Impreza JMOR zapoczątkowała tegoroczny cykl rozgrywek „Rajdy Szybkie Poland Trophy”, w skład którego wchodzą też Lubuskie Mistrzostwa Off-road (Drezdenko, 17-18 VI) oraz eliminacja śląska zaplanowana na sierpień.
Pętla w kamieniołomie w Niegoniewicach miała około 2,5 km. Wysoka „korona” wokół niego znacząco ułatwia obserwację zmagań, dzięki czemu kibiców nie zabrakło i tym razem. Jak przystało na szybkościowe zawody typu cross country, nie przewidziano błotnych pułapek ani grząskiego piasku, które mogłyby unieruchomić auta – cała trasa była przejezdna bez problemu.
Ale wysoka moc nie jest tu najważniejsza – pętla stanowi spore wyzwanie dla amortyzatorów, które „nie mają gdzie odpocząć”. Ciasne fragmenty trasy wymagają uwagi (szczególnie ze strony kierowców aut), ale obok przygotowano też szerokie szutrowe i trawiaste odcinki.
W kategorii quadów czołówka była bardzo wyrównana, a obserwacja kolejnych przejazdów (często nawet przelotów!) jednego z braci Wiśniewskich czy Fabiana Czapli to duża przyjemność.
Nieco później na linii startu równoległego ustawiły się auta. Obok Jeepa załogi Lech-Polu (potężna maszyna na zwolnicach z motorem V8) stanęło niemal seryjne Pajero. Oglądaliśmy też Mercedesa ML, cały zastęp Nissanów Patroli oraz – reprezentujące klasę Challenge – Suzuki Vitary i Samurai. Start! Okazuje się, że nie trzeba budować monstrum, by wygrywać.
Po kilku kółkach było wiadomo, kto pojedzie „w czubie”. To np. Pajero 3.0, w którym Dariusz Kalisz zmienił tylko to, co najważniejsze – amortyzatory. Do zwycięstwa potrzeba jednak trochę szczęścia i taktyki. Dysponujący potężnym zapasem mocy Łukasz Lechowicz, widząc, że nie zaliczy więcej kółek niż konkurent, na ostatnim okrążeniu mocno przyspieszył, wykręcając rewelacyjny czas.
A to dodatkowe kryterium w klasyfikacji. Napięcie panuje do ostatnich minut również w klasie Challenge. Serwisanci jadącego po zwycięstwo Bartłomieja Pacygi wiele razy zachęcali go do zjazdu na tankowanie, on jednak wytrwale (i skutecznie) podążał aż do mety.