.Toskrajna opinia, ale wszystko wskazuje na to, że w tym kierunku rozwija się motoryzacja.W czasie pościgu za nowoczesnością konstruktorzy zapominają czasem o tak podstawowych sprawach, jak widoczność, ergonomia, komfort i prostota obsługi. W zasadzie trudno się temu dziwić, bo projekty powstają dziś w bardzo szybkim tempie. Kiedyś jeden model produkowano bez większych zmian przez co najmniej 10 lat. Teraz, żeby utrzymać swoją pozycję na rynku, firmywprowadzają nowe generacje modeli co 5, góra 6 lat.W takim pędzie łatwo coś przeoczyć, tym bardziej że klienci nie dają się już nabrać na tylko lekko odświeżane konstrukcje. Auta są więc projektowane od nowa i to często z użyciem nowych, niesprawdzonych rozwiązań. Stąd właśnie wzięły się problemy z wywracającymi się Mercedesami klasy A poprzedniej generacji czy też liczne pożary Peugeotów 307. Bardzo często chodzi też o drobne mankamenty, których usunięcie kosztowałoby grosze - jak choćby luźno wrzucone, niczym nie przymocowane maty na podłodze. Drobiazg? Tak, ale pod warunkiem, że taka nieprzytwierdzona mata nie wsunie się w końcu pod pedał hamulca. Wtedy nie pomoże nawet najnowocześniejszy układ ABS czy ESP.Dyktatura designerów i skąpych księgowych Bardzo często problemy z nowymi samochodami wynikają z tego, że konstruktorzy muszą za wszelką cenę realizować nawet szalone pomysły designerów. Przykłady? Choćby kształty nowczesnych reflektorów. Wszyscy specjaliści od systemów oświetlenia są absolutnie zgodni, że najlepsze są duże reflektory, o regularnych kształtach i pionowej szybie. Mimo to stosuje się wymyślne, błyszczące konstrukcje z opływowymi, akrylowymi, przezroczystymikloszami. Może i wyglądają ciekawie i nowocześnie, ale świecą słabo, w dodatku denerwują kierowcę i innych uczestników ruchu jaskrawymi odbłyskami i światłem rozproszonym. Trzeba przyznać, że realizacja pomysłów projektantów nie byłaby aż takim problemem, gdyby nie to, że nad wszystkim czuwają skąpi księgowi. Denerwują nas drobiazgi, których poprawienie kosztowałoby kilkanaście czy kilkadziesiąt złotych. Dlaczego więc producenci ich nie zmieniają? To proste! Jeżeli przemnożymy kilkadziesiąt złotych przez kilkaset tysięcy produkowanych rocznie egzemplarzy, robią się z tego miliony.Źródłem problemów bywa też nadgorliwość konstruktorów,którzy za wszelką cenę chcą wprowadzić rewolucyjne, rzekomo lepsze rozwiązania. Tak było choćby w przypadku BMW chwalonego przez dziesięciolecia za doskonałą ergonomię. Teraz wszystkim BMW kojarzy się z systemem iDrive, który miał być intuicyjny, a sprawia, że obsługa tych doskonałych aut stała się katorgą.Czujniki deszczu zawsze działają źleJeszcze żadnemu producentowi nie udało się stworzyć porządnych czujników deszczu. Wprawdzie najlepiej działają w Mercedesie, ale i tu nie są doskonałe. Wycieraczki nigdy nie pracują wtedy, kiedy potrzeba, a ich częstotliwość jest nieadekwatna do opadów. Na szybie mamy kilka kropli, a pióra pracują w nieprzerywanym trybie, szorując po suchej szybie. Działanie czujników uzależnione jest też od prędkości. A to oznacza, że po zwolnieniu nawet w ulewnym deszczu wycieraczki machną tylko co jakiś czas, a na szybie będzie ściana wody. Ustawienie w trybie przerywanym też potrafi zdenerwować. Zmiana częstotliwości pokrętłem na dźwigience przy kierownicy nie pomaga, bo wycieraczki w dalszym ciągu pracują tak, jak chcą, i oczywiście nie tak, jak życzyłby sobie prowadzący samochód. Tomasz Kamińskiredaktor działu "Testy"Vany dla kulturystówVan, który w razie potrzeby da się zamienić z "prawie autobusu" w "prawie ciężarówkę". Kolejny świetny pomysł. Trzeba tylko wymontować fotele. I tu zaczynają się schody. W większości vanów tylne fotele są tak ciężkie, że zwymontowaniem ich poradzi sobie tylko silny, wysportowany mężczyzna. Co gorsza, musi też mieć doskonałą koordynację ruchową. Problem polega na tym, że należy umieścić ważący kilkadziesiąt kg fotel z dokładnością co do milimetra w odpowiedniej prowadnicy. Niewykonalne przy kiepskim oświetleniu, np. w garażu. Mechatronikom mówimy NIE!Zdecydowanie powinno się wprowadzić standaryzację obsługi elementów sterowania samochodów. Np. kierunkowskazy i wycieraczki to najbardziej elementarne filary bezpiecznej jazdy i ich włączanie powinno być po pierwsze intuicyjne, a po drugie takie samo niezależnie od marki. Niestety jest inaczej, czego dowodem np. Opel Vectra i jego dziwnie zaprojektowane dźwigienki kierunkowskazów oraz wycieraczek nieinformujące kierowcy, jaka funkcja jest aktualnie włączona.Michał Krasnodębskiredaktor działu "Testy"Klimatyzacja dla leworęcznych Citroën C4 Picasso ma kilka ciekawych rozwiązań. Niestety nie wszystkie są trafione. To miłe, że konstruktorzy pomyśleli o dwustrefowej klimatyzacji. Nikt z nas nie jest wprawdzie inżynierem Mamoniem z filmu "Rejs", który lubił tylko to, co znał, ale przyzwyczailiśmy się do tego, że klimatyzację obsługujemy prawą ręką. Jeżeli panel kontrolny tego sympatycznego dodatku znajduje się po lewej stronie kierownicy, to jest to trudne. W tym modelu klimatyzację da się wyregulować tylko w czasie postoju. Czy aby na pewno oto chodziło? Co zrobić w czasie wakacyjnych wyjazdów? Kochani inżynierowie z firmy Citroën - prosimyo przygotowanie wersji przeznaczonej dla kierowców praworęcznych!Marne podróbki"automatów"Zautomatyzowane skrzynie biegów stają się coraz popularniejsze. Głównie dzięki cenie. Są znacznie tańsze od prawdziwych "automatów", bo bazują na standardowych skrzyniach manualnych, tyle że obudowanych siłownikami, które zamiast kierowcy wciskają sprzęgło i zmieniają biegi. Dobry pomysł, tyle że w popularnych autach skrzynie zautomatyzowane zmieniają biegi z wdziękiem i gracją kursantki w czasie trzeciej lekcji nauki jazdy. Auto niepotrzebnie szarpie, zmiany biegówtrwają potwornie długo. Jak na razie jest to alternatywa tylko dla osób o flegmatycznej naturze, które samodzielnie nie potrafią zmieniać biegów wcale.Z technicznego punktu widzenia da się to oczywiście zrobić, czego dowiodło BMW skrzynią SMG.Piotr Szypulskiredaktor działu "Porady"Honda prawie jak Maluch? Czy pamiętacie Państwo jeszcze stare Maluchy? Takie, w których żeby uruchomić silnik, trzeba było przekręcić kluczyk i pociągnąć za dźwigienkę umieszczoną między fotelami. Co to ma wspólnego z nową Hondą Civic? Wbrew pozorom sporo. Dźwigienka została zastąpiona przyciskiemumieszczonym na desce rozdzielczej - no cóż, wiadomo, nowoczesność. Zasada jest jednak podobna. Wsiadamy, przekręcamy kluczyk i wciskamy przycisk. Może w końcu doczekamy się wersji FL odpalanej z kluczyka? A tak na poważnie - uruchamianie silnika przyciskiem bardzo nam się podoba, ale tylko w przypadku aut, w których kluczyk z transponderem może przez cały czas być w kieszeni ("keyless-go"). Za pseudosportowe rozwiązania dziękujemy, wolimy uruchamiać auto jedną ręką.Grube słupki, ściskające pasy Nowe auta są bezpieczne, ale m.in. za cenę bardzo grubych słupków, w których są wzmocnienia. Przeszkadzają mi szerokie słupki środkowe i tylne - znacznie ograniczają widoczność. Także wysoko umieszczone klapy bagażników powodują, że widoczność np. podczas parkowania tyłem jest niewielka. Dobrze, że coraz częściej w autach są czujniki parkowania. Denerwują mnie też zbyt mocno opinające pasy bezpieczeństwa (z wyjątkiem Volvo), które powodują wygniecenie marynarki. Do tego zamki pasów są zwykle gdzieś głęboko schowane i ciężko je zapiąć. I jeszcze stacyjka - po ciemku trudno do niej trafić. Tylko w luksusowych autach jest podświetlana.Roman Dębeckizast. red. nacz.Komputer osobisty w samochodzie?Kiedyś radio ustawiało się jedną obracaną gałką, a do przestawienia ogrzewania służyły suwaki lub pokrętła - aby ustawić ogrzewanie, wystarczyło sięgnąć ręką, nie odrywając wzroku od drogi. Mało efektowne, ale proste i przyjazne rozwiązania. A dziś coraz częściej spotykamy wielostopniowe menu jak wkomputerze, które wymaga podczas wykonywania prostej czynności gapienia się w kolorowy ekranik. Albo - o zgrozo! - spotykamy w aucie wyświetlacz dotykowy jak w palmtopie. Obsługę komputera da się opanować, ale podczas jazdy nie ma czasu na zabawę! Po co nam ESP i świetne zawieszenie, jeśli wjedziemy do rowu lub w drzewo, bo akurat szukaliśmy w systemie ustawiacza klimatyzacji?Maciej Brzezińskiredaktor działu "Porady"Wymiana żarówki? Do warsztatu!Przepalona żarówka? To tragedia! Natychmiast do warsztatu i to najchętniej do autoryzowanego, bo inny może sobie z tym nie poradzić! Czyżby dziennikarze motoryzacyjni nie mieli pojęcia o technice? Nie! To konstruktorzy trochę przeszarżowali ze skomplikowaniem konstrukcji. Do czasu, kiedy przepaliła mi się żarowka świateł mijania w Ssangyongu Rextonie, myślałem, że większość podstawowych czynności obsługowych, a nawet samodzielne wykonanie drobnych napraw nie przerasta moich możliwości. A tu pomyłka! Po otwarciu maski okazało się, że nie ma dostępu do reflektora. Oczywiście, autoryzowany warsztat dał sobie radę. Tyle że trudno sobie wyobrazić, żeby komuś w trasie chciało się demontować zderzak, żeby dostać się do przepalonej żarówki. A co na to drogówka? Czypolicjant, który przyłapie nas na jeździe autem z przepaloną żarówką, każe nam odholować auto do serwisu? Lista modeli,w których nie da się wymienić żarówki przy użyciu narzędzi z fabrycznego zestawu, jest coraz dłuższa. Ostatnio trafiły na nią kolejne modele Suzuki, auta z konceru Volkswagena,Renault czy Kii.Robert Rybickiredaktor "Auto Świata"Styl z kosmosu, ergonomia też!Rozumiem, że gdy firma zdecyduje się na zbudowanie samochodu wyróżniającego się nowoczesną stylistyką karoserii, wnętrze także nie może być nudne. Ale przy okazji twórcy takich "dzieł" zapominają, że nowoczesność powinna się również charakteryzować prostotą obsługi, a z tym bywa już bardzo różnie. Błędem inżynierów Nissana, którzy zaprojektowali Primerę, było skupienie zbyt wielu funkcji w jednym panelu (obsługa radioodtwarzacza, klimatyzacji i komputera pokładowego). W efekcie np. wyłączenie "klimy" bez oderwania oczu od drogi jest niemożliwe! Piotr Burchardredaktor działu "Aktualności"
Co nas wkurza w nowych autach?
I to ma być postęp? Samochody, których nie da się obsługiwać bez przeczytania potężnej, kilkusetstronicowej instrukcji obsługi, wymagające nadludzkiej podzielności uwagi, a w dodatku traktujące kierowcę jak potencjalnego samobójcę, któremu nie powinno się powierzać żadnej decyzji..