Polska jest w Europie krajem o największej liczbie aut zasilanych LPG - szacuje się, że po naszych drogach jeździ ich ok. 2 mln. Na świecie wyprzedza nas pod tym względem tylko Korea. Niedługo staniemy więc pewnie przed dylematem, czy nasze podziemne garaże są przystosowane do parkowania w nich samochodów z taką instalacją. Teoretycznie może to stanowić zagrożenie, ponieważ ulatniający się gaz propan-butan jest cięższy od powietrza i w podziemnym garażu bez dobrej wentylacji może gromadzić się na podłodze. Zakazy parkowania podziemnego samochodów zasilanych LPG obowiązywały do niedawna w kilku krajach europejskich. Obecnie są one sporadyczne, a ich zasadniczym powodem jest brak właściwej wentylacji pomieszczeń. Zdarza się także w Polsce, że na niektóre parkingi nie można wjechać autem zasilanym LPG. Zdaniem fachowców, wiele zależy od użytkownika: - W przypadku instalacji mieszalnikowych może teoretycznie zdarzyć się, że z zaniedbanej instalacji gaz zacznie się ulatniać - wyjaśnia Marek Radoszyn, współwłaściciel firmy Fugazi z Krakowa, zajmującej się montażem instalacji LPG i CNG. - Propan-butan jest jednak nawaniany, co stanowi dodatkowe zabezpieczenie. Co ciekawe, tego typu problem nie występuje w przypadku instalacji zasilanych metanem (CNG), bo ten gaz jest lżejszy od powietrza.

Wybuchowa legenda

W potocznej opinii, butle z gazem umieszczone w bagażniku (LPG i CNG) lub pod podwoziem pojazdu (CNG w pojazdach dostawczych) to bomba z opóźnionym zapłonem, która w razie wypadku bądź pożaru może wybuchnąć. Z praktyki krakowskiego zakładu Fugazi wynika jednak coś wręcz odwrotnego: - W przeciwieństwie do benzyny, instalacje gazowe są dobrze zabezpieczone przed ewentualnym wybuchem - mówi Marek Radoszyn. - To benzyna przechowywana jest w plastikowym pojemniku bez zaworów bezpieczeństwa, gaz zaś ma mocne zbiorniki i aż trzy elektrozawory bezpieczeństwa. Pierwszy znajduje się na zbiorniku, drugi przed reduktorem, trzeci na reduktorze. Dodatkowo każda instalacja wyposażona jest w czwarty mechaniczny zawór umieszczony na butli.

Fugazi kilka razy w roku spotyka się z autami wyposażonymi w instalacje LPG, w których w komorze silnika miał miejsce pożar spowodowany problemami z benzyną. W żadnym z przypadków nie doprowadziło to jednak do wybuchu gazu, co więcej - po wymianie kilku przewodów pod maską silnika instalacja LPG w aucie po pożarze odpalała za pierwszym razem. Gdyby - teoretycznie - całe auto zajęło się ogniem, to pod wpływem ciepła zbiornik gazowy wypuściłby propan-butan na zewnątrz, gaz by się wypalił, ale sam zbiornik powinien zostać nietknięty. Zbiorniki legalizować trzeba w przypadku LPG co 10 lat, zaś gdy użytkujemy CNG - raz na trzy lata.

Częstszy serwis i przeglądy

W przypadku pojazdów wyposażonych w instalacje gazowe trzeba jednak liczyć się z częstszymi przeglądami. Gdy w dowodzie rejestracyjnym auta figuruje instalacja gazowa, niezależnie od wieku pojazdu trzeba co roku zgłaszać się do stacji kontroli pojazdów. Nie ma znaczenia, czy jest to instalacja LPG, czy CNG. I jedną, i drugą sprawdza się w ten sam sposób na każdej stacji.

Zazwyczaj co 15 tys. km serwisuje się obydwa rodzaje instalacji gazowych. Sprawdza się wszystkie zawory pod kątem szczelności, reguluje się skład mieszanki oraz kontroluje filtry i reduktory. Ceny usług, zarówno LPG, jak i CNG, są zbliżone, np. w LPG reduktor wraz z wymianą kosztuje ok. 400 zł, w CNG za tego typu usługę zapłacimy o ok. 200 zł więcej. Z uwagi jednak na brak w CNG frakcji mazutowych reduktor wymienia się tutaj rzadziej - co, zdaniem fachowców, sprawia, że ewentualne koszty są podobne. W starszych pojazdach i w niektórych nowych (np. w Fiacie Panda) dodatkowe koszty generuje konieczność regulowania luzów zaworowych przy każdym przeglądzie instalacji gazowej. Przyjmuje się także, że w aucie jeżdżącym na gazie częściej wymieniać trzeba świece zapłonowe. - Jeśli w aucie napędzanym benzyną wymieniamy je co 60 tys. km, to w samochodzie na LPG czas ten skraca się do 15 tys. km, zaś na CNG do 30 - informuje Marek Radoszyn.