Inspiracją stał się podpatrzony w zachodnim czasopiśmie sześciokołowy Trabant "limuzyna" (dwie osie z tyłu). Jako baza do przeróbki posłużył pojazd z silnikiem 1.1 z VW Polo, dwa pozostałe (auto powstało z 3 egzemplarzy) pochodziły ze szrotu. Dopasowanie poszczególnych elementów zajęło panu Olkowi 3 miesiące. Prace rozpoczęły się od rozebrania aut "na czynniki pierwsze" i pocięcia szkieletów na odpowiednie części. Po połączeniu elementów w całość zaczęła się zabawa z okładaniem auta plastikowymi częściami karoserii oraz z dopasowywaniem drzwi. Modyfikacji poddano tylne, których wielkość jest taka sama jak przednich, ale mają większą szybę. Najwięcej problemów sprawiło dorobienie dachu (3/4 powierzchni wykonane jest z włókna szklanego i żywicy i odlane bez formy). Lakier nie wygląda najlepiej - położył go konstruktor (również w garażu). Trabant, dzięki niebywałej długości, może konkurować z autami klasy średniej i wyższej. Jest dłuższy od oryginału (3595 mm) o nieco ponad 1,2 m i ma teraz 4,8 m. Jak przystało na "limuzynę", przez szyby oklejone folią imitującą lustro nie widać z zewnątrz przewożonych pasażerów. Na dopracowanie czeka wnętrze auta.
Dłuuuuugi Trabant
Wyglądającego dziwnie, dla niektórych wręcz śmiesznie, nietypowego Trabanta "jamnika" zmontował w garażu pan Aleksander Wielogórski. Konstruktor na co dzień pracuje jako mechanik, a plastikowymi autami zza Odry, jak twierdzi, jeździ prawie od zawsze.