Na przykład nie oferując łatwo dostępnego, oznakowanego miejsca na apteczkę samochodową. A przecież powinna być ona w każdym aucie. Także rozsądek podpowiada, że szybki dostęp do niej może być na wagę życia. Wyrywkowe sprawdzenie kilku samochodów z parku prasowego ujawnia żałosną rzeczywistość: niektórzy producenci motoryzacyjni są rozkosznie bezradni w zakresie przewidywania, że apteczka w ogóle ma się znaleźć na pokładzie - kompletnie nie ma co z nią zrobić! W niektórych modelach w ogóle nie ma schowka, do którego dałoby się ją włożyć. Wśród nich są np. zupełnie nowe na rynku: Nissan Primera, Fiat Stilo czy Honda Civic. Wielu "zsyła" apteczkę do schowka w bagażniku: Opel Zafira, VW Golf IV, Ford Mondeo czy np. nowe Mini. A przecież bagażnik to naprawdę zły wybór. Jakikolwiek większy wyjazd, niekoniecznie urlopowy, oznacza zapełnienie kufra, a więc konieczność wyjmowania bagaży, by dostać się do apteczki (notabene podobnie jest z kołem zapasowym, na które idealnego miejsca jeszcze nie wymyślono). A jeśli na dodatek schowek ten jest nieoznakowany (Mazda MPV) albo jedyną możliwością jest wciśnięcie apteczki pod podnośnik i trójkąt ostrzegawczy (Ford Galaxy), dotarcie do niej i skorzystanie ze środków opatrunkowych czy przeciwbólowych trwa jeszcze dłużej. Najlepszym rozwiązaniem jest znalezienie miejsca w kabinie. Jak na przykład w Audi A6 - w podłokietniku tylnej kanapy czy w łatwo dostępnej szufladzie pod przednim fotelem, jak w nowym Mercedesie klasy E czy BMW 3.
Latająca apteczka
To naprawdę szokuje: w czasach high-tech i faszerowania samochodów seryjnym wyposażeniem wartym krocie wytwórcy aut skąpią na oczywistych elementach.
Auto Świat / ACZ
Apteczki - Atrapa pierwszej pomocy