Logo
PoradyEksploatacjaGry komputerowe mogą być witrualną szkołą jazdy

Gry komputerowe mogą być witrualną szkołą jazdy

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki

Jazda na trasie: praca – dom– praca – dom, a gdy spadnie śnieg, próby omijania kartonu po telewizorze na pustym parkingu przed supermarketem. Czy w ten sposób naprawdę można nauczyć się, jak radzić sobie w trudnej sytuacji na drodze? Są jeszcze szkoły bezpiecznej jazdy, ale takie szkolenia trwają kilka godzin, po czym nieużywane umiejętności zanikają i gdy już dojdzie do niebezpiecznej sytuacji, większość kierowców nie wie, jak powinna się zachować.

Gry komputerowe mogą być witrualną szkołą jazdy
Zobacz galerię (3)
Auto Świat
Gry komputerowe mogą być witrualną szkołą jazdy

Tymczasem za kilkaset złotych można kupić kierownicę wraz z pedałami i skrzynią biegów, którą podłączymy do domowego komputera lub konsoli do gier. W połączeniu z kilkoma opisanymi poniżej grami umożliwia ona zbudowanie w domu własnego symulatora jazdy. Najlepsze urządzenia nie tylko mają kierownicę obracającą się o 900 st. (czyli 2,5 obrotu) i stawiającą „normalne” opory, lecz także trzy pedały (w tym sprzęgła). Możemy ich używać bez obawy o zdzieranie opon czy nawet rozbicie prawdziwego samochodu. Z czasem zacznie nam się wydawać, że nabraliśmy właściwych nawyków, a przynajmniej (początkujący) opanowaliśmy ruszanie. Dzięki komputerowym symulacjom można uczyć się, jak nie wpaść w poślizg, a jeśli już nam się to przydarzy, jak go opanować. Zanim jednak zaczniemy na drodze sprawdzać, czy już jesteśmy mistrzami kierownicy, zastanówmy się dwa razy. Mimo wszystko namawiamy więc do skorzystania z prawdziwych szkół doskonalenia jazdy, których usługi (szczególnie zimą, gdy łatwo o ośnieżony plac) są szczególnie pouczające. Uwaga: uważasz, że jesteś dobrym kierowcą? Sprawdź się w rywalizacji z innymi dzięki trybowi wieloosobowemu (przez internet)! Opisane poniżej trzy gry dostarczą przede wszystkim doskonałej zabawy. „Test Drive Unlimited” ma wręcz terapeutyczne właściwości, jeśli chodzi o leczenie jesiennej i zimowej chandry. Można albo „załadować” ulubioną muzykę (w formacie MP3) do radioodtwarzacza wirtualnego Astona Martina i ruszyć na słoneczne, hawajskie drogi, albo słuchając wyłącznie komend pilota, ruszyć na trasę błotnistego odcinka specjalnego, walcząc o setne części sekundy...Klucz do sukcesuJedyna rzecz, którą musimy kupić specjalnie do zabawy w gry samochodowe, to kierownica. Najlepiej wybrać taką, która jest wyposażona w dźwignię zmiany biegów i panel z pedałami. Konieczna jest także funkcja Force Feedback, dzięki której kierownicasymuluje pracę układu kierowniczego: czujemy pracę kół na nawierzchni, a nagły brak oporu przy kręceniu jest jasnym sygnałem, że właśnie wpadamy w poślizg. „Test Drive Unlimited”Ta gra to wcielony w życie dowcip o „idealnym dniu w życiu mężczyzny”. Szybkie i luksusowe samochody, piękne kobiety, okazałe rezydencje (z wielkimi garażami) i hawajska wyspa Oahu. W dodatku gra nie narzuca jednego sposobu rozgrywki, więc w kategorii zabawy zdecydowanie pierwsze miejsce. Do dyspozycji dostajemy 1600 km pieczołowicie odwzorowanych autostrad, dróg i ulic. Można zwiedzać okolicę, można brać udział w wyścigach ulicznych lub wypełniać misje. Za zarobione pieniądze kupuje się samochody (około setki do wyboru) w prawdziwych salonach, dobierając nawet takie detale, jak wzór tapicerki. „TDU” potrafi wykorzystać pedał sprzęgła i skrzynię biegów w układzie H (patrz ramka o potrzebnym sprzęcie), dlatego jest idealnym narzędziem do nauki jazdy dla osób, które w ogóle nie prowadziły samochodu – można wyrobić sobie koordynację zmiany biegów. „Race Driver GRID”Świat wyścigów na asfalcie – od torów ulicznych w różnych miastach świata (warto podziwiać nieźle odtworzoną architekturę) aż do kilku torów znanych z F1 (Spa czy Nurburgring do 24-godzinnego wyścigu Le Mans). W przeciwieństwie do „TDU” nie mamy możliwości, aby po prostu sobie pojeździć. Za to sama jazda jest oddana o wiele realniej. Walcząc o jak najlepsze miejscaw wyścigach, uczymy się wyprowadzać z poślizgów samochody z napędem na przód, tył czy wszystkie koła. Kilka godzin grania wystarczy w zupełności, by „zakładanie kontry” kierownicą na zakręcie nie sprawiało kłopotu. Motywacja do nauki jest duża, bo gra nie wybacza – jej autorzy poświęcili dużo czas na drobiazgowy model uszkodzeń samochodów: każde uderzenie zostawiaślad na karoserii, można też skrzywić zawieszenie, co wpływa na sposób prowadzenia samochodu. „Colin McRae: DIRT”„Dirt” znaczy po angielsku „kurz”, „brud” – koniec z wypieszczonymi samochodami znanymi nam z „TDU” czy „GRID-a”: nasze auto pokryje się warstwąbrudu już 100 metrów za punktem startu. Tym razem ścigać (i uczyć się) będziemy na prawdziwych rajdowych „oesach”. Model jazdy jest bardzo podobny do tego z „GRID-a” (obie gry dzielą też silnik graficzny), ale nawierzchnia, po której jeździmy, jest o wiele bardziej zróżnicowana – suchy i mokry asfalt, błoto, szuter oraz piaszczyste bezdroża. Każdy kamień i każdą dziurę można poczuć na kierownicy (jak w prawdziwym samochodzie). Grając w „DIRT”, można przekonać się, jak duże znaczenie podczas prowadzenia samochodu ma praca zawieszenia – dohamowanie przed zakrętem pozwala dociążyć przednie koła, dzięki czemu unikniemy podsterownego poślizgu, a mała nierówność na zakręcie może być przyczyną wypadku.

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki
Powiązane tematy: