• Eksperci ADAC przetestowali 501 aut pod kątem ich odporności na kradzież metodą na walizkę
  • Niemal wszystkie testowane auta udało się otworzyć i uruchomić z pomocą złodziejskiego sprzętu
  • Z technicznego punktu widzenia zabezpieczenie systemów "keyless-go" przez nieuprawnionym dostępem nie jest wcale trudne, na rynku są gotowe rozwiązania
  • Fabryczne zabezpieczenia przed kradzieżą to zwykle za mało, żeby uchronić auto przed kradzieżą – podpowiadamy, co jeszcze można zrobić
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu

O nowoczesnych autach niektórzy mówią, że to komputery na kołach. Sporo w tym prawdy. Tylko producenci sprzętu komputerowego czy oprogramowania, kiedy dowiadują się, że ich produkt ma poważne luki w zabezpieczeniach, pozwalające przestępcom przejąć nad nim kontrolę, z reguły szybko wypuszczają aktualizację i problem jest rozwiązany. Najwyraźniej w branży motoryzacyjnej zasady są jednak inne. O tym, że auta wyposażone w bezkluczykowy system dostępu można z łatwością ukraść metodą "na walizkę" wiadomo powszechnie od lat. Najwyraźniej jednak producenci nie bardzo się tym przejęli – tylko w nielicznych nowych modelach zastosowano poprawione rozwiązania, które utrudniają przestępcom pracę. W końcu każde skradzione auto, to kolejne auto sprzedane.

Na czym polega tzw. kradzież "na walizkę"? To metoda, która działa tylko i wyłącznie w autach z aktywnym układem dostępu bezkluczykowego. W takich pojazdach w kabinie , jak i na zewnątrz (np. w klamkach lub słupkach drzwi) są umieszczone czujniki, które wykrywają obecność kluczyka. Gdy kluczyk (a wraz z nim uprawniony użytkownik auta) pojawi się w pobliżu drzwi, system uruchamia tryb gotowości do otwarcia zamków w chwili pociągnięcia za klamkę, gdy kluczyk zostanie wykryty w kabinie, po naciśnięciu przycisku "start" silnik może zostać uruchomiony.