Po pechowym występie w Walencji kierowcy liczyli na udany start w Niemczech, ale i tym razem nie wszystko poszło zgodnie z planem…

Początek zawodów był bardzo udany dla polsko-austriackiej załogi. Po 6 miejscu w pierwszej sesji treningowej polsko-austriacka załoga sprawiła miłą niespodziankę, wygrywając drugi trening! Po tym udanym występie Philipp Peter i Michał Broniszewski wywalczyli w dwóch sesjach kwalifikacyjnych odpowiednio trzecią i dziewiątą pozycję.

Philipp Peter poprowadził żółto-czarne Ferrari na pierwszej zmianie wyścigu na torze Nürburgring. Po starcie z trzeciego pola Austriak jechał doskonałym tempem i awansował na drugie miejsce. Była duża szansa na podium, niestety w końcówce zmiany Austriaka Ferrari zaczęło się gorzej prowadzić. Okazało się, że uszkodzeniu uległą opona i powoli uchodziło z niej powietrze. Gdy za kierownicą usiadł Michał Broniszewski, przejechał tylko jedno okrążenie i musiał ponownie zjechać do boksów, aby zmienić koło - regulamin nie pozwala na zmianę koła podczas obowiązkowego pit stopu. Kosztowało to bardzo dużo czasu i spadek na 13. pozycję, siódmą w kategorii Super GT. Michał Broniszewski pojechał swoim najszybszym tempem, ale niewiele był w stanie zrobić.

- Straszny pech prześladuje nas w tym sezonie. Szło nam tak dobrze, gdy straciliśmy wielką szansę na podium i wiele punktów. Po prostu brakuje słów. W tej sytuacji naprawdę nie byliśmy w stanie zrobić nic więcej - powiedział po zawodach Michał Broniszewski.

Po pechowym biegu Philipp Peter i Michał Broniszewski ukończyli drugi wyścig na bardzo dobrym, czwartym miejscu, zdobywając cenne punkty do klasyfikacji sezonu.

Michał Broniszewski rozpoczął z dziewiątego pola na mokrej nawierzchni po ulewnym deszczu. Pomimo niezwykle trudnych warunków na bardzo śliskim torze, jadąc na oponach typu slick kierowca spisał się doskonale. Nie popełnił żadnego błędu i przejechał perfekcyjną zmianę. Jego zmiennik Philip Peter jechał już w dużo lepszych warunkach, na wysychającej nawierzchni. Załoga żółto-czarnego Ferrari z numerem 11 zdołała wyprzedzić pięciu rywali i awansowała na czwarte miejsce. Widząc szansę na podium Austriak jechał w końcówce bardzo agresywnie i uszkodził oponę, prawdopodobnie na krawężniku szykany. Na szczęście dowiózł czwarte miejsce do mety.

- Pierwsze okrążenia mojej zmiany to był prawdziwy horror!  Opony slick na mokrej nawierzchni - jechałem jak po lodzie. Jestem bardzo zadowolony i nawet dumny z siebie, że w tych koszmarnych warunkach nie popełniłem żadnego błędu. Udało się przełamać pechową passę. Niezależnie od wyników, pokazaliśmy, że stać na wiele i z optymizmem patrzymy w przyszłość - podsumował zawody Michał Broniszewski.

Następna, trzecia runda serii International GT Open odbędzie się za 3 tygodnie na słynnym torze Imola we Włoszech w dniach 22 - 23 maja.