Dwie pary nart można od biedy przewieźć samochodem typu kombi po złożeniu kanapy bądź autem wyposażonym w rękaw do transportu długich przedmiotów (choć nie jest to zbyt bezpieczne ani mile widziane w wielu krajach). Jednak aby przewieźć więcej takich ładunków, trzeba skorzystać z uchwytów lub boksu bagażowego.
Produktów dla miłośników turystyki samochodowej i sportów zimowych przybywa. Kryzys przyhamował w tym roku nieco wysyp nowości, ale generalnie na wybór w sklepach nie można narzekać. Co ważne, wiele jeszcze niedawno dość drogiego sprzętu można teraz kupić taniej – dotyczy to np. boksów.
Dla laika patrzącego na sklepową półkę z belkami bazowymi i uchwytami narciarskimi wszystkie produkty tego rodzaju będą na pierwszy rzut oka wyglądać prawie jednakowo. Trzeba się jednak bacznie przyglądać, bowiem w rzeczywistości uchwyty różnią się bardzo, i to nie estetyką, ale zupełnie podstawowymi walorami użytkowymi. Podobnie jest zresztą z boksami bagażowymi.
Dlatego właśnie stanowczo rekomendujemy kupowanie tego rodzaju wyposażenia w specjalistycznym sklepie, a nie w supermarketach. Przeszkolony personel, dysponujący firmowymi katalogami producentów, pozwoli właściwie dobrać sprzęt do samochodu oraz potrzeb użytkownika.
strona 2
A potrzeby te są bardzo różne i podczas zakupów powinniśmy o tym pamiętać. Na przykład najlepiej (ok. 95 proc. rynku) sprzedają się ostatnio boksy o długości nieprzekraczającej 2 metrów. Narty i snowboardy są bowiem coraz krótsze, nie ma więc powodu do kupowania większych bagażników. Krótszy boks, choć nieco mniej pojemny, jest zaś zwykle nieco sztywniejszy i sprawia mniej kłopotów w wypadku aut o nadwoziu kombi oraz hatchbacków – nie koliduje z piątymi drzwiami.
Fachowa pomoc jest niezwykle ważna w przypadku zakupu łańcuchów śniegowych. Laik może się pogubić w informacjach zawartych w instrukcji obsługi auta, bowiem bardzo często dotyczą one np. tylko wybranych rodzajów ogumienia. Niniedawno szczytem wyrafinowania były łańcuchy o oczku 9-milimetrowym, a dziś niektóre samochody wymagają niszowych produktów o drobniejszym oczku 7-milimetrowym! Tylko wybrane łańcuchy pasują także do coraz popularniejszych aut „uterenowionych”.
Za wygodę trzeba zapłacić
Dostępne w handlu łańcuchy śniegowe można z grubsza podzielić na trzy grupy. Najtańsze produkty za kilkadziesiąt złotych to zwykła „lipa” – polecamy je tylko „na czarną godzinę” albo po to, by w razie kontroli policyjnej móc wykazać się ich posiadaniem. Montaż wyrobów tego rodzaju wymaga zwykle anielskiej cierpliwości.
Od 250 do 600 zł kosztują markowe łańcuchy o klasycznej konstrukcji wyposażone w udogodnienia ułatwiające zakładanie i zdejmowanie. Na najwyższej półce znajdziemy tzw. patenty kosztujące nawet grubo powyżej tysiąca złotych. Zwykle są to produkty bardzo atrakcyjne (jak np. K-Summit występujący pod markami Thule i König, w obecnej ofercie jest także odmiana do SUV-ów), ale jeśli nie jesteśmy pewni, że się przydadzą, to raczej szkoda na nie pieniędzy. Do okazjonalnego użytku wystarczą dobre łańcuchy tradycyjne z samonapinaczami, jak np. König T2 Magic czy tegoroczna nowość – model M 32 Weissenfelsa.
Zanim kupimy jakiekolwiek łańcuchy, upewnijmy się, że pasują do samochodu!Do wielu współczesnych aut (np. Peugeota 407) można zamontować np. tylko łańcuchy o drobnym, 7-milimetrowym oczku, których na stacji benzynowej czy w markecie nie kupimy!
strona 3
Belki o profilu skrzydła
Bagażników (belek) bazowych jest w sklepach bardzo dużo. Produkuje się je w trzech podstawowych odmianach. Pierwsza to belki mocowane do fabrycznych relingów dachowych samochodu, pozostałe przytwierdza się bądź do specjalnych punktów montażowych przewidzianych przez producenta auta, bądź do krawędzi dachu (ten ostatni wariant jest najgorszy, bowiem zwykle grozi porysowaniem lakieru).
Występują belki stalowe oraz aluminiowe– te drugie są lżejsze, na ogół nieco ładniejsze, ale też droższe. Tegoroczna nowość to belki Whispbar (na fot., cena od 590 zł) o profiluskrzydła.Producent zapewnia, że dzięki temu kształtowi otrzymujemy najcichszy bagażnik na rynku.
Albo tanie, albo naprawdę dobre
W zależności od rozmiarów uchwyty pozwalają na przewóz od 3 do 6 par nart (lub od 2 do 4 snowboardów). Poza tym na pierwszy rzut oka wszystkie wyglądają podobnie. O co więc pytać sprzedawców? Przede wszystkim o sposób montażu. Jeśli zamocowanie do belek wymaga skorzystania z narzędzi, lepiej odstąpić od zakupu – nowoczesne uchwyty zakłada się bez śrubokręta czy kombinerek, co najwyżej przydadzą się akcesoria (kluczyk) dostarczane przez producenta. Najpraktyczniejsze są uchwyty z tzw. wysuwaną szyną (na fot. Inno Rail Slider, ok. 500 zł) pozwalające na wysunięcie dolnej części poza obrys auta, co bardzo ułatwia zakładanie nart na wysokie pojazdy (choć nie tylko). Jeśli ktoś jeździ z nartami na weekendy, na pewno nie pożałuje zakupu. Ci, którzy wożą je tylko raz w roku na urlop, mogą kupić proste uchwyty za kilkadziesiąt zł.
Bagażnik na dachu większy niż kufer w samochodzie
Popularność uchwytów do przewozu nart maleje, bo ceny boksów dachowych spadają z sezonu na sezon. Boks to rozwiązanie dużo wygodniejsze – można w nim przewozić nie tylko narty, lecz także wszelkie inne (byle nie za ciężkie) ładunki, i to zarówno zimą, jak i podczas letnich wojaży. Jeszcze kilka lat temu za markowy bagażnik z ubogim wyposażeniem trzeba było zapłacić kilka tysięcy złotych. W porównaniu z tamtymi produktami tegoroczna nowość – Taurus Junior Xtreme – to prawdziwy „wypas”: ma m.in. trzypunktowy zamek centralny, siłowniki sprężynowe podwójnego działania podtrzymujące klapę, system szybkiego montażu do belek bazowych oraz taśmy do mocowania bagażu. W zależności od pojemności (od 400 do 600 l) kosztuje od 669 do 999 zł, podobnie jak jego liczni konkurenci.
Ostrożności nigdy za wiele
Narty w uchwytach dachowych powinno się przewozić tyłem do przodu, bowiem jeśli nosy ustawimy w kierunku jazdy samochodu, narty stawiać będą znacznie większy opór aerodynamiczny. Zwiększy to hałaśliwość ładunku, a co gorsza może doprowadzić do rozluźnienia uchwytów mocujących.
Pewność mocowania belek bazowych, uchwytów, nart w uchwytach oraz boksów dachowych należy koniecznie sprawdzić po przejechaniu pierwszych kilkunastu kilometrów trasy i na każdym postoju. W instrukcjach obsługi znajdziemy zalecenia dotyczące maksymalnej prędkości jazdy.