"Liczba wypadków drogowych w Polsce rośnie z roku na rok. Przyczyn wypadków może być wiele, jednak w większości winę za niebezpieczne sytuacje na drodze ponoszą sami kierowcy, którzy w danym momencie źle ocenili sytuację na drodze" - napisano w przysłanej PAP w środę informacji o wynikach badań.

Dr Adam Tarnowski z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego zbadał, jak często osoby o czterech podstawowych typach osobowości - flegmatyk, choleryk, sangwinik i melancholik - powodują na drodze niebezpieczne sytuacje.

W czasie badania opisano cztery kategorie nieprawidłowych zachowań: świadome przekraczanie norm na drodze (np. dotyczących prędkości), błędy wynikające z niewłaściwego planowania (np. zła decyzja o wyprzedzaniu), błędy wynikające z nieuwagi (np. przeoczenie znaku drogowego), a także błędy wynikające z niedoświadczenia (np. wrzucenie niewłaściwego biegu).

Wszystkim kierowcom zdarzają się uchybienia - zazwyczaj przekraczają dozwoloną prędkość. Najczęściej robią to sangwinicy. Cholerycy także często jeżdżą za szybko, a ponadto popełniają najwięcej błędów innego typu. Najrzadziej zagrożenie stwarzają flegmatycy.

Czy zatem badania osobowości powinny towarzyszyć egzaminom na prawo jazdy? Zdaniem naukowców nie. "Żadne badanie ani egzamin nie odpowie - z wyjątkiem wykrycia istotnych zaburzeń - jednoznacznie na pytanie o zdolność do kierowania pojazdem" - zastrzegł dr Tarnowski. Dodał, że "może ono jednak pozwolić na ocenę ryzyka".

Właśnie ocena ryzyka ma znaczenie przy zawieraniu umów ubezpieczeniowych z kierowcami i ma wpływ na cenę polisy. Ubezpieczyciel pobiera np. wyższe składki od bardzo młodych kierowców, wśród których statystycznie skłonności do ryzykanctwa pojawiają się najczęściej.

Według dr Tarnowskiego, firmy ubezpieczeniowe mogłyby np. zaproponować zniżkę tym swoim klientom, którzy zdecydują się przeprowadzić badanie psychologiczne i przedstawią zaświadczenie, że nie mają predyspozycji do ryzykownych zachowań, wynikających z cech osobowości.