Na polskim rynku gadżetów elektronicznych kamerki samochodowe są prawdziwym przebojem, panuje na nie taki sam popyt jak kilka lat temu na CB-Radia. Już teraz w wielu miastach auta poruszające się po ulicach z kamerami za szybą spotkać można częściej niż pojazdy z nawigacjami GPS.

Moda na rejestratory przyszła do nas ze Wschodu. W Rosji czy na Ukrainie, gdzie tysiące aut nie mają ważnego ubezpieczenia OC, a przypadki ucieczek z miejsca wypadku zdarzają się znacznie częściej niż u nas, nagranie z samochodowej kamery bywa często jedynym sposobem na odnalezienie sprawcy wypadku.

Bat na bandytów i policjantów

Polscy kierowcy wśród powodów zainteresowania takim sprzętem wymieniają też często chęć zabezpieczenia się np. przed niesłusznymi oskarżeniami ze strony policji czy wręcz przeciwnie – możliwość zarejestrowania wykroczeń popełnianych przez innych kierowców po to, żeby móc zgłosić ich zachowanie policji. Początkowo funkcjonariusze dosyć niechętnie podchodzili do takich materiałów i pomocy ze strony obywateli, ale ostatnio zaczęło się to zmieniać. W komendach wojewódzkich stworzono nawet specjalne adresy mailowe przeznaczone właśnie dla osób chcących przesłać zarejestrowane amatorskim sprzętem materiały dokumentujące wykroczenia.

Komenda stołeczna czeka na filmy pod adresem stopagresjidrogowej@ksp.policja.gov.pl, a np. w Poznaniu nagrania można przesyłać na stopagresjidrogowej@wielkopolska.policja.gov.pl.

Od pewnego czasu przedstawiciele innej instytucji publicznej – GIODO (Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych) przestrzegają, że wykorzystywanie nagrań z kamer umieszczonych w samochodach może w pewnych sytuacjach stanowić naruszenie prawa.

Foto: Auto Świat

Ponieważ w Polsce wciąż nie ma ustawy regulującej kwestie monitoringu wizyjnego, GIODO przyjmuje, że takie sprawy powinny być rozpatrywane w oparciu o przepisy dotyczące właśnie ochrony danych osobowych. Zgodnie z obowiązującym prawem danymi osobowymi są wszelkie informacje dotyczące zidentyfikowanej lub możliwej do zidentyfikowania osoby fizycznej.

Osobą możliwą do zidentyfikowania jest ktoś, kogo tożsamość można określić bezpośrednio lub pośrednio, w szczególności przez powołanie się na numer identyfikacyjny albo jeden lub kilka specyficznych czynników określających jego cechy fizyczne, fizjologiczne, umysłowe, ekonomiczne, kulturowe lub społeczne. Informacji nie uważa się za umożliwiającą określenie tożsamości, jeżeli wymagałoby to nadmiernych kosztów, czasu i działań.

Nieprecyzyjne przepisy

Definicja ta jest tak szeroka, że często nawet urzędnicy nie potrafią jednoznacznie określić, co jest chronionymi „danymi osobowymi”, a co nie. Problem dotyczy choćby numerów rejestracyjnych aut, bo np. dla instytucji, która może przyporządkować numer rejestracyjny auta do konkretnej osoby, zdjęcie, na którym widoczne jest auto w określonym miejscu i czasie, stanowi „dane osobowe” właściciela auta, a dla zwykłego Kowalskiego, dla którego określenie tożsamości osoby wymagałoby „nadmiernych kosztów, czasu i działań”, już prawdopodobnie nie.

Foto: Auto Świat

Problem polega na tym, że osoba (instytucja) gromadząca dane musi m.in. zgłosić ten fakt do GIODO i spełnić wymogi dotyczące m.in. zabezpieczenia tych danych. Przepisy zawierają jednak pewną furtkę, bez której do GIODO musielibyśmy zgłaszać każdy notes z adresami i telefonami czy film z wakacji – ustawy o ochronie danych osobowych nie stosuje się do osób fizycznych, które przetwarzają dane wyłącznie w celach osobistych lub domowych.

Nagrywaj do woli

Nawet ci, którzy twierdzą, że nagrania z kamer samochodowych mogą zawierać chronione dane, są zgodni, że żaden przepis nie zabrania montowania i używania w aucie amatorskich wideorejestratorów.

Nieco inaczej sprawa przedstawia się z wykorzystaniem nagrań do celów innych niż osobiste. Niedawno w mediach cytowana była wypowiedź doktora Wojciecha Wiewiórowskiego, Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych, z której wynika, że w jego opinii wykorzystanie tak nagranego filmu np. jako dowodu w sprawie sądowej nie stanowi już celu osobistego i oznacza konieczność m.in. zarejestrowania takiego zbioru w GIODO.

Inni prawnicy twierdzą, że cel osobisty kończy się wtedy, jeśli taki materiał zostałby przekazany osobie trzeciej, bo np. użycie go we własnym interesie, np. jako materiału dowodowego w sprawie, w której autor nagrania jest stroną, to też „cel osobisty”.

Każdy dowód się przyda

Jak to wygląda w praktyce? W polskim prawie nie istnieje instytucja tzw. owoców zatrutego drzewa – a to oznacza, że przed sądem dopuszczalne są również dowody zdobyte w sposób niezgodny z prawem. O tym, co zostanie uznane za dowód, decyduje sąd. Nie znaleźliśmy też żadnego przypadku ukarania osoby za użycie filmu z kamery samochodowej.

Policja nie widzi żadnego problemu w wykorzystywaniu materiałów nagranych przez amatorów. Funkcjonariusze zwykle jednak stawiają pewien warunek – anonimowe zgłoszenie czy zamieszczenie filmu w internecie nie wystarczy, żeby wszcząć postępowanie przeciwko domniemanemu sprawcy zarejestrowanych przestępstw czy wykroczeń – potrzebne jest też zgłoszenie zawierające informacje o okolicznościach nagrania materiału i zeznanie autora filmu.

Ochrona wizerunku

Poważniejszym problemem od kwestii ochrony danych osobowych jest ochrona wizerunku nagrywanych osób. Jeśli film ma zostać opublikowany np. w internecie, to na rozpowszechnianie wizerunku widocznych na nim osób należy uzyskać od nich zgodę!

Wyjątek od tej reguły stanowi sytuacja, kiedy osoba jest jedynie elementem tłumu czy zgromadzenia, albo za pozowanie otrzymała wynagrodzenie. Nie trzeba mieć też zgody na publikację wizerunku osoby utrwalonego w związku z pełnieniem przez nią funkcji publicznych, np. polityka czy funkcjonariusza na służbie. Publikując krytyczny filmik, powinniśmy też mieć świadomość, że jego bohaterowie mogą się poczuć urażeni i wystąpić na drogę prawną, zarzucając nam naruszenie swoich dóbr osobistych.

Kamerka to nie policyjny wideorejestrator

Amatorskie kamery samochodowe – nawet te wyposażone w odbiorniki GPS i wyświetlające na nagraniu czas, miejsce i prędkość pojazdu – w przeciwieństwie do policyjnych wideorejestratorów nie są legalizowanym sprzętem pomiarowym.

To oznacza, że na podstawie filmu z takiego urządzenia nie da się nikogo ukarać np. za zarejestrowane na filmie przekroczenie prędkości. Jeśli sprawa jest poważna, np. dotyczy wypadku, sąd może powołać biegłego, który na podstawie analizy materiału oszacuje prędkość.

W przypadku innych wykroczeń, np. zajechania drogi, przejazdu przez linię ciągłą czy spowodowania kolizji, film z kamery wraz z zeznaniem świadka z reguły stanowi mocny dowód w sprawie i to nie tylko dopiero w sądzie – zdarza się, że policja wezwana do zdarzenia nakłada na domniemanego sprawcę mandat na podstawie filmu nagranego przez jednego z uczestników.