Najczęściej jest to pierwszy mroźny poranek. Kilka prób uruchomienia auta i... nic. To jednak nie złośliwość przedmiotów martwych. Tak mści się brak dbłości o auto. Zupełnie sprawny akumulator przy temperaturze -20;C dysponuje najwyżej połową swojej wydajności. Zaniedbane ogniwo przy takiej temperaturze nie ma szans na poruszenie wałem korbowym silnika.Próba reanimacjiPierwsza porażka nie dyskwalifikuje akumulatora. Doraźnie można ratować się, "pożyczając prądu" z innego auta przewodami rozruchowymi. Lepiej jednak poszukać przyczyn awarii. W przeciwnym razie przykra sytuacja może powtórzyć się następnego ranka. Warto zacząć od sprawdzenia poziomu elektrolitu w akumulatorze, często po upalnym lecie może go brakować. Przy okazji warto zerknąć na kolor płynu. Jeśli jest bardzo mętny, akumulatora nie warto reanimować - pacjent znajduje się już w agonii. Jeśli brakowało elektrolitu, należy uzupełnić jego poziom wodą destylowaną i podładować ogniwo prostownikiem. Jeśli nie to było powodem niesprawności, trzeba sprawdzić ładowanie. Można to zrobić samodzielnie przy pomocy zwykłego multimetru. Napięcie prądu ładowania powinno wynosić na klemach, niezależnie od obrotów silnika i włączonych odbiorników prądu, od 13,8 do 14,4 wolta. Zbyt niskie napięcie może być spowodowane zużytym paskiem alternatora, zaśniedziałymi, luźnymi przewodami. Zbyt wysokieoznacza awarię regulatora napięcia. Niewłaściwe napięcie ładowania jest dla akumulatora zabójcze, prowadzi do nieodwracalnych uszkodzeń. Kierowcy nie lubiący nieplanowanych zimowych spacerów powinni profilaktycznie udać się do warsztatu na kontrolę elektryki. Często serwisy darmowo bądź za niewielką opłatą kontrolują stan akumulatora, jego pojemność, prąd rozruchowy oraz napięcie ładowania. Przy okazji warto sprawdzić, czy instalacja auta nie ma zbyt dużego stałego poboru prądu np. przez autoalarm, immobiliser lub zwarcie w instalacji. Nieco bardziej pracochłonne, ale godne polecenia jest sprawdzenie poboru prądu przy rozruchu. Uszkodzony rozrusznik potrzebuje więcej prądu od sprawnego. Letnie zaniedbaniaCzęsto usterka akumulatora wynika z letnich zaniedbań. Wbrew pozorom to właśnie upalne lato poważnie osłabia kondycję akumulatora. Elektrolitem w akumulatorach samochodowych jest wodny roztwór kwasu siarkowego. To właśnie dzięki niemu następuje przepływ elektronów między płytami, powstaje prąd elektryczny. Niestety woda, szczególnie latem dosyć szybko wyparowuje z elektrolitu. W nowych autach ze szczelnie wypełnionymi komorami silnika części układu wydechowego, turbosprężarka i chłodnica są skuteczniejsze od każdego pieca grzewczego. Woda wygotowuje się. Stężenie kwasu siarkowego szybko rośnie, a to z kolei przyspiesza korozję ołowianych płyt. Z czasem szczególnie płyta ujemna może wręcz rozpuścić się. Latem, kiedy do uruchomienia auta nie trzeba dużo prądu, usterka pozostaje niezauważona. Jednak pierwszy atak zimy może ujawnić przykrą prawdę - akumulator nadaje się do wymiany. Jak temu zaradzić? Wystarczy kontrolować poziom elektrolitu w akumulatorze i w razie potrzeby uzupełniać jego stan wodą destylowaną lub demineralizowaną. Tylko dla ostrożnychPrzy wszelkich zabiegach przy akumulatorze należy zachować najwyższą ostrożność. W trakcie pracy w ogniwie powstaje wodór, który pod wpływem iskry może eksplodować. Kwas siarkowy zawarty w elektrolicie może spowodować bardzo groźne rany i poparzenia. Lepiej się nie sugerować napisami mówiącymi o bezobsługowości akumulatora. Większość ogniw nadal może wymagać dolewek wody, jej zużycie jest jednak niższe niż w przypadku baterii standardowych. Wyjątek stanowią faktycznie bezobsługowe akumulatory żelowe lub wykonane w technologii wapniowo-ołowiowej. Nie trzeba obawiać się pomyłki - takich akumulatorów nie da się otworzyć.
Bez niespodzianek
Zaniedbany akumulator bywa mściwy. W dodatku zawsze wybiera nieodpowiedni moment, żeby o sobie przypomnieć.