Jako kierowca motocyklowy w ciągu zaledwie kilku miesięcy awansował do czołówki światowej, w której pozostawał niemal przez dziesięć lat, choć od roku 1924 był już samochodowym kierowcą wyścigowym. Wygrywał ze wszystkimi, ale przede wszystkim z samym sobą. W drugim roku wyścigów motocyklowych na treningu wypadł z toru i wylądował w szpitalu ze złamaniami kości nóg w sześciu miejscach. Wyrok? Nic z tego, w trzy dni później wystartował w wyścigu przywiązany do motocykla razem z gipsem od kostek do pasa. I wygrał... Takich przypadłości Nuvolari miał kilkadziesiąt, pod koniec życia nie miał ani jednej z głównych kości, która przynajmniej raz nie byłaby złamana. Wygrywał przez niemal 30 lat na wszelkiego rodzaju torach i samochodach. Stworzył własną technikę jazdy autem, której nikt nie był w stanie naśladować: używał tylko gazu. Umiejętność wprowadzania samochodu w poślizg wszystkich kół i utrzymywanie go w ryzach na jakże wówczas przecież słabych oponach przy dużych prędkościach pozwalała mu na deklasowanie rywali. Ale to właśnie Nuvolari najbardziej atakował swego wieloletniego przyjaciela Enzo Ferrariego za idiotyczne przeświadczenie, że wyścigówka ma przyspieszać, a nie hamować. Przekonał ostatecznie twórcę najsławniejszej stajni wyścigowej do zmiany poglądów, zabrawszy go na "przejażdżkę" po torze. Gdy Ferrari zdołał już potem odzyskać panowanie nad sobą, Tazio oświadczył: "I tak naciskanie hamulca nic by nie dało".
Tazio Nuvolari 1892 - 1953
Malutki (zaledwie 160 cm wzrostu) i szczupły, a właściwie chudy (ważył trochę ponad 50 kg), był Nuvolari olbrzymem, gdy chodziło o wolę walki. Zaczął się ścigać późno, dopiero w wieku 28 lat.