Auto Świat Historia latających samochodów

Historia latających samochodów

Autor Kościółek Sebastian
Kościółek Sebastian

Kilku kilometrowe kolejki samochodów, smród spalin, nerwowe trąbienie klaksonem oraz niezliczone minuty straconego czasu. Są to typowe objawy towarzyszące próbie pokonania dowolnego odcinka w większym mieście. Jak się okazuje, już dawno próbowano rozwiązać problem masowego rozpowszechniania się samochodów na lądzie, starając się uciec nimi w przestrzeń powietrzną.

Historia latających samochodów
Onet
Historia latających samochodów

Wbrew pozorom już w momencie kiedy stalowe maszyny zamiast furmanek zaczynały pojawiać się na drogach publicznych, ówcześni inżynierowie i wizjonerzy kombinowali w jaki sposób stworzyć konstrukcję która pozwoli przemieszczać się na niebie jak i na ziemi. Henry Ford już w 1940 roku próbował pogodzić te dwa światy. Jednak jego plany zostały nieoczekiwanie przerwane w związku z II Wojną Światową. Jednak pomysł stworzenia połączenia samolotu i samochodu podjął amerykański inżynier i wynalazca, Robert Fulton Jr.

Ze względu na charakter swojej pracy, musiał on dosyć często przemieszczać się po Stanach Zjednoczonych samolotem. Po wylądowaniu miał on zwykle problem z dotarciem do miejsca docelowego, gdyż w większości przypadków znajdowało się ono daleko od lotniska. Jego prace zostały uwieńczone w 1945 roku konstrukcją o nazwie "Airphibian". Było to połączenie czterokołowego pojazdu z dołączanym tyłem samolotu wraz ze skrzydłami. Prototyp pozwalał na pozostawienie na lotnisku "latającej" części nadwozia. Na asfalcie samochodem sterowało się za pomocą konwencjonalnej kierownicy oraz pedałów. Napęd był przekazywany na tylną parę kół. Projekt w 1950 roku przeżywał swój punkt kulminacyjny. To wtedy został on certyfikowany przez amerykański urząd ds. regulacji spraw lotnictwa i do konstruktora zgłosiło się kilku inwestorów z planami stworzenia większej liczby nietypowego pojazdu. Niestety trzy lata później akcjonariusze wycofali się i cały interes upadł.

"Airphibian" nie był ostatnim samochodem o właściwościach latających, który zrobił furorę. W międzyczasie inny amerykański konstruktor, Moulton Taylor stworzył konkurencję o nazwie "Aerocar". Nietrudno się domyślić, że inspiracją do stworzenia nowego projektu był pomysł Roberta Fultona. Taylor pozbył się największej niedogodności, która towarzyszyła pierwszemu projektowi. Chodziło przede wszystkim o konieczność zostawienia części kadłubu na lotnisku, co wymuszało powrót w miejsce uprzedniego lądowania w celu zebrania do kupy całego sprzętu. Pierwszy lot tej konstrukcji odbył się w 1949 roku. Podobnie jak w poprzednim przypadku, trzeba było kilku lat zanim mógł on otrzymać specjalny certyfikat dopuszczający do ruchu powietrznego. Konstruktorom udało się to dopiero w 1956 roku. Największym problemem konstrukcyjnym jaki ich napotkał była próba zlikwidowania wibracji wywoływanych długim wałem napędowym śmigła.

Tak więc "Aerocar" podczas jazdy na asfalcie pozwalał zabierać ze sobą ogon wraz ze skrzydłami. Kierowca-pilot po wylądowaniu mógł w kilka minut złożyć całość po odblokowaniu trzpieni, obróceniu skrzydeł i odchyleniu ich wzdłuż ogona. Poskładane elementy były wspierane przez małe kółka. We wnętrzu pojazdu przeznaczono miejsca dla dwóch osób. Tutaj również można było zobaczyć klasyczną kierownicę (zamontowano w niej nawet klakson), która na lądzie pozwalała sterować przednimi kołami. W powietrzu przydawała się do kierowania lotkami i sterem wysokości. Obok standardowych pedałów służących do ruszania samochodem, pilot był wyposażony w specjalną manetkę pozwalającą na sterowanie przepustnicą. Na desce rozdzielczej można było znaleźć zarówno tradycyjny prędkościomierz jak i wariometr i wysokościomierz. Pod "maską", a konkretniej w tylnej części kadłubu znajdował się czterocylindrowy bokser firmy Lycoming, którego moc maksymalna była szacowana na 143 konie mechaniczne. To wystarczyło aby utrzymać w powietrzu Aerocar napędzany za pomocą śmigła pchającego. W przestworzach mógł się rozpędzać nawet do 170 km/h. Po wylądowaniu na stały ląd, jego napęd był klasycznie przekazywany na tylne koła. Aczkolwiek na ziemi poruszał się tylko do prędkości rzędu 90 km/h. Na pełnym baku potrafił on przelecieć do 500 km.

Ten drugi motoryzacyjno-lotniczy alians miał również przynieść pomysłodawcy górę pieniędzy i sławę po wsze czasy. W 1961 roku udało się doprowadzić do podpisania kontraktu uruchamiającego seryjną produkcję. Jedynym wymogiem było tylko zebranie 500 kontrahentów chętnych do zakupu tej maszyny. Niestety znalazła się tylko połowa wymaganych śmiałków. Kilka innych, bliżej niewyjaśnionych sytuacji doprowadziło do upadku interesu, który wydał na świat zaledwie pięć egzemplarzy "latającego" samochodu.

Jak do tej pory były to dwa najbardziej poważne projekty próbujące połączyć ląd z powietrzem przy pomocy czegoś na wzór samochodu. O ile w tamtych czasach ruch na drogach był stosunkowo niewielki i taki wynalazek był tylko wymysłem inżynierów, to w dzisiejszych czasach takie rozwiązanie pozwalałoby zaoszczędzić wiele skołatanych nerwów oraz setki minut straconego czasu. Znając życie, nawet za najbardziej wygórowaną cenę.

Autor Kościółek Sebastian
Kościółek Sebastian
materiał promocyjny

Sprawdź nr VIN za darmo

Zanim kupisz auto, poznaj jego przeszłość i sprawdź, czy nie jest kradziony lub po wypadku

Numer VIN powinien mieć 17 znaków