Zarodniki pleśni są niemal wszędzie – unoszą się w otaczającym nas powietrzu, mamy je na skórze i ubraniach. Jeśli jest ich niewiele, a człowiek mający z nimi kontakt nie jest osłabiony ani uczulony, z reguły nic strasznego się nie dzieje.
Gorzej, gdy pleśni jest dużo – wtedy robi się bardzo niebezpiecznie. Niewiele trzeba, żeby we wnętrzu auta rozpanoszyła się pleśń. Wystarczy wstawić pojazd na dłuższy czas do garażu i nie upewnić się wcześniej, że jego wnętrze jest suche. Podczas codziennej normalnej eksploatacji, jeśli samochód ma sprawną wentylację (drożny filtr kabinowy), cyrkulacja powietrza rozwiązuje problem – zarodniki nie mogą spokojnie osiąść i się rozwijać.
Pierwszym objawem jest zwykle nieprzyjemny piwniczny zapach – tu pomóc może ozonowanie wnętrza i odkażenie klimatyzacji. Jeśli na plastikowych i gumowych elementach pojawia się osad, trzeba zdecydowanie i ostrożnie działać.
Przed czyszczeniem warto się zaopatrzyć w rękawiczki gumowe i maskę chroniącą drogi oddechowe – wdychanie zarodników pleśni jest groźniejsze od jej dotykania czy nawet połknięcia.