Do tej pory myśleliśmy, że kręcone liczniki i cofane przebiegi w samochodach to praktyka nieuczciwych handlarzy. Nie jest tajemnicą, że takie działania mają miejsce od wielu lat i nic nie wskazuje na to, aby cokolwiek zmieniło się w przyszłości. Jak pisali nasi koledzy z Auto Świat: „Handlarz prawdę ci powie...”.
Okazuje się jednak, że taki proceder ma nie tylko miejsce w Polsce. Co więcej, nie tylko u sprzedawców aut używanych! Nie jest to nawet zagranie w stylu Dieselgate... Brytyjski dziennik Daily Mail wywąchał niezłą aferę związaną z legendarną włoską marką Ferrari. O co chodzi?
Informatorem Daily Mail jest były pracownik i sprzedawca salonu Ferrari w Palm Beach w stanie Floryda. Robert 'Bud' Root w swojej przeszło 20-letniej karierze sprzedał setki egzemplarzy superaut zamożnym klientom z Miami i okolic. W 2009 roku zatrudnił go salon Ferrari w Palm Beach, gdzie doskonale sobie radził i wykręcał rekordowe transakcje dla firmy. I pewnie nadal pracowałby w pięknym salonie wypełnionym autami z Maranello, gdyby nie odkrył i sprzeciwił się pewnej praktyce stosowanej za „szklanymi drzwiami'.
Praktyka ta dotyczy używania urządzenia „Dais Tester” służącego do kasowania do „0” przebiegu włoskich supersamochodów. Tak haniebny czyn nieuczciwego dealera powinien skutkować wyrzuceniem z sieci dealerskiej i nałożeniem ogromnej kary finansowej z powodu działania na niekorzyść marki. Nawet w subiektywnym kontekście samej działalności punktu, dealer podjął ogromne ryzyko, ponieważ salon w Palm Beach jest jednym z 35 punktów firmy New Country Motorcars Group zajmującej się sprzedażą luksusowych i sportowych samochodów. Jednak pikanterii całej sytuacji dodaje fakt, że aby w/w urządzenie było w stanie spełnić swoje zadanie, w trakcie procesu łączy się bezprzewodowo z producentem we Włoszech, czyli każdy jeden przypadek wyzerowania licznika odbył się za przyzwoleniem włoskiego producenta!
Jaki jest efekt takich praktyk na rynku aut z drugiej ręki? Każdy kto interesuje się zakupem używanego samochodu wie. Niższy przebieg oznacza mniejsze zużycie i wyższą trwałość, co przyciąga naszą uwagę i skutkuje wyższą ceną samochodu. W zależności od klasy, ceny i rocznika samochodu, różnice w cenie mogą się wahać od kilku do nawet kilkunastu tysięcy złotych. Jednak w przypadku samochodów takich jak Ferrari różnice w cenie przekraczają nasze oczekiwania.
Jednym z powodów zakończenia współpracy Roberta Root’a z salonem w Palm Beach był brak zgody cichego bohatera „afera”, na cofnięcie licznika w używanym La Ferrari jednego z klientów, byłego prezesa firmy Elektrolux oraz Sara Lee Corporation Stevena McMillana. Multimilioner zadeklarował wręczenie łapówki mechanikom obsługującym „Dais Tester” w zamian za wykonanie usługi. Efekt był taki, że w przeciągu paru minut cena jego samochodu wywindowała od około 1 000 000 $ do ponad 3 000 000 $.
Oficjalny powód wypowiedzenia umowy był jednak zupełnie sprzeczny z postawą Roberta, ponieważ zarzucono mu „gwałtowne narażenie etyki biznesu”. Mało tego, miało to miejsce niedługo po tym jak handlowiec popisał się rekordową transakcja opiewająca na kwotę 1 400 000 $. Jeżeli wydaje się wam, że znalezienie następcy na wolne stanowisko cechującego się porównywalnymi umiejętnościami handlowymi było trudne to jesteście w błędzie. Bardzo szybko zatrudniono obecną żonę dyrektora salona w Palm Beach, wówczas jeszcze kochankę, 32-letnią Noelle Miskulin obecnie Youmans. Jak argumentuje Jay Youmans, nie miała ona styczności z handlem natomiast była świetną organizatorką wesel. Aby proces wdrożenia przebiegł sprawniej przy okazji wymierzając cios w policzek Root’a, otrzymała ona całą bazę klientów swojego poprzednika regularnie goszczących w salonie.
Był to moment, w którym przelała się czara goryczy. Robert Root zatrudnił prawnika, David’a Brodie i pozwał salon w Palm Beach oraz całą markę Ferrari jako organ odpowiedzialny za stworzenie urządzenia oraz każdorazowe wyrażenie zgody na jego użycie, czyli oszukiwanie bogatych i nieświadomych klientów. Kontakty New Country Motorcars Group musza sięgać daleko, ponieważ w październiku ubiegłego roku pozew Brodiego został oddalony przez Sąd Rejonowy w efekcie czego trafił właśnie do Sądu Okręgowego. Aktualnie trwa tworzenie bazy wszystkich właścicieli Ferrari na terenie USA, którzy uważają, że ich samochody zostały poddane procesowi zerowania przebiegu. Jeżeli oskarżenia okażą się być zasadne może to oznaczać spory problem dla wszystkich dealerów znajdujących się na terenie Stanów oraz innych państw w tym także europejskich oraz dla samego producenta.
Oczywiście Ferrari również wydało oświadczenie w tej sprawie. Prawnik włoskiej marki, Jason Kairalla oświadczył: „Dealerzy nie prowadzą śledztwa w gazecie. Oczywiście uważamy, że ta sprawa jest całkowicie bezzasadna i będzie energicznie broniona przed sądem”, natomiast północno-amerykański rzecznik Ferrari Paul Montopoli nie odpowiada na prośby o komentarz za pośrednictwem telefonu czy poczty elektronicznej.
Prawda czy fałsz? Włoski przekręt, zemsta pracownika salonu, czy „normalna” praktyka, o której nie mówi się publicznie? Jak oceniacie postawę marki Ferrari? Zachęcamy do dyskusji.
Źródło: Daily Mail