Mazda CX-7 walczy na pograniczu kompaktowych i luksusowych SUV-ów. Oferowany dotychczas silnik to turbodoładowany benzyniak 2.3 (260 KM). Dawał gwarancję doskonałych osiągów, ale klientów bardziej zainteresowanych oszczędnością odsyłał do… konkurencji. Skuteczna walka na naszym kontynencie wymaga sprawnego diesla. Opracowano więc takie auto, „przy okazji” poprawiając szereg detali.
Mało uważny obserwator na pierwszy rzut oka nie rozpozna auta po liftingu. Bo też powiększonego wlotu powietrza czy chromowanych ramek nie zaliczymy do istotnych zmian. Nowe kolory lakieru mogą ułatwić wybór. Koła mają rozmiar 18 lub 19 cali.
Drobne modernizacje odnajdziemy też w kokpicie. Podwyższono jakość materiałów, zmieniono koło kierownicy oraz zestaw wskaźników, gdzieniegdzie pojawiły się chromowane obwódki. Jak się dobrze przyjrzymy, zauważymy zmiany, CX-7 robi wrażenie delikatniejszej. Więcej nowości już nie zobaczymy – trzeba je poczuć.
Sztywność skrętną nadwozia poprawiono o 5 proc. Mazda użyła technologii zgrzewania, wprowadzając pomiędzy blachy klej, co dodatkowo wyciszyło wnętrze.
Ciekawostką jest systemu Rear Vehicle Monitoring (RVM). Umieszczone w tylnym zderzaku czujniki radarowe wykrywają pojazdy nadjeżdżające z tyłu (jeśli auto porusza się powyżej 60 km/h). „Znalezienie” samochodu na prawym lub lewym pasie sygnalizowane jest zapaleniem się lampki kontrolnej na lusterku. Przed gwałtownym hamowaniem innych kierowców ostrzegać będą światła awaryjne. Dokonano też kilku zmian w ustawieniu zawieszenia. Diesel będzie mieć elektrohydrauliczne wspomaganie układu kierowniczego.