Kia Provo to mały prowokator ma tylko 3,88 m długości, ale groźnym błyskiem ponad 850 LED-ów znad wydatnych wlotów powietrza daje znać, że stać go na zmierzenie się z pełnokrwistymi sportowcami.
Przednie światła można zaprogramować tak, żeby świeciły jako dzienne, mijania bądź, jak to miało miejsce podczas prezentacji auta na salonie w Genewie, w krzyżyki, trójkąty lub dowolne dekoracyjne wzory.
Kia Provo jest przede wszystkim prezentacją pomysłów designerów z europejskiego studia Kii we Frankfurcie i – jak to zwykle w przypadku modeli studyjnych bywa – okazją do wybadania reakcji publiczności: na co rynek jest już gotowy, a czego lepiej (jeszcze lub nigdy) nie próbować.
Zmienny rytm powierzchni – wybrzuszeniabłotników i wklęsłości drzwi – kojarzą się z muskulaturą. Sportowy styl podkreślają 19-calowe koła z oponami 225/40 i potężny dyfuzor, a we wnętrzu – pedały z polerowanego aluminium. Przeszklone powierzchnie mają kształt pasa oplatającego kabinę i przerwanego tylko parą szerokich tylnych słupków. Uwagę zwracają kolorystyczne akcenty – kontrast soczystego pomarańczu z metaliczną szarością.
Kia Provo to auto służące dobrej zabawie ma bardzo poważną koncepcję napędu: hybrydowy system 4x4 składa się z 1,6-litrowego turbodoładowanego silnika benzynowego o mocy 204 KM oraz 45-konnej jednostki elektrycznej napędzającej tylne koła, włączanej automatycznie na zakrętach i przy dużych przyspieszeniach lub manualnie – do wolnej, bezemisyjnej jazdy w mieście. Biegi zmienia 7-stopniowy, dwusprzęgłowy „automat”.
Podsumowanie
Provo mogłoby być urozmaiceniem miejskiego krajobrazu, bo małych aut o oryginalnej stylistyce nigdy za wiele. Kia, inaczej niż większość producentów lifestylowych maluchów, postawiła na męską klientelę, nadając autu sportowe i lekko agresywne cechy. Na pewno zobaczymy je w przyszłych modelach Koreańczyków.