Szansę zbadania auta w różnych sytuacjach daje tylko długoterminowe obcowanie z danym modelem. W przypadku D-Maxa dodatkowym bonusem jest możliwość zapoznania się z pikapem – czy dla osób lubiących off-road takie auto sprawdzi się na co dzień? Jak z takimi gabarytami da sobie radę w mieście?
Czy pikap jest ciekawą alternatywą dla terenówki, gdy nie zamierzamy go wykorzystywać dokładnie zgodnie z przeznaczeniem? Czy Isuzu nawiąże do legendarnej trwałości z lat 80. i 90.?Pytań jest wiele, mamy nadzieję, że odpowie na nie test naszego egzemplarza: z podwójną kabiną, lepszym (na szczęscie nieprzesadnie) wariancie wyposażenia LS i z mocniejszym dieslem 3.0. W ramach pakietu Roller Pack otrzymaliśmy m.in.: wykładzinę skrzyni (element obowiązkowy), czujniki cofania (strasznie hałasują, szukamy wyłącznika), przyciemniane szyby boczne tylne (pożądane), radio i dywaniki welurowe (z pewnością się przydzadzą) oraz ornament grilla (niektórzy lubią takie dodatki, dla nas jest po prostu nieszkodliwy).
Na dodatek kompletne auto kosztuje tyle, co goła konkurencja. Wnioski po pierwszych tygodniach eksploatacji? Auto musiało zmierzyć się z najtrudniejszą dyscypliną: rodzinnym wyjazdem w góry. Wnętrze zdało egzamin doskonale, okazało się wystarczająco przestronne. Nieco gorzej było z torbami, ale to trochę na własne życzenie. Poprosiliśmy o płaską zabudowę, a pod roletę wchodzi tylko jedna torba, więc bagażnik szybko się wypełnia. Jakoś się udało. Na trasie spalanie wyniosło 9,5 l – a pod maską mamy sprawnego i dynamicznego diesla 3.0. Warto dodać, że pomiary z hamowni wiernie odwzorowują deklaracje producenta, co dobrze o nim świadczy. Dodatkowym utrudnieniem była fatalna pogoda – śnieżyca, błoto.
Z napędem tylnej osi auto służyć może do nauki driftu, ale naciśnięcie przycisku 4WD szybko przynosi pożądany efekt i Isuzu zaczyna poruszać się jak po sznurku. Musimy tylko pamiętać że nie mamy „anioła stróża” w postaci ESP. Dalsza relacja – już za dwa miesiące!