Jeszcze 20 lat temu w Słomczynie się działo. Setki samochodów do kupienia, niepowtarzalna atmosfera dzikiego wschodu, policyjne naloty, baraki z napisem „peep-show” (!), gra w trzy karty i filie biur detektywistycznych, w których sprawdzało się, czy ten lśniący Polonez Caro przypadkiem nie znalazł się tu wbrew woli swego prawowitego właściciela...
Ludzie walili tłumnie, pierwsze pojazdy ustawiały się jeszcze przed świtem, w nocy z soboty na niedzielę. Ale potem przyszedł internet i Unia Europejska, dzięki której komisy w całej Polsce zapełniły się różnej jakości używanymi samochodami z Zachodu. Ludzie powoli zapominali o giełdach, bo mogli bez ruszania się z domu przebierać w milionach aut i części zamiennych.
Małe giełdy umarły, do dziś przetrwało zaledwie kilka placów, i to głównie tych z częściami. Np. ten w Poznaniu, który zresztą nie tak dawno temu odwiedzili nasi koledzy z „Auto Bilda”. Byli ciekawi, gdzie podziewają się podzespoły z samochodów masowo kradzionych we wschodnich Niemczech. Tłumy kupujących i bogactwo oferty zrobiły na tyle duże wrażenie, że materiał znalazł się w druku.
My z kolei postanowiliśmy sprawdzić, co słychać w Słomczynie. Słuchy o tym, że handel samochodami powoli tu zamiera, docierały do nas już od pewnego czasu, jednak nie sądziliśmy, że jest aż tak skromnie. Co prawda przy bramie wjazdowej panuje wesoły gwar, kierowcy czyhają na wolne miejsce do parkowania, ale – jak się jednak za chwilę okaże – większość kupujących ma tu do załatwienia różne interesy, niekoniecznie związane z motoryzacją.
Na dzień dobry podbiega do nas grubawy, młody człowiek o śniadej cerze i w zapewne podrabianych okularach przeciwsłonecznych znanej zachodniej firmy. Przed nosem macha nam czymś, co przypomina smartfona. – Najnowszy Samsung Galaxy – zachęca. Uprzejmie dziękujemy, wolimy iPhone’a. – Aaa, mam – cieszy się. Najnowszy model, iPhone 7 (!), w folii za 2500 zł. Wychodzi na to, że właśnie na giełdzie w Słomczynie firma Apple oferuje swoje nowości jeszcze zanim opuszczą one biurka projektantów. Doprawdy, obiecujący początek!
My przyjechaliśmy tu jednak dla aut i części zamiennych. Przebijamy się przez dziesiątki straganów z jedzeniem, meblami, zachodnimi proszkami do prania, rowerami, płytami disco polo, aż w końcu naszym oczom ukazuje się dość rozczarowujący widok. Aut stoi w sumie nie więcej niż 60, wokół krążą co prawda klienci, ale nie widać, by ktoś miał ochotę dobić targu z którymś ze sprzedawców. Lokalni spece od umów kupna-sprzedaży (za kilka zł można od nich kupić czysty blankiet; poznacie ich m.in. po długich kijach zakończonych tabliczką z napisem „umowy”) wyraźnie się nudzą i zajmują się głównie szukaniem schronienia przed palącym słońcem.
Wśród aut dominują egzemplarze sprowadzone z Zachodu, wiele z nich ma tablice komisowe lub wywozowe. Najwięcej jest marek niemieckich i to wokół nich cokolwiek się dzieje. Przy „japończykach” pustki, tak samo zresztą jak przy nielicznych ocalałych straganach z częściami.
Co ciekawe, sprzedający w wielu przypadkach nie korzystają z komputerów – za szybami aut wiszą karteczki nagryzmolone długopisem, zupełnie jak za starych dobrych czasów. Ogólnie atmosfera jest dość smętna, handlarze pomstują na znikome zainteresowanie i odgrażają się, że więcej nie przyjadą. – Panie, ja tu jestem od 5 rano, nic się nie dzieje. Strata czasu! Trudno się nie zgodzić.
Galeria zdjęć
Giełda w Słomczynia czynna jest od soboty wieczór do niedzieli do godz. 14. Choć nadal oficjalnie nazywa się „samochodową”, to handel autami jest już w zasadzie śladowy.
W połowie lat 90. „Auto Świat” odwiedzał giełdę w Słomczynie. Raz nawet na chwilę... aresztowano naszego dziennikarza.
Jedno z pierwszych aut, jakie obejrzeliśmy, i od razu jedno z ciekawszych. Jeśli komuś nie przeszkadza brak klimatyzacji (!), to mógłby nawet rozważyć zakup. Z zewnątrz Audi prezentuje się nieźle, nie było malowane poza tylnym prawym błotnikiem. Handlarz mówiący z wyraźnym wschodnim akcentem nie zaprzecza, zresztą byłoby to dziwne, bo we wspomnianym miejscu lakier bezbarwny odchodzi płatami. Inne wady to zupełnie łyse opony i mocno podrapane felgi. Silnik pali „na dotyk”, pracuje w miarę zdrowo i równomiernie, do tego A3 ma efektowny szklany dach i komplet dokumentów serwisowych, wyglądających nawet na prawdziwe. A tej klimy to ile pan będziesz w naszym klimacie używał, ładne auto, warto! – zachęca handlarz. Co ciekawe, obok stoi drugi jego samochód (Ford S-Max), bo oba przywiózł z Belgii od jednej osoby. Zalety: przyzwoity stan techniczny, wiarygodny przebieg. Wady: brak klimatyzacji.
Z daleka szare coupé prezentuje się ładnie, więc podchodzimy. No a poza tym E46 to model, który właśnie przejmuje od VW Golfa III zaszczytny tytuł ulubionego auta młodych Polaków. Jednak im bliżej, tym gorzej – 328 Ci jest podrapane, pordzewiałe i ogólnie mocno zużyte. Bliższe oględziny wskazują na to, że „trójka” miała naprawiany przód (szkoda nie była jednak całkowita), a felgi są mocno „wycięte” na rantach. Skórzana tapicerka (w opisie „banan”), a właściwie to, co z niej zostało, też nie wygląda już najlepiej. „Trójkę” sprzedaje młody człowiek w koszulce z logo BMW i nazwą jednego z fanklubów bawarskiej marki. Zapewnia, że wie co sprzedaje i że mechanicznie mamy do czynienia z absolutnym „cukierkiem”, a do wymiany nadaje się tylko jeden drobny element układu wydechowego. I faktycznie, silnik po odpaleniu chodzi równo, ale mimo to cena 18 900 zł i tak wydaje się za wysoka. Zalety: auto nie było spawane z dwóch, bogate wyposażenie. Wady: cena zakupu, stan wnętrza i karoserii, niejasny przebieg.
Hit giełdy – co do tego nie ma żadnych wątpliwości. BMW oferuje niezwykle elegancko ubrany – jak na słomczyńskie standardy – właściciel warszawskiego lombardu. Okazuje się, że jednej z jego klientek nie stać na wykupienie tego cacka, a kasę trzeba jakoś odzyskać. Po chwili wychodzi też na jaw, że gdybyśmy się zdecydowali, to tak naprawdę umowę podpiszemy nie z elegantem w białej koszuli, lecz z właścicielką auta – umowa in blanco jest już przygotowana. A BMW zainteresowało nas głównie dlatego, że już na pierwszy rzut oka wygląda na trupa, którego trzeba z miejsca przerobić na żyletki. Złośliwość? Być może. Z zewnątrz „beemka” jest cała podrapana i pordzewiała, nic nie trzyma się kupy, w miejsce oryginalnych żarówek zamontowano ksenony z dyskontu. Przebieg 207 tys. km można włożyć między bajki. Pan, na pytanie, czy wie, co sprzedaje, szczerze odpowiada, że ma to w d***. Zalety: brak.
Z daleka krwiście czerwone Audi A4 zapowiadało się obiecująco. Właściciel okazał się handlarzem, a auto zostało przyjęte w rozliczeniu za inny samochód. Po chwili sprzedającego zmienił jego... ojciec, który na dzień dobry wypalił, że to samochód syna i że A4 jest w rodzinie od dłuższego czasu. Zapewniał przy tym, że auto nie miało żadnych przygód, choć obydwa przednie błotniki były (kiepsko) pomalowane – może skorodowały, a może auto zatrzymało się kiedyś w bagażniku innego pojazdu. – Miernik? A po co mi miernik?! – zbulwersował się handlarz. Dobre auto jest! Audi miało mieć przejechane 190 tys. km, ale po wnętrzu widać było, że samochód przejechał znacznie więcej – wytarta i krusząca się kierownica, powycierane fotele i plastiki sugerowały, że przebieg może być o 100 lub nawet 200 tys. km większy. Nic to, proponujemy 17 000 zł, czyli o 1200 zł mniej. Na to handlarz stwierdził, że chcemy zedrzeć mu koszulę z pleców... Zalety: tani w naprawie silnik. Wady: brak historii serwisowej, ogólne zużycie samochodu.
O ile samochodami mało kto się interesuje, o tyle po inne produkty ustawiają się kolejki. Szkoda, że w wielu przypadkach mamy do czynienia z dalekowschodnią tandetą...
Kup pan garnek: w zasadzie znajdziecie tu wszystko, czego potrzeba do zbudowania i urządzenia domu. Są maszyny, materiały, meble, zasłony, garnki etc. Odwiedzając giełdę w Słomczynie, można się poczuć trochę jak w wehikule czasu – wiele rzeczy wygląda tak, jakby czas zatrzymał się tu jakieś dwadzieścia kilka lat temu.
Majteczki w kropeczki, okulary przeciwsłoneczne bez filtrów... Konfekcja dostępna w Słomczynie na pewno jest tania, ale powstaje pytanie, czy dobra i wytrzymała.
Handel częściami zamiennymi do samochodów powoli zamiera, ale przy odrobinie szczęścia znajdziecie to, czego potrzebujecie. Oferta obejmuje głównie części używane do popularnych modeli niemieckich marek.
Kiedyś można było bez żenady nawet „zamawiać” części do konkretnego modelu, dziś przynajmniej niektóre pochodzą z legalnego demontażu.