A chodziło o tych uczestników ruchu drogowego, którzy wszędzie wzbudzają najwięcej kontrowersji: motocyklistów. Jednakże ton wykładów był zupełnie inny, niżby można się było spodziewać. Z najnowszych statystyk tworzonych w tzw. starych krajach Unii oraz Szwajcarii wynika wniosek szokujący przeciętnego kierowcę samochodu: motocykliści coraz częściej są bardzo karnymi i praworządnymi użytkownikami dróg. I znów stereotyp okazuje się bez sensuObiegowa opinia o "dawcach narządów" z pewnością jeszcze długo się nie zmieni, ale warto się przyjrzeć niepodważalnym faktom. Stereotyp motocyklisty jest następujący: człowiek w wieku ok. 19-20 lat, który wszedł w posiadanie jednośladu o wysokich osiągach. Nie dorobił się jeszcze wyobraźni, za to ma maszynę zdolną niemalże dogonić dźwięk i przy każdej okazji usiłuje właśnie to zrobić. Sprowadzając przy tym niebezpieczeństwo na innych i oczywiście narażając własne życie. Popularne "szpanowanie" (startowanie na tylnym kole i "palenie gumy") nie jest tak niebezpieczne, gorsze jest usiłowanie dotarcia z punktu A do punktu B w czasie lepszym niż samolot.Jednak, jak pokazują statystyki, od mniej więcej połowy lat 90. średnia wieku motocyklistów wyraźnie rośnie. I nie chodzi tu o starzenie się społeczeństw, a o coraz większą popularność motocykla jako pojazdu dla każdego. Po motor sięgają już nie tylko panowie w okresie "kryzysu czterdziestki". Na potężne choppery i cruisery wsiadają dziś coraz częściej ludzie obojga płci w wieku powyżej 50 lat, a w statystykach pojawiają się także osoby bliskie emerytury lub nawet już emeryci, którzy zamiast spacerować po polu golfowym lub bawić wnuki, wypuszczają się na zloty motocyklowe na Harleyach czy Goldwingach. A od uświadomienia sobie tego faktu już tylko krok do zrozumienia, że obraz przeciętnego motocyklisty zaczyna daleko odbiegać od opisanego wyżej "dawcy organów". Bo nagle mamy (my, czyli kierowcy samochodów) do czynienia z zupełnie innym "przeciwnikiem" - spokojnie, zwykle idealnie przepisowo przemieszczającym się motocyklistą o kulturalnych odruchach, którego nie interesuje bicie rekordów trasy.Nie "dawca" winienWłaśnie ten wywód prowadził do podstawowego stwierdzenia na seminarium Winterthuru i Dekry. Okazuje się oto, że niemal 75 proc. wypadków drogowych z udziałem motocyklistów powodują kierowcy samochodów! Są to dane dotyczące bardziej ucywilizowanego ruchu drogowego na zachód od Odry, ale wbrew pozorom wcale nam do tych realiów nie jest tak daleko. A to dlatego, że statystyka ta nie jest uzależniona od stanu dróg, bardzo niewielki też wpływ na nią ma stan techniczny pojazdów. Chodzi po prostu o to, że kierowcy aut mają problemy z dostrzeganiem motocyklistów. Nie ze względu na ich prędkości - te maleją systematycznie w związku ze zmianą struktury wiekowej i charakterologicznej użytkowników motorów. Przyczyną nie jest też niedostateczna widoczność, jako że niemal wszędzie w Europie jazda na motocyklu wiąże się z obowiązkowym zapaleniem reflektorów. Przyczyny tkwią w psychice. Przeciętny kierowca samochodu nie ma odruchu rozglądania się w poszukiwaniu pojazdu mniejszego od auta. I to zarówno w ruchu miejskim, jak i pozamiejskim. Mogliby o tym powiedzieć ci, którzy korzystają z jednośladów jako codziennego miejskiego środka transportu do pracy. Spychani z toru jazdy (często rozmyślnie!), zmuszani do uciekania na pobocze, niepotrzebnego hamowania, wreszcie potrącani... W statystykach wygląda to tak: aż do 42 proc. wypadków dochodzi, gdy auto ma wjechać na skrzyżowanie z drogi podporządkowanej. Jego kierowca nie dostrzega jadącego prawidłowo motocyklisty. Kończy się to wjechaniem motocykla w bok auta. Skutki widać na zdjęciu po lewej stronie na dole. Bez szans na uniknięcie kolizjiDrugi z najczęstszych powodów wypadków (26 proc.) to niedostrzeżenie jadącego z przeciwka jednośladu podczas zjeżdżania z drogi w lewo. Tę sytuację symulowała zaprezentowana próba zderzeniowa (sekwencja zdjęciowa powyżej). W przed-stawianej kolizji motocykl jechał z prędkością zaledwie 50 km/h, samochód zaś właśnie ruszał.11 proc. kolizji powstaje, gdy wyprzedzane przez motocykl auto zaczyna zmieniać pas ruchu, 9 proc. - gdy w takiej sytuacji zaczyna zawracać, a 7 proc. - gdy zaczyna wyprzedzać, a jego kierowca nie zwraca uwagi na jadący z przeciwka jednoślad. Wśród kierowców motocykli też są ludzie niebezpieczni. Ale takich jest dziś zdecydowanie niewielu. Niemniej i oni - jako "słabsi bracia" - powinni być traktowani przez nas jako pełnoprawni uczestnicy ruchu. Nie wolno ograniczać uwagi do samego manewru, który się wykonuje! Nie można bać się tylko ciężarówki czy kryjących się za krzakiem "chłopców-radarowców" - trzeba pamiętać, że samochód jest od wielu innych pojazdów większy, silniejszy, twardszy, a jego kierowca w porównaniu z prowadzącymi jednoślady lepiej zabezpieczony przed skutkami wypadku (chociaż w starciu z ciężkim motocyklem samochód też może zostać poważnie uszkodzony). A dla nich zagapienie się kierowcy auta jest na wagę życia lub śmierci. Frajda, ale...Na marginesie wspomniano też o skutkach mody na quady. To szybkie pojazdy czterokołowe, które są dla swych pasażerów równie niebezpieczne jak jednoślady. Dlatego do jazdy na nich należy zakładać odzież ochronną - taką samą jak na motocykl, w tym koniecznie kask. I jeździć z wyobraźnią.
Dawcy i biorcy
Szwajcarski potentat ubezpieczeniowy Winterthur oraz Dekra, niemiecka firma zajmująca się badaniami pojazdów, analizą wypadków drogowych i doradztwem technicznym, zorganizowały seminarium o ruchu drogowym i pokaz testów zderzeniowych. Wnioski z seminarium są apelem do wyobraźni nas wszystkich.