Fabrykę założył w 1925 r. Fryderyk Muller – zatrudniała początkowo 400 osób, a tuż przed II wojną światową aż 1700.
W Piastowie powstawały akumulatory do rozruchu samochodów (wówczas 6 voltowe), a także specjalistyczne – do łodzi podwodnych, do oświetlania wagonów kolejowych, do lokomotyw, telefonów i telegrafów.
Po II wojnie światowej odbudowano fabrykę, ale władza ludowa odebrała zakład właścicielowi i upaństwowiła go.
W ZAP Piastów powstawały akumulatory do traktorów (produkowanych w pobliskim Ursusie) i do samochodów produkowanych w FSO (Warszawy, Syreny, a potem duże Fiaty i Polonezy).
Rocznie ZAP Piastów produkował 400 tys. akumulatorów na potrzeby krajowe i ok. 100 tys. na eksport (do krajów socjalistycznych).
W 2000 roku podupadającą fabrykę w Piastowie kupił prywatny polski inwestor – Lech Sznajder. Firma została doinwestowana – w ciągu 15 lat sumą 80 milionów zł.
Dziś w Piastowie powstaje nieco ponad milion akumulatorów rocznie, z czego ok. 700 tys. jest eksportowane do 60 krajów świata.
Przeciętny kierowca mało wie o akumulatorze, poza tym, że trzeba go od czasu do czasu podładować (szczególnie zimą). Większość baterii samochodowych jest bezobsługowa, co oznacza, że nie trzeba w nich uzupełniać poziomu elektrolitu (nie mają tzw. korków).
Inżynierowie z ZAP Sznajder Batterien szykują sporą rewolucję na rynku akumulatorowym – baterię, k†óra zamiast kratek ołowianych będzie miała wkład z węgla szklistego.
Wkład z porowatego węgla (przypominający gąbkę lub pumeks) jest aż 8 razy lżejszy od płyt ołowianych – pokryty będzie cienką warstwą ołowiu.
Takie rozwiązanie pozwoli obniżyć masę akumulatora, a także dwukrotnie zwiększyć jego pojemność. Niższa będzie także cena takiej baterii.
Prace nad „węglowym" akumulatorem trwają już kilka lat, pierwsze seryjne akumulatory pojawią się jeszcze w tej dekadzie, czyli przed 2020 rokiem.