Idealnie byłoby, gdyby wypadki drogowe wcale się nie zdarzały, jednak to niestety tylko pobożne życzenie. Współczesne samochody są projektowane w taki sposób, by maksymalnie wspomóc kierowcę w zapobieganiu kolizji, a jeśli już do niej dojdzie, aby zminimalizować jej skutki. Zwiększeniu szans kierowcy i pasażerów na przeżycie wypadku służy zintegrowanie w jednolity system bezpieczeństwa najważniejszych elementów wyposażenia, takich jak poduszki powietrzne (czołowe, boczne, kurtynowe, a ostatnio także chroniące nogi), kontrolowane strefy zgniotu, sztywna klatka wokół kabiny pasażerskiej oraz trzypunktowe pasy z napinaczami pirotechnicznymi.

Pół wieku historii

Pierwszym krajem, w którym wprowadzono nakaz instalowania i używania pasów bezpieczeństwa była - to raczej małe zaskoczenie - Szwecja. Po raz pierwszy zastosowano je w 1958 roku w modelach Volvo Amazon oraz PV 544, a ich wynalazcą był szwedzki inżynier Nils Bohlin. Firma Volvo była też pierwszym producentem aut oferującym pasy bezpieczeństwa jako wyposażenie standardowe swoich samochodów. Początkowo były to pasy statyczne, które wprawdzie dobrze "wiązały z fotelem" kierowcę i pasażerów, ale krępowały też ruchy i były zwyczajnie niewygodne, szczególnie podczas dłuższych podróży. W 1969 roku Volvo zaprezentowało pasy bezwładnościowe. Szwedzi również jako pierwsi zastosowali w swoich autach optyczny i dźwiękowy system przypominania o ich zapięciu.

Od dobrych kilku lat pasy są wyposażane także w pirotechniczne napinacze. W trakcie wypadku siła bezwładności ciała napiera na pas i go wydłuża. Zadaniem napinacza jest skrócenie pasa, utrzymanie pasażera w fotelu i niedopuszczenie do jego zetknięcia z deską rozdzielczą oraz innymi elementami wnętrza.

Mity i fakty

Zderzenie auta jadącego z prędkością 75 km/h z nieruchomą przeszkodą, np. ścianą, słupem lub drzewem, stwarza bardzo poważne ryzyko śmierci osób, które nim podróżują. Natomiast osoba, która nie zapięła pasów, jest całkowicie pozbawiona szans na przeżycie. Skąd więc biorą się historie o tym, jak komuś uratowało życie to, że miał niezapięte pasy? Można odpowiedzieć krótko: czasami cuda się zdarzają i ktoś, kto jedzie bez pasów, wypada np. przez szybę w stóg siana, podczas kiedy inni pasażerowie ponoszą śmierć. To jednak sytuacje porównywalne do trafienia szóstki w totka podczas potrójnej kumulacji. Badania pokazują, że wypadnięcie przez szybę podnosi ryzyko śmierci sześć razy, a ryzyko odniesienia ciężkich obrażeń ponad dwadzieścia razy.

Biorąc pod uwagę statystyki, stosowanie pasów przez osoby na przednich fotelach o ponad połowę zmniejsza ryzyko śmiertelnych lub ciężkich obrażeń. Sceptycy podkreślają zagrożenie pożarem i trudności w opuszczeniu płonącego pojazdu, jednak według danych Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, tylko pół procent ogólnej liczby wypadków wiąże się z pożarem auta.

Niektórzy twierdzą, że dzięki swojej sile fizycznej w chwili wypadku mogą zaprzeć się rękami i nogami o kierownicę lub deską rozdzielczą, żeby w taki sposób uchronić się przed wypadnięciem z samochodu. Tego już nie da się nazwać inaczej niż kosmiczną bzdurą. Po pierwsze, w czasie zderzenia ciało ludzkie waży kilka ton, a po drugie, ręce i nogi powinny być - przy zachowaniu prawidłowej pozycji za kierownicą - lekko ugięte, m.in. po to, aby zapobiec ciężkim złamaniom w stawach.

Ogólnonarodowa debata

Mimo że według wszystkich dostępnych informacji i wiedzy naukowej stosowanie pasów ma same zalety, niektóre osoby trudno do tego przekonać. Jakiś czas temu sprawa otarła się nawet o Trybunał Konstytucyjny. Skargę złożył członek Unii Polityki Realnej, Felicjan Gajdus, twierdząc, że wymagając ustawowo zapinania pasów, państwo zmusza obywatela do działania pod przymusem i że stanowi to naruszenie swobód konstytucyjnych. Po przeanalizowaniu wniosku Trybunał orzekł, że obowiązek używania pasów faktycznie stanowi naruszenie wolności wyboru. Podkreślił jednak równocześnie, że korzyści, które z niego wynikają, zdecydowanie przeważają w bilansie strat i zysków, m.in. ze względu na koszty leczenia ofiar wypadków oraz konsekwencje społeczne. Oprócz tego sędziowie Trybunału powołali się w uzasadnieniu na liczne akty prawa międzynarodowego, w których istnieją zapisy o obowiązku stosowania pasów.

Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że oprócz stania na straży prawa Trybunał bronił w tej sprawie również zdrowego rozsądku. Nie da się wymyślić rozwiązania doskonałego, ale warto korzystać z rozwiązań dobrych, zamiast wybierać te gorsze. Statystyka jednoznacznie przemawia za używaniem pasów, nawet jeśli ktoś, gdzieś, kiedyś przypadkiem przeżył wypadek dzięki temu, że ich nie zapiął.

Kto nie musi jeździć w pasach?

Artykuł 39 ustawy Prawo o ruchu drogowym wskazuje, kto jest zwolniony z obowiązku zapinania pasów. Są to:

1. osoby mające orzeczenie lekarskie o przeciwwskazaniu do używania pasów;

2. kobiety w widocznej ciąży;

3. kierujący taksówką osobową oraz instruktorzy podczas szkolenia lub egzaminowania;

4. instruktorzy lub egzaminatorzy podczas szkolenia lub egzaminowania;

5. policjanci, funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencji Wywiadu, Straży Granicznej, inspektorzy kontroli skarbowej, funkcjonariusze celni i Służby Więziennej, żołnierze Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej - podczas przewożenia osoby (osób) zatrzymanej;

6. funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu podczas wykonywania czynności służbowych;

7. członkowie zespołu medycznego w czasie udzielania pomocy medycznej;

8. konwojenci podczas przewożenia wartości pieniężnych;

9. osoby chore lub niepełnosprawne przewożone na noszach lub na wózku inwalidzkim.

O czym warto pamiętać, gdy zapinamy pasy?

- Pas powinien być napięty. W przeciwnym razie jego używanie całkiem traci sens. Gdy jest zbyt luźny, zanim zadziała uderzenie głową lub ciałem o wnętrze auta, może spowodować śmierć

- Ggórna część pasa powinna przebiegać bliżej szyi niż żeber. W innym przypadku napinacze mogą spowodować złamanie żeber

- Pas nie powinien być skręcony i musi płasko przylegać do ciała. Jak pokazują wyniki badań, wytrzymałość skręconego pasa jest dwukrotnie niższa niż wyprostowanego i może się on w czasie wypadku po prostu urwać.