nowych regulacji opłaty za autostrady nie będą też wymagane wobec kierowców podróżujących samochodami elektrycznymi oraz motocyklami (bez względu na miejsce rejestracji pojazdu). Winiet nie będą także musieli wykupywać kierowcy aut przystosowanych do transportu osób niepełnosprawnych.

Otwartą kwestią pozostaje wciąż wysokość opłat oraz rodzaje winiet. Jeśli zostaną utrzymane zapisy z projektu ustawy z 2014 roku to, wówczas kierowcy powinni przygotować się na wydatek nie wyższy niż 130 euro rocznie. Przewidziano również tańsze winiety dla kierowców odwiedzających Niemcy jedynie okazyjnie (maksymalnie 10 euro za 10 dni lub 20 euro za 2 miesiące). Już wówczas ówczesny minister transportu Alexander Dobrindt przekonywał, że tzw. opłata infrastrukturalna jest rozsądna i sprawiedliwa i w żaden sposób nie dyskryminuje zagranicznych kierowców, skoro Niemcy i tak muszą płacić za korzystanie z dróg sąsiadów (np. Austrii, Francji czy Szwajcarii).

Koszt winiety ma być wyliczany według tej samej zasady, jak obecny niemiecki podatek drogowy Kraftfahrzeugsteuer. W praktyce oznacza to uwzględnienie rodzaju napędu i normy emisji spalin. Oczywiście istotna jest również data ważności winiety (tydzień, dwa miesiące czy rok). Znacznie mniej zapłacą przy tym użytkownicy samochodów z silnikami benzynowymi niż diesla. Według pierwszych kalkulacji w niemieckich mediach najwyższe opłaty będą dotyczyć samochodów spełniających normy emisji spalin Euro 3 i starszych (nawet 9,5 euro za każde 100 cm3 z uwzględnieniem limitu 130 euro za winietę).

Najtańsze winiety będą zatem mogli kupić użytkownicy najnowszych samochodów z silnikami benzynowymi, dostosowanymi do normy Euro 6 (poniżej 2 euro za każde 100 cm3 pojemności silnika). W przypadku diesla z Euro 6 stawka ma zaś wynieść niemal 5 euro. Według szacunków Auto Bild, w przypadku kilkuletniego Volkswagena Polo z silnikiem benzynowym 1.2 spełniającym normę Euro 6 za roczną winietę trzeba będzie zapłacić niecałe 22 euro. Właściciel 16-letniego Golfa V ze słynnym dieslem 1.9 TDI (Euro 3) zapłaci zaś 130 euro (maksymalna wysokość winiety). 72 euro wyda zaś użytkownik 4-letniego Mercedesa B160 CDI (Euro 6) z dieslem o pojemności 1,5 litra.

Winiety mają być do kupienia w internecie (aplikacja w telefonie lub po wejściu na odpowiednią stronę) albo w tradycyjnych punktach sprzedaży (najprawdopodobniej stacje paliw w strefach przygranicznych). Otwartą kwestią pozostaje, czy wystarczy zadeklarować parametry pojazdu, czy też będą one automatycznie weryfikowane. Jedno przy tym nie ulega wątpliwości – nie trzeba będzie już przyklejać charakterystycznych naklejek na szybę jak w przypadku innych krajów. Weryfikacja opłat ma się odbywać elektronicznie poprzez kontrolę tablic rejestracyjnych. Ironią losu jest to, że operatorem systemu ma być firma (w ramach konsorcjum) z kraju, który zaskarżył Niemcy i złożył pozew do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Za kontrolę ma bowiem odpowiadać m.in. austriacki Kapsch znany również z polskich dróg.

Kapsch wspólnie z niemieckim CTS Eventim (znanym do tej pory ze sprzedaży biletów na koncerty i różne wydarzenia kulturalne) wygrali przetarg na obsługę systemu płatności. Na mocy kontraktu o wartości 2 miliardów euro austriacko-niemieckie konsorcjum powinno zajmować się pobieraniem opłat przez okres od 12 do 15 lat. Nie jest jednak pewne, czy rzeczywiście tak się stanie.