A przecież (co przyzna każdy alergik) niemal nigdy nie kicha się raz. Gdy człowieka dopadnie pyłek czy inny alergen, kichamy jak karabin maszynowy - całą serią. To straszna wizja, tym bardziej że kichanie uczuleniowe zawsze połączone jest z łzawieniem oczu, a częstym dodatkiem u co bardziej ogarniętych chorobą są przy tym poważne problemy ze złapaniem oddechu - albo wręcz duszności. Prowadzenie samochodu w takim stanie może spowodować poważne problemy: ograniczona sprawność kierowcy sprzyja wypadkom.Ale przecież każdy człowiek ma jakieś swoje dolegliwości, przy czym alergie uważane są za relatywnie mało groźne - pod warunkiem że dotknięci tą przypadłością traktują ją na tyle poważnie, żeby zażywać odpowiednie lekarstwa.Podkreślamy: odpowiednie. To znaczy nie tylko ograniczające lub wręcz likwidujące skutki uczulenia, ale także nie mające wpływu na szybkość reakcji i ocenę sytuacji za kierownicą. Zawsze więc trzeba być w kontakcie z lekarzem, nie wolno brać takich lekarstw na własną odpowiedzialność. I z rezerwą traktować na przykład takie środki, jak reklamowana ostatnio na zachodzie specjalna maść wcierana w błony śluzowe jamy nosowej, która ma rzekomo w ogóle odgrodzić alergika od kontaktu z pyłkami. Reklamuje się to jako rozwiązanie idealne dla posiadaczy kabrioletów. No cóż, pokrycie nosowej błony śluzowej maścią to jest jakiś pomysł, ale po pierwsze posiadacz takiego nosa do końca działania preparatu nie będzie już mógł "mieć nosa" (zatkane receptory węchowe), a po drugie - co z alergikami, u których uczulenie powoduje reakcję płuc? Nie będą kichać, zabraknie więc tego ważnego dla nich pierwszego sygnału ostrzegawczego i atak duszności nastąpi niespodziewanie.Według nas o wiele sensowniej jest jednak wziąć odpowiednią tabletkę czy (co ostatnio dość rozpowszechnione) przykleić sobie na ramieniu plasterek z odczulaczem. A jeśli nie mamy kabrioletu, po prostu zamknąć okna, a przedtem postarać się o dobry filtr przeciwpyłkowy w układzie wentylacji samochodu. Jeśli nie ma go tam, po prostu wyłączyć przewietrzanie kabiny.Lepiej jednak się "szarpnąć" na filtr. Coraz więcej samochodów wyposaża się fabrycznie w naprawdę skuteczne bariery przeciwpyłkowe tego typu. A prawie każde auto można w taki filtr doposażyć.W każdym razie jeśli już taki filtr mamy, trzeba pamiętać, iż nie jest on wieczny. Przeciętnie wymaga wymiany co 15 tys. km. Przedmuchiwanie sprężonym powietrzem nic nie daje, bo delikatne włókienka filtra natychmiast się rozlatują. Co najlepsze jednak, filtry przeciwpyłkowe można "tuningować" za pomocą elementów filtrujących wykonanych z węgla aktywnego. Wówczas odcedzeniu z powietrza podlegają nie tylko pyłki i kurz, ale i nieprzyjemne zapachy oraz ozon.
Ciężki jest żywot alergika
Jadąc z prędkością 50 km/h pokonujemy w ciągu sekundy prawie czternaście metrów. I tyle właśnie trwa "jazda w ciemno" przy jednym kichnięciu.