Przyzwyczailiśmy się już do "oszczędności", które można kupić na większość polskich parkingach dla ciężarówek. Dzięki "uprzejmości" kierowców, dostajemy baniaki z olejem napędowym za połowę wartości rynkowej (3 złote, pod Krakowem). Jednak przy zakupie "ropy" z samochodów, są pewne ograniczenia ilościowe i zazwyczaj dostajemy 20-30 litrów jednorazowo, a tankować trzeba…

Zupełnie inaczej jest w przypadku procederu, który na nowo gromadzi zwolenników. I choć to kradzież, nikomu nie przeszkadza wlewanie do swoich baków paliwa po śmiesznie niskiej cenie.

Stoi na stacji lokomotywa…

… Ciężka ogromna, a spod niej spływają tysiące litrów paliwa. I na tym bajka się kończy. Coraz częściej, niż od kierowców ciężarówek, paliwo kupujemy od maszynistów i osób z nimi powiązanych, którzy znaleźli doskonały sposób na kradzież oleju napędowego prosto z lokomotyw.

Proceder, w którym uczestniczy zazwyczaj kilka osób, jest wyjątkowo prosty: zwerbowany – ponieważ prawie nigdy nie działa sam - maszynista zatrzymuje pociąg w ustalonym miejscu, dwie osoby obserwują otoczenie, kolejne dwie podstawiają puste zbiorniki. Kierujący pociąg szybko spuszcza kilkadziesiąt litrów paliwa i jedzie dalej.

Szajka zabiera swój łup wprost do magazynu, gdzie zazwyczaj jest punkt sprzedaży oleju napędowego, następnie wraca i czeka na kolejnego, umówionego maszynistę.

Jak udało się nam ustalić, dzięki osobom pracującym na kolei, maszyniści to prawdziwi potentaci paliwowi. Na trasę zabierają ok. 4000 litrów oleju napędowego, a spalanie lokomotywy, w zależności od trybu pracy, to od 35 do 350 litrów na godzinę. Przy tak dużej różnicy, trudno zauważyć codzienny "zrzut" kilku baniek z paliwem. Dlatego korzystają na tym wyspecjalizowane gangi, puszczając wici wśród znajomych. Koło się zamyka, zgodnie z prawem rynku – jest popyt, jest podaż.

Według naszych informacji, w magazynach z kradzionym paliwem można dostać tyle oleju napędowego, ile potrzebujemy na daną chwilę, cena zaczyna się od 2,5 złotych za litr, przy zakupie 100 litrów za jednym razem.

Pociąg do paliwa

Ten problem widzi i stara się monitorować spółka PKP Intercity, które ma zaledwie 59 lokomotyw spalinowych. - Na wszystkich naszych eksploatowanych lokomotywach SM 42 jest zainstalowany system monitorujący non stop zużycie i stan paliwa w zbiornikach. Te informacje oraz np. lokalizacja pojazdu w danej chwili, stan postoju lub jazdy, aktualna prędkość, czas miejsce tankowania itp.) są na bieżąco zapisywane na naszym serwerze. Lokomotywy modernizowane (20 sztuk) oraz nowe, które kupujemy (10) będą wyposażone również w taki system – komentuje proceder Beata Czemerajda z Biura Komunikacji i PR PKP Intercity.

Dużo większy kłopot może być w przypadku PKP CARGO, które ma 1256 lokomotyw spalinowych, napędzanych silnikiem Diesla. Niestety, do czasu publikacji nie udało nam się dowiedzieć czy i w jaki sposób monitorują przestępczy proceder swoich pracowników i współpracowników.

Poza największymi graczami na rynku, gangi korzystają także z "usług" maszynistów wewnętrznych. Tych, którzy obsługują duże spółki, posiadające wewnętrzną komunikację kolejową. Ci, prawie są nieuchwytni i wpadają zazwyczaj po anonimowych informacjach od skruszonych złodziei.

Poza kontrolą wewnętrzną, także SOK-iści regularnie monitorują pociągi, ale udaje się zatrzymać zaledwie niewielki odsetek osób, które regularnie spuszczają paliwo z lokomotyw prowadzonych przez siebie lub swoich znajomych. A proceder ma się coraz lepiej…