w Kalifornii, gdzie ukształtowanie terenu i brak naturalnej wentylacji są utrapieniem od zawsze. Właśnie tam najwcześniej zaczęto poszukiwać sposobu na ograniczenie emisji spalin. O ile jednak założenie przemysłowych filtrów na kominach i stopniowe odchodzenie od używania węgla jako paliwa ciepłowniczego były drogim, ale stosunkowo łatwym do przeprowadzenia procesem, o tyle ograniczenie trucia atmosfery i ludzi przez samochody okazało się ogromnie trudne. Wprowadzanie zakazów jazdy, drakońskich podatków dla posiadaczy pojazdów to były pierwsze rozwiązania, jakie zastosowano. Ale w roku 1973 pojawiło się - niemal równocześnie w Szwecji (Volvo)i w USA (General Motors) - upragnione rozwiązanie: katalizator spalin. Zachwytom nie było końca. A przecież proces, na którym oparte jest działanie tego urządzenia, po raz pierwszy opisano w roku... 1816 (H. Davy)! Pod koniec XIX w. Wilhelm Ostwald po raz pierwszy przedstawił teoretycznie (a potem także eksperymentalnie) proces utleniania i redukcji gazów spalinowych (tlenków węgla i azotu) w obecności platyny i rodu, a w roku 1909 Michel Frenkel stworzył w pełni funkcjonalny model katalizatora spalin w ciągu układu wydechowego samochodu obejmujący także kontrolę dozowania spalin! Niemal co do joty identyczny z pierwszymi katalizatorami (typu G, bez elektronicznego sterowania jednostką napędową) z lat 70. Dla porównania: pierwsze tłumiki układu wydechowego zaczęto wprowadzać dopiero 6 lat później. Wystarczyło wcześniej skorzystać z gotowego rozwiązania...
Mogło nie być smogu
Choć w latach 70. smog jako słowo i zjawisko poznali mieszkańcy wszystkich większych miast na świecie, po raz pierwszy zaczęto o nim mówić na początku lat 40.