W Europie z tankowaniem problemu nie ma, ale nie wszędzie kierowcy mają taki komfort. Przedstawiony na zdjęciu obok australijski interior w wielu miejscach jest bardzo wymagający.

Ekipa Campus Australia Expedition 2010 donosiła, że pokonując pustynny szlak Canninga, tankowania planujemy bardzo dokładnie, jako że stacji może nie być przez ponad pół tysiąca kilometrów. Wcześniej trzeba zamówić (i zapłacić słone pieniądze!) paliwo, które przygotowywane jest na umówionym miejscu zrzutu samolotowego. Przyjeżdżamy, odnajdujemy opisaną, przygotowaną dla nas beczkę i tankujemy.

Kradzieże raczej się nie zdarzają, bo tu ludzie znają wartość paliwa, które zadecydować może nawet o życiu lub śmierci podróżników. W Polsce taka sytuacja może dotyczyć tylko nowo wybudowanych odcinków autostrad – to oczywiście żart, ale jeśli nie zaplanujemy tankowania na odcinku nowej „A-dwójki” może nas czekać awaryjny zjazd do miejscowości obok lub zatrzymanie na autostradzie.

To nie problemy z tankowaniem zmuszają jednak klientów do śledzenia deklaracji producentów czy testów dziennikarskich dotyczących spalania. Powód jest znacznie bardziej prozaiczny – to pieniądze. Narzekamy mocno na drożejące paliwo, niestety staje się ono coraz bardziej dokuczliwą pozycją w domowym budżecie. Nie ma się co dziwić: przy cenie litra oleju napędowego 5,75 zł przejechanie 20 tys. km autem zużywającym średnio 6 l na „setkę” kosztować będzie 6900 zł. Jeśli zaś auto spalać będzie 9 l koszty wzrosną dokładnie o 50 proc. – do ponad 10 tys. zł.

Zastanawiamy się, jak jeździć oszczędniej i które auto zapewni zmniejszenie kosztów wydawanych na paliwo. Rady, jakich moglibyśmy udzielić, to przede wszystkim właściwy dobór auta – stosownie do potrzeb. Jeśli nie zamierzamy w ogóle zapuszczać się w teren, samochód nie powinien mieć ramy, reduktora, sztywnych mostów. To wszystko waży, a masa przekłada się na spalanie. To samo dotyczy przeróbek offroadowych: podniesione zawieszenie, potężny bagażnik, agresywne opony – wszystko może i ładnie wygląda, ale znacząco podwyższa spalanie. Oczywiście, jeśli wybieramy się na wyprawę, wszelkie oszczędności nie są na miejscu. Ale później może warto jednak choć część „szpeju” zdemontować?

Najoszczędniejsze są lekkie SUV-y. To konstrukcje o stosunkowo niskiej masie, opracowywane właśnie pod kątem oszczędności paliwa. Podawane przez producentów spalanie niestety nie zawsze przekłada się na realne wyniki, uzyskiwane potem na szosie. Oczywiście dane fabryczne nie są „wyssane z palca” – koncerny zobowiązane są do przeprowadzenia dość skomplikowanych prób w sztucznych warunkach (na hamowni), symulujących realną jazdę. Spyta ktoś – dlaczego nie badają spalania w prawdziwych warunkach? Odpowiedź jest dość prosta – bo nie ma dwóch identycznych sytuacji.

O jakiej godzinie wykonywać pomiar? Każde miasto ma przecież swoje korki, które jednych zatrzymują bardziej, innych – mniej. Takie dane wcale nie byłyby więc bardziej wiarygodne.

Nasze testy zawsze przeprowadzane są tak samo. Nie dzielimy warunków na miejskie i trasę, tylko na spalanie minimalne oraz maksymalne. Minimalne sprawdzamy, jeżdżąc bardzo spokojnie na obrzeżach miast i na spokojnie pokonywanych trasach podmiejskich (prędkość nie przekracza 70-80 km/h). Z kolei maksymalne spalanie to wynik uzyskiwany na niemieckiej autostradzie, częściowo podczas jazdy z maksymalną prędkością.

Nie korzystamy przy tym ze wskazań komputera pokładowego, a z dokładnego pomiaru ilości paliwa wlewanego do baku. Tankowanie pod sam korek często jest bardzo czasochłonne, ale to chyba najlepsza metoda dokładnego poznania, ile rzeczywiście spala samochód. Następnie bierzemy 70 proc. spalania minimalnego oraz 30 proc. maksymalnego. W ten sposób powstaje nasz średni wynik.

Które auta są najoszczędniejsze? Dochodzimy do meritum sprawy, czyli podsumowania, które auta zapewniają najtańszą eksploatację. W tym zestawieniu zebraliśmy lekkie SUV-y z ostatnich lat, które poddawaliśmy badaniom. Wyniki wcale nie są zaskakujące. Modernizacje przeprowadzane przez producentów przynoszą pożądany skutek – samochody rzeczywiście palą coraz mniej. Nie ma też co liczyć, że duże auta będą oszczędne. Do najlepszych należą mniejsze, lekkie konstrukcje.

Na prowadzeniu znalazła się para Mitsubishi ASX i Peugeot 4008 (niedostępny w Polsce). Połączenie bardzo nowoczesnego diesla i lekkiej konstrukcji owocuje rewelacyjnym wynikiem 6,1 l/100 km. Moc 150 KM pozwala przy tym na sprawną jazdę. Pod względem stosunku ceny do mocy jeszcze korzystniej wypada kolejne w zestawieniu Audi Q3 – ma aż 177 KM, a potrzebuje tylko 0,1 l/100 km więcej.

Kolejne miejsca zajmują inne, lekkie pojazdy. To Mini Countryman, Skoda Yeti w różnych wersjach silnikowych czy Nissan Qashqai z dieslem 1.6. Gdy powiększamy rozmiar auta, wzrasta też spalanie – np. Outlander wymaga większego silnika niż ASX i wyraźnie większej ilości paliwa – w naszym teście było to 7,1 l na „setkę”. Zawiedzeni mogą być zwolennicy hybryd. Według deklaracji Peugeota takie auto średnio spala 4,0 l/100 km. Według standardowych pomiarów było to jednak aż 6,5 l. Spieszymy jednak uspokoić. Hybryda, by była oszczędna, wymaga specyficznych warunków. Jeśli jeździmy delikatnie, spalimy znacznie mniej.