Jedna ze starych prawd mówi, że na lodzie najlepiej sprawdzają się łyżwy. Ja mam do dyspozycji „tylko” Audi S3 wyposażone w napęd quattro i zimowe opony bez kolców, które w naszym kraju nie są dozwolone podczas jazdy po drogach publicznych. Podczas wypadu na zamarzniętą taflę największego jeziora w Polsce postanowiłem wykonać kilka pomiarów, by zobaczyć jak mocny samochód radzi sobie w najtrudniejszych warunkach niemal zerowej przyczepności.
Naszą wizytę uzgodnioną z Mazurską Służbą Ratowniczą zaczęliśmy od zmierzenia grubości pokrywy lodowej. Przyjmuje się, że na lód można wjeżdżać gdy skorupa ma grubość co najmniej 20 cm. My zmierzyliśmy ponad 30, więc można było wjechać na lód pamiętając o pozostałych zasadach bezpiecznej jazdy po jeziorze.
Na początek, podobnie jak Radek, który wybrał się ze mną naszym długodystansowym Nissanem Juke, czułem niepewność. Z jednej strony to obawa czy lód wytrzyma, z drugiej – brak konkretnych punktów odniesienia na bezkresie jeziora. Dużo trudniej jeździ się samochodem bez wyraźnie zaznaczonych linii i wytyczonej trasy niż po nawet najbardziej pokręconej nitce asfaltu. A tego dnia powierzchnia jeziora świeciła gładkim lodem. W dodatku wiało tak mocno, że podczas wsiadania i wysiadania trzeba było uważać na drzwi, żeby nie odfrunęły po otwarciu.
Po krótkim rozpoznaniu obszaru, po którym mogliśmy się poruszać, przyszedł czas na wyłączenie systemów Audi S3. W naszym samochodzie można albo wyłączyć kontrolę trakcji, albo po dłuższym przytrzymaniu przycisku – całkowicie wyłączyć ESC. Przynajmniej taki komunikat pojawia się na wyświetlaczu. I faktycznie, póki trzymasz gaz i nie wykonujesz panicznych ruchów system nie ingeruje. Jego działanie czuć przy wciśnięciu hamulca podczas sunięcia poślizgiem, gdy elektronika uznaje, że to próba panicznego ratowania z beznadziejnej sytuacji. My na szczęście musieliśmy tylko uważać na majaczących w oddali wędkarzy i sunące po horyzoncie bojery, które wydają spod płóz odgłosy jak przelatujący samolot odrzutowy.
Jazda po zamarzniętym jeziorze to była niezła okazja do wypróbowania osiągów Audi S3 w ekstremalnych warunkach. Najpierw test przyspieszenia do 100 km/h. Start z wyłączonymi systemami i launch control robi wrażenie, ale tylko z zewnątrz, gdzie widać jak wszystkie koła momentalnie zaczynają się obracać. Brak jakiejkolwiek zwłoki w dołączeniu tylnej osi to zaleta poprawionego systemu Haldex działającego proaktywnie, przygotowującego się do działania jeszcze przed ruszeniem z miejsca. Wystarczy w komputerze pokładowym przestawić układ napędowy quattro w tryb Dynamic, by system już wiedział, że zamierzamy wykorzystać pełną przyczepność podczas jazdy. W zaledwie kilka sekund po starcie prędkościomierz pokazywał już grubo ponad 100 km/h, podczas gdy nasze urządzenie pomiarowe raportowało powolne nabieranie prędkości. Wynik? 38,7 s. W porównaniu do zmierzonych wcześniej 4,6 na suchej, przyczepnej nawierzchni to brzmi jak wynik z innej bajki. Ale jeszcze lepszy był pomiar drogi hamowania.
Muszę przyznać, że jeszcze nigdy nie czułem się tak bezradny jak po pełnym wciśnięciu pedału hamulca przy 100 km/h. Czujesz, że poza panicznym kopaniem systemu ABS w podeszwę nie dzieje się NIC. Samochód sunie delikatnie spowalniany przez blokujące się i odpuszczające hamulce, linia horyzontu przybliża się w przerażającym tempie, a prędkościomierz cały czas pokazuje nieprawdopodobne wartości. Plus jest taki, że nawet po puszczeniu kierownicy Audi pozostaje niesamowicie stabilne i trzyma tor jazdy. Wynik? Niemal 500 m! Nie wierzycie? Zobaczcie na poniższym filmie. Dla mnie to było niezłe zaskoczenie, ale w sumie czego można się spodziewać po hamowaniu na litym lodzie na zwykłych zimówkach?
Sam napęd quattro sprawdził się lepiej niż zakładałem. Przez kilka godzin jazdy po lodzie z wyłączonymi systemami nie przegrzał się ani nie zgłosił żadnego błędu. Co więcej, dzięki większej porcji momentu obrotowego przekazywanej na tylną oś, pozwalał prowadzić samochód płynnym poślizgiem z gazu po wytyczonym okręgu z wyprostowanymi kołami. Świetna zabawa i nauka panowania nad samochodem. Na koniec – niespodzianka. Podczas jazdy z Warszawy na Mazury Audi zużyło średnio tylko 8,7 l/100 km, a zabawa na jeziorze podniosła spalanie tylko do 9,2 l/100 km. Licznik kilometrów wskazał dużo większy przebieg niż pokonałem w rzeczywistości, bo koła cały czas ślizgały się, czasem z kosmiczną prędkością, na co pozwalała siedmiostopniowa skrzynia S Tronic. Ogólnie – duża frajda i jednak spory margines bezpieczeństwa po pokonaniu wstępnej niepewności.
AUDI S3 LIMOUSINE S tronic – TEST DŁUGODYSTANSOWY
Odcinek 3 | Przebieg: 6800 km | Zużycie paliwa: 10,8 l/100 km
Zalety:
- Napęd quattro radzi sobie nawet na oblodzonej nawierzchni, nie przegrzewa się i działa błyskawicznie
- Dobry balans samochodu i tylko śladowa podsterowność łatwa do opanowania dociążeniem przodu
- Średnie zużycie paliwa wciąż spada
Wady:
- Brak kotwicy nawet w wyposażeniu dodatkowym ;)
Dane techniczne: silnik 1984 cm3 turbo, benzyna, napęd 4x4, 310 KM, 400 Nm, 6,5 l/100 km, 0-100 km/h – 4,6 s, maks. 250 km/h, masa: 1570 kg,
Cena: 174 700 zł /271 140 zł (test.)