Japoński producent postawił przede wszystkim na tradycję. Nowy silnik zostanie oficjalnie zaprezentowany już za niecały miesiąc. Zanim to jednak nastąpi, warto się jednak dowiedzieć w czym tkwi jego potencjał. Silniki napędzane olejem napędowym mają to do siebie, że potrafią generować dość duży poziom wibracji. Przeciwsobny układ czterech cylindrów ma być lekiem na te dolegliwości. Przy okazji silniki diesla są też dużo cięższe niż ich benzynowe odpowiedniki. Zatem skutki można bardzo łatwo odgadnąć. Mankamentem wielu diesli jest "dociążanie" przodu co sprawia że samochód nabiera wyraźnych tendencji do podsterowności. Ciężar bierze się z konstrukcji, która musi utrzymywać wysokie ciśnienie oraz intensywne drgania. Subaru znalazło na to sposób i zdecydowało się na budowę aluminiowego bloku, co skutecznie zmniejszy jego masę.

Co w cylindrach "boksuje"?

Tropem konkurencyjnych jednostek, konstruktorzy z Japonii zaimplementowali w nowym silniku po cztery zawory na cylinder. W ciekawy sposób podeszli oni do kwestii oporów tarcia rozrządu. Napęd z wałków na zawory jest przekazywany przez dźwigienki z rolkami. Dzięki temu tarcie jest skutecznie obniżone. Jakie mamy z tego korzyści? Wpływa to na apetyt silnika na olej napędowy oraz jego żywotność. Krokiem w kierunku długiej bezawaryjności jednostki ma być napęd łańcuchowy zamiast tego, w którym wykorzystuje się pasek. Europejscy producenci już od paru lat sukcesywnie odchodzą od konstrukcji pasowych na rzecz łańcucha.

Turbosprężarka o zmiennej geometrii, która wspomaga cylindry jest wspólna dla obu rzędów. Dodatkowo umieszczono ją pod jednostką. Subaru tłumaczy umieszczenie elementu pod silnikiem, w strefie intensywnego nadmuchu powietrza tym, że nie będzie ono narażone na zbyt częste przegrzewanie. Wpłynie to przede wszystkim na trwałość. Konstruktorzy oparli układ wtryskowy na drugiej generacji common-raila. W efekcie mamy tam wielofazowy wtrysk oraz możliwość obsługi filtra cząsteczek stałych. Nie jest to najnowocześniejsze rozwiązanie, gdyż konkurencja stosuje czasem III generację opartą na piezoelektrycznych wtryskiwaczach. Najlepsze konstrukcje ze Starego Kontynentu korzystają z systemu common rail IV generacji o ciśnieniu wtrysku rzędu 2.200 barów.

Subaru będzie produkować wysokoprężnego boksera o pojemności dwóch litrów. Maksymalna moc, jaką będzie można z niego wykrzesać to 150 koni mechanicznych przy 4.000 obr./min. Moment obrotowy w wartości maksymalnej wynosi 350 Nm. Dzięki zastosowaniu funkcji overboost, chwilowy moment będzie można zwiększyć o 20 Nm. Układ dolotowy posiada zmienną geometrię. Specjalne przepustnice są odpowiedzialne za przymykanie jednej z odnóg kanału, co skutecznie zwiększa prędkość przepływu powietrza przy niskich obrotach. Poprawia to również przebieg krzywej momentu obrotowego. Największym wyzwaniem dla producenta była próba redukcji wibracji do poziomu porównywalnego z benzynowymi odpowiednikami. Nowa jednostka Subaru ma działać bardzo gładko, a wspomniane niegodności mają być praktycznie niewyczuwalne. Apetyt paliwa ma być bardzo "dietetyczny". Po włożeniu jednostki do modelu Legacy spalanie powinno utrzymać się w granicach 5,7l/100km. Przypominając, że mamy do czynienia z całkiem dużym samochodem w dodatku z napędem na cztery koła, to naprawdę nie ma na co narzekać. Konkurencja mogłaby brać częściej przykład z Subaru.

Kiedy w salonach?

Jeżeli Japończycy wykażą się umiarem przy ustalaniu cen samochodu wyposażonego w silnik wysokoprężny, to można się spodziewać sukcesywnego wzrostu sprzedaży aut tej marki na rynku europejskim. Na początku jednostka trafi do modeli Legacy oraz Outback. Pojawią się one najprawdopodobniej już na początku marca. Następna w kolejce jest Impreza, która zadebiutuje z tym silnikiem już jesienią. Na końcu ustawił się Forester, który pojawi się w salonach w grudniu.

Jedziesz do Zakopanego na Puchar Świata? Zobacz serwis specjalny