Przez cały 2010 r. DSG przeprowadziła ponad milion pomiarów. Celem badań były ekstremalne przekroczenia prędkości przez polskich kierowców. Do celów badań założono następujące widełki: teren zabudowany - badane prędkości 120-160 km/h (60 proc. pomiarów), poza miastem - badane prędkości 160-200 km/h (25 proc. pomiarów) i autostrady - badane prędkości 200-250 km/h (15 proc. pomiarów).

- Byliśmy bardzo zaskoczeni wynikiem badań. Przerażające jest to, że aż 10 proc. badanych porusza się w terenie zabudowanym z prędkością powyżej 120 km/h. Dotyczy to zwłaszcza dużych aglomeracji miejskich. Oznacza to że, praktycznie na rogu każdej dużej ulicy w mieście powinien stać policjant z fotoradarem - komentuje Tomasz Waligóra, prezes DSG.

Okazuje się, że im większa dopuszczalna prędkość, tym mniejsze przekroczenia. Poza miastem rzadziej łamiemy tak ekstremalnie przepisy (prędkość od 160 do 200 km/h). W założonych widełkach wykryto zaledwie ok. 1 proc. przekroczeń. Na autostradach odsetek ten wyniósł 0,6 proc. (prędkość od 200 do 250 km/h)

- Trudno mówić jednoznacznie o wnioskach z przeprowadzonego badania. Z pewnością nie stosujemy się do przepisów ruchu drogowego, jednak nie zdawaliśmy sobie sprawy ze skali zjawiska zwłaszcza w dużych ośrodkach miejskich. Jasno widać że kampanie społecznościowe typu "włącz myślenie" nie przynoszą zamierzonych skutków. Tacy kierowcy stanowią kolosalne zagrożenie dla pieszych. Przy tych prędkościach w razie zderzenia nie ma szans na przeżycie - podkreśla Marta Olipra, kierownik da. Marketingu i PR. Czy nadrabianie straconego w korkach czasu warte jest czyjegoś życia?

Zdaniem psycholog mgr Dominiki Dąbek-Stawskiej powody takich zachowań można podzielić na 3 grupy: dla przyjemności, z pośpiechu i w wyniku presji. - U większości Polaków szybka jazda wywołuje dużo pozytywnych skojarzeń, stanowiąc źródło adrenaliny, poczucia swobody, wolności czy nawet relaksu. Powszechne jest przekonanie, że szereg znaków drogowych jest postawionych na wyrost, a skoro tak to, przekroczenie prędkości o 10-30 km/h nie jest łamaniem przepisów, a jedynie delikatnym "naginaniem" ich w ramach dostosowywania swojej jazdy do sytuacji na drodze - tłumaczy. Zasada społecznego dowodu słuszności mówi, że jeśli wszyscy coś robią, to jest to poprawne. Reguła ta jest szczególnie skuteczna, gdy jesteśmy niepewni co robić i szukamy wskazówek lub gdy w określony sposób zachowują się ludzie do nas podobni. Istnieje też całkiem liczna grupa osób, które twierdzą: "akurat ja jestem doświadczonym i uważnym kierowcą, który w razie czego sobie poradzi" lub hołdują różnego rodzaju racjonalizacjom np. "muszę przyspieszyć, żeby nie popaść w monotonię i zachować czujność".

- Ci, którzy się spieszą, uważają się za moralnie usprawiedliwionych. Jeśli ktoś jedzie zgodnie z przepisami, ale non stop jest wyprzedzany przez niecierpliwych kierowców, zazwyczaj poddaje się presji. Z pewnością dopóki nie zwiększy się liczba autostrad, a stan dróg będzie pozostawiał wiele do życzenia, kwestia przekraczania prędkości będzie budziła wiele emocji - podkreśla psycholog.