W porównaniu do ubiegłego roku grono zawodników, które 1 stycznia stanąć miało na starcie w Buenos Aires, wyraźnie uszczuplało, ale wciąż jest pełne gwiazd światowego formatu. Dopisali również sponsorzy, media, a przede wszystkim wspaniała, kochająca rajdy samochodowe, południowoamerykańska publiczność. Tuż po zakończeniu edycji 2009, która okazała się dużym sukcesem mimo ogromnego ryzyka, jakie podjęli organizatorzy, zmieniając miejsce rozgrywania zawodów, nad Dakarem zebrały się gradowe chmury.
Decyzję o wycofaniu się ze startów w rajdach terenowych podjął legendarny zespół Mitsubishi, którego kierowcy aż dwunastokrotnie zwyciężali klasyfikację generalną. Powodem oficjalnym był światowy kryzys, mniej oficjalnym – niezbyt udany projekt wysokoprężnego Racing Lancera, który w styczniu 2009 zebrał baty od głównego konkurenta – Volkswagena Race Touarega. Rajdu w ubiegłym roku nie ukończyły aż trzy fabryczne Mitsubishi (Peterhansela, Alphanda i Masuoki), a sukcesem trudno było nazwać dopiero 10. lokatę Naniego Romy… Dwaj czołowi kierowcy japońskiego teamu (Peterhansel i Roma) wkrótce otrzymali angaż w półfabrycznym zespole BMW X-Raid, którego liderem jest Guerlain Chicherit (pewnie propozycję otrzymał również Alphand, ale nie skorzystał z niej w wyniku poważnego wypadku na rajdzie motocyklowym, w którym mocno ucierpiał).
Zespołu MMSP nie rozwiązano, lecz w trakcie roku sprzedano w całości francuskiej firmie Eligroup reprezentowanej przez Nicolasa Misslina. Racing Lancery nie poszły więc na złom, ale otrzymały barwy nowego teamu: JMB Stradale Off-Road, który ma ambicje powalczyć o czołowe lokaty. W Dakarze 2010 reprezentują go bowiem wyśmienici kierowcy: m.in. Carlos Sousa, Orlando Terranova i sam Misslin. O ile Volkswagen może być poza ich zasięgiem, o tyle BMW narodził się poważny konkurent.
Głównym faworytem do zwycięstwa w Dakarze 2010 jest oczywiście jedyny fabryczny zespół, który pozostał w stawce – Volkswagen z takimi gwiazdami jak Carlos Sainz, Giniel de Villiers, Mark Miller czy Nasser Al-Attiyah, który wcześniej startował BMW. Sensacją będzie więc, jeśli 16. stycznia na najwyższym miejscu na podium nie stanie jeden z kierowców VW, wielce prawdopodobne jest, że przypadnie im całe podium.Kto jeszcze ma szanse powalczyć o najwyższe miejsca? Z pewnością Robby Gordon, który ponownie zasiądzie za kierownicą 7-litrowego Hummera. Amerykanin miał wyśmienity sezon – rozpoczął go od 3. miejsca na Dakarze 2009, a zakończył triumfem w klasyfikacji generalnej cyklu SCORE Baja. To może być czarny koń rajdu.
My oczywiście liczymy na równie szybką jak przed rokiem jazdę Krzysztofa Hołowczyca. Zawodnik Orlen Teamu dysponuje podobno dużo lepszym autem, ale sam studzi emocje, powtarzając, że powtórzenie ubiegłorocznego sukcesu (5. miejsce w generalce) będzie niezwykle trudne.
W połowie roku 2009 gruchnęła wiadomość: KTM idzie w ślady Mitsubishi i wycofuje się z Dakaru. Powodem miał być jednak nie światowy kryzys, ale zmiany w regulaminie rajdu, dopuszczające do startu motocykle o maksymalnej pojemności 450 ccm. Widmo braku na starcie takich mistrzów jak Cyril Despres czy Marc Coma podziałał na organizatorów otrzeźwiająco i wkrótce pojawiła się korekta regulaminu. Ostatecznie Despres i Coma, podobnie jak motocykliści Orlen Teamu (m.in. Jakub Przygoński i Jacek Czachor – aktualni Wicemistrzowie Świata FIM), stanęli na starcie rajdu ze zwężkami ograniczającymi moc silników. KTM zdania jednak nie zmienił – oficjalnie jego fabryczny team nie startuje, a Coma i Despres określani są jako kierowcy ze wsparciem fabrycznym.
W klasie ciężarówek bratobójczą walkę o zwycięstwo zapewne znów stoczą Kamazy Chagina i Kabirova. Na starcie zabrakło Gerarda de Rooya, który leczy kontuzję. W klasie quadów absolutnym faworytem jest wielokrotny triumfator rajdu – Josef Machacek. Apetyt na wysoką lokatę ma również nasz jedynak w tej klasie – Rafał Sonik, który przed rokiem zajął sensacyjne 3. miejsce na podium. W ubiegłym roku cieszyliśmy się z 5. miejsca Hołka i 3. Sonika. W tym również nie powinno nam zabraknąć powodów do radości.